Turcja odpowiada Rosji po nałożeniu embarga. "Nie padniemy na kolana"

Turecki premier Ahmet Davutoglu oświadczył, że rosyjskie sankcje gospodarcze, wprowadzone po zestrzeleniu przez tureckie siły powietrzne rosyjskiego bombowca, nie rzucą Turcji na kolana. Jednocześnie kraj ten porozumiał się z Azerbejdżanem ws. przyspieszenia budowy gazociągu TANAP, aby znaleźć alternatywę dla dostaw z Rosji.

2015-12-04, 12:34

Turcja odpowiada Rosji po nałożeniu embarga. "Nie padniemy na kolana"

Przemawiając w stolicy Azerbejdżanu, Baku, Davutoglu po raz kolejny w ostatnich dniach bronił decyzji o ataku na samolot i podkreślił, że Ankara nie będzie przepraszać za "obronę własnych granic". Ponownie podkreślił też, że w chwili incydentu Turcja nie wiedziała, do jakiego kraju należy bombowiec. Strącenie Su-24 przez tureckie myśliwce 24 listopada doprowadziło do pogorszenia stosunków między Moskwą a Ankarą. Turcja twierdzi, że bombowiec naruszył jej przestrzeń powietrzną, czemu Rosja zaprzecza.

Agencja AP zauważa jednak, że po raz pierwszy Davutoglu powiedział, iż jego kraju "ze względów moralnych" nie mógł zezwolić na to, by maszyna skorzystała z tureckiej przestrzeni powietrznej, a następnie zbombardowała obszary zamieszkałe przez syryjskich Turkmenów.

Azerskie złoże

Oddanie do użytku gazociągu transanatolijskiego (Trans-Anatolian Natural Gas Pipeline; TANAP) zaplanowano na 2018 rok. Ma nim popłynąć do Turcji oraz krajów UE gaz z azerskiego złoża Szah Deniz. Realizacja popieranego przez Komisję Europejską projektu TANAP pozwoliłaby też na zaspokojenie 20 proc. zapotrzebowania na gaz w Unii Europejskiej, która od lat zabiega o zmniejszenie zależności energetycznej od Rosji.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

zablok.jpg
Eskalacja napięcia na linii Turcja-Rosja. Ankara zablokowała rosyjską Flotę Czarnomorską

Wizyta premiera Davutoglu w Azerbejdżanie, podobnie jak wcześniejsza o dzień wizyta prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana w Katarze, ma na celu zapewnienie dodatkowych dostaw gazu ziemnego i ropy w okresie zimowym na wypadek, gdyby doszło do wstrzymania dostaw z Rosji – podkreśla agencja Reutera.

- W rzeczy samej mamy do czynienia z poważnym kryzysem. Staramy się zbadać, jakie są możliwości zastąpienia dostaw – powiedział agencji Reutera przedstawiciel tureckiego ministerstwa energetyki. Ocenił jako zasługującą na uznanie "osobistą inicjatywę" Davutoglu i Erdogana na rzecz "uchronienia Turcji przed przerwami w dostawach surowców energetycznych".

To byłaby katastrofa

Rosja jest głównym dostawcą surowców energetycznych dla tureckiej gospodarki. Import rosyjskiego gazu ziemnego zaspokaja 55 proc. potrzeb Turcji, a ropy naftowej – 30 proc. Roczne dostawy rosyjskiego gazu są szacowane na 27 mld metrów sześciennych. Docierają one dwoma gazociągami przechodzącymi przez przemysłowe centrum kraju – region Marmara.

- Gaz wykorzystywany w tym regionie pochodzi w całości z Rosji. Ograniczenie lub przerwanie dostaw byłoby katastrofą – podkreślają specjaliści. W Stambule oraz w całym regionie Marmara, którego jest on stolicą, wytwarzane jest 40 proc. tureckiego PKB. Zerwanie umów gazowych przez Rosję jest mało prawdopodobne – twierdzi ekspert międzynarodowej firmy doradczej FACTS Global Energy, Cuneyt Kazokoglu. "Gdyby jednak tak się stało, uderzyłoby to boleśnie w gospodarkę Turcji" – podkreśla.

REKLAMA

Rosyjskie embargo

W ramach restrykcji wprowadzonych przez Kreml wobec Turcji na mocy dekretu prezydenckiego z 28 listopada na cały szereg tureckich produktów zostało nałożone embargo, a współpraca międzypaństwowa w wielu dziedzinach została zawieszone. Rosja nie wycofała się dotąd z wielkich projektów, takich jak budowa przez Rosję pierwszej tureckiej elektrowni atomowej (wartość projektu 19 mld euro) czy gazociągu Turecki Potok, który miał zastąpić zarzucony przez Moskwę w 2014 roku projekt gazociągu South Stream.

Zdaniem rosyjskiego dziennika "Kommiersant" Kreml w ostatniej chwili wycofał się z planów całkowitego zarzucenia rosyjsko-tureckich projektów energetycznych. "Gazprom zdołał przeforsować ich zamrożenie na określony czas" – czytamy na portalu gazety w czwartek. "Rosyjski monopolista potrzebuje dwóch lat. Jeśli rezygnacja z tranzytu przez Ukrainę miałaby dać efekty w 2020 roku, konieczne będzie, aby jeszcze w 2018 roku rozpoczęła się budowa chociażby jednej z nitek Tureckiego Potoku" – podsumowuje dziennik.

źródło: CNN Newsource

Z kolei rosyjski prezydent Władimir Putin w wygłoszonym w czwartek orędziu do połączonych izb parlamentu zapowiedział, że reakcja jego kraju nie ograniczy się do sankcji handlowych.

REKLAMA

PAP/fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej