Sali w Kancelarii Premiera nadano imię Anny Walentynowicz. Beata Szydło: chciała, by elitą Polski byli zwykli obywatele

- Anna Walentynowicz chciała, by elitą Polski byli zwykli obywatele. Rząd PiS zrobi wszystko, aby ci zwykli obywatele w naszym rządzie mieli swoich reprezentantów - powiedziała premier Beata Szydło podczas niedzielnej uroczystości nadania jednej z sal w Kancelarii Premiera imienia Anny Walentynowicz.

2015-12-13, 13:40

Sali w Kancelarii Premiera nadano imię Anny Walentynowicz.  Beata Szydło: chciała, by elitą Polski byli zwykli obywatele

Posłuchaj

Premier Beata Szydło: dziś łatwiej jest nam wyjść i demonstrować (IAR)
+
Dodaj do playlisty

- Dzisiaj możemy urządzać manifestacje, marsze, każdy z nas może wyrażać swoje postulaty, na tym polega demokracja, ale ważne, by to nie były puste deklaracje i puste słowa - przekonywała w swoim wystąpieniu Szydło. Jak dodała, ważne jest to, byśmy potrafili przełożyć to, o czym mówimy "na czyny i konkretne działania dla obywateli".

Premier wskazywała, że dzisiaj łatwiej jest nam wyjść i demonstrować niż w latach osiemdziesiątych. - Wszyscy jesteśmy elitą Polski. Pamiętajmy o tych, którzy upominali się o tych najsłabszych. Nie dajmy się zakrzyczeć tym, którzy nie dostrzegają zwykłych spraw, zwykłych ludzi - apelowała szefowa rządu.

Powiązany Artykuł

stan wojenny 1200 free
STAN WOJENNY

Jak mówiła Beata Szydło, niedzielna uroczystość ma na celu upamiętnienie "zwykłej, skromnej kobiety", która stała się symbolem walki o godność zwykłego człowieka. Według premier trzeba zastanowić się, czy nowa Polska, z której się cieszmy, jesteśmy dumni, nie zapomniała o tych, którzy nie potrafili w łatwy sposób przystosować się do nowej rzeczywistości.

"Czy wyciągnęliśmy wnioski z tej lekcji"

Premier przypomniała, że 13 grudnia, w 34. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego wspominamy jego ofiary. - Przypominamy sobie te dni, kiedy ówczesne elity władzy wystąpiły przeciwko swoim obywatelom ze strachu przez utratą swoich przywilejów, swojej pozycji" - powiedziała Szydło. Użyto środków okrutnych, ale jednocześnie ten dzień kojarzy się nam wszystkim właśnie z tymi bohaterami, z tymi ludźmi, którzy nie dali złamać ducha, którzy nie dali się stłamsić, którzy stanęli w obronie tego wszystkiego, co niósł ruch Solidarności - wolności, demokracji i przede wszystkim poczucia godności obywateli - podkreśliła.

REKLAMA

Jej zdaniem, o to właśnie wówczas chodziło - "abyśmy Polacy poczuli się wolni, sprawiedliwie rządzeni, ale przede wszystkim, abyśmy mieli poczucie godności. - Trzeba pamiętać o tamtych chwilach, o tych bohaterach, trzeba pamiętać o ludziach, którzy wówczas nie ugięli się - mówiła premier.

Źródło: TVN24/x-news

Przekonywała przy tym, że trzeba również zastanowić się, czy "wyciągnęliśmy wnioski z tej lekcji, którą dała Polsce Solidarność". - Czy dobrze odrobiliśmy tę lekcję, która dała nam Solidarność w roku 1980 i 1981 - czy potrafiliśmy te ideały, o których wówczas mówiono, wcielić w życie, czy coś nam po drodze nie zagubiło się, czy nie zapomnieliśmy o czymś, czy nie straciliśmy z horyzontu ludzi, którzy wówczas narażając swoje życie, los swój, swoich rodzin, swoje kariery, bardzo często skazując się na to, że przez wiele, wiele lat nie będą mogli normalnie, godnie i spokojnie żyć? - pytała szefowa rządu.

- Czy ten czas po 1989 roku, czy ta nowa Polska, z której tak się cieszymy, z której jesteśmy dumni, nie zapomniała o tych, którzy być może nie potrafili tak w sposób łatwy przystosować się do nowej rzeczywistości, nie potrafili skorzystać z tych czasów transformacji - dodała. Zwróciła jednocześnie uwagę, że "ludzie ci są pełni wiary w swoją ojczyznę i przekonani o tym, że to, co robili, robili w poczuciu patriotyzmu i właśnie miłości do ojczyzny".

REKLAMA

"Nazwano ją Anną Solidarność"

Beata Szydło mówiła też, że 13 grudnia to także upamiętnienie "zwykłej, skromnej kobiety, która poprzez tą swoją zwykłość i normalność stała się wielką, stała się symbolem walki o godność zwykłego obywatela, walki o przywrócenie poczucia wiary w to, że wspólnie razem można wiele uczynić, dla walki z niesprawiedliwością".

- Nazwano ją Anną Solidarność, chociaż w tej nowej Polsce, w tej wymarzonej przez nią Polsce wcale lepiej jej się nie żyło i gdyby nie śp. pan prezydent, prof. Lech Kaczyński, byłaby niedoceniona, ale i tak za mało o Annie Walentynowicz mówimy i myślimy - uważa premier. - I trzeba przypominać, trzeba mówić, trzeba pokazywać o co jej chodziło. I wszyscy musimy zastanowić się, czy z tej jej walki i z walki takich właśnie takich ludzi, jak ona wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski i potrafimy je dzisiaj przełożyć na rzeczywistość - podkreśliła.

- I czy to nie jest tak, że tacy, jak Anna Walentynowicz, ludzie ogromnej wiary, walki, ludzie bohaterscy, którzy wtedy, w czasach stanu wojennego, w latach 80. i za pierwszej Solidarności potrafili walczyć o swoją ojczyznę, o wolność, o sprawy nas wszystkich, dzisiaj są zapomnieni, albo żyją w biedzie, albo mają inne problemy, kłopoty - dodała. Przekonywała, że zastanowić trzeba się także, czy ideały, które wówczas stawiała Solidarność nie umknęły nam gdzieś w zabieganiu, we współczesnym świecie.

Beata Szydło powiedziała też, że "Anna Solidarność miała rację - wiedziała, że przyjdzie taki moment, kiedy w Polsce będzie można różnić się, rozmawiać". - Dzisiaj możemy urządzać manifestacje, marsze, każdy z nas może wyrażać swoje postulaty, na tym polega demokracja, ale ważne, by to nie były puste deklaracje i puste słowa - zaznaczyła. Jak dodała, ważne jest to, byśmy potrafili przełożyć to, o czym mówimy "na czyny i konkretne działania dla obywateli".

REKLAMA

"Przepiękna inicjatywa"

Wnuk Anny Walentynowicz, Piotr Walentynowicz dziękował premier Beacie Szydło i jej rządowi za "przepiękny gest" jakim jest nadanie sali imienia jego babci. - Jest to przepiękna inicjatywa. Szczerze mówiąc, aż trudno mi uwierzyć, że po tych latach, a właściwie dziesięcioleciach, gdzie babcię usuwano z przestrzeni publicznej, w sumie za to tylko, że była uczciwa i nie godziła się na kompromisy, które godziły w nas samych i w naszą ojczyznę, że jednak tutaj się spotykamy. To się wydaje takie nierealne, ale jest prawdziwe - podkreślił Piotr Walentynowicz.

W niedzielnej uroczystości wzięli udział również: wicepremier Mateusz Morawiecki, szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska, marszałek Senatu Stanisław Karczewski, wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki, prezes IPN Łukasz Kamiński, szef MON Antoni Macierewicz, szef MSWiA Mariusz Błaszczak, prezes PiS Jarosław Kaczyński, a także działacze opozycji demokratycznej z czasów PRL: Zofia Romaszewska, Joanna i Andrzej Gwiazdowie.

Prowadzący uroczystość aktor Jerzy Zelnik odczytał list, który do zgromadzonych gości wystosował marszałek Sejmu Marek Kuchciński. "Pragnę oddać cześć osobie, która odegrała niezwykle ważną rolę w dziejach powojennej Polski. Odważna, bezkompromisowa i do końca wierna ideałom dla wielu stała się uosobieniem niezłomnej postawy w walce z komunizmem" - napisał Kuchciński.

Imię Anny Walentynowicz będzie nosić sala Kolumnowa w Kancelarii Premiera.

***

Anna Walentynowicz w grudniu 1970 r. wraz z mężem brała udział w protestach robotniczych. W 1978 r. wstąpiła do Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Za swoją działalność 7 sierpnia 1980 r. została dyscyplinarnie zwolniona z pracy. W jej obronie 14 sierpnia 1980 r. rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej. Weszła w skład Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. W stanie wojennym była internowana. Po zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki w 1985 roku zainicjowała protest głodowy.

3 maja 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją Orderem Orła Białego "za działalność na rzecz przemian demokratycznych i wolnej Polski". W 2009 r. otrzymała nagrodę im. Pawła Włodkowica, którą Rzecznik Praw Obywatelskich przyznał jej "za odwagę w występowaniu w obronie podstawowych wartości i prawd nawet wbrew zdaniu i poglądom większości".

Zginęła w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.

REKLAMA

IAR, PAP, bk, kh

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej