Wyciekły dane osobowe blisko 200 mln wyborców w USA
Z powodu złej konfiguracji oprogramowania dostępne w internecie stały się imiona i nazwiska, numery telefonów, daty urodzenia, adresy e-mailowe oraz informacje o zatrudnieniu niemal 191 mln obywateli z 50 stanów.
2015-12-29, 07:29
Posłuchaj
Niezależny analityk systemów bezpieczeństwa komputerowego Chris Vickery, który pracuje jako informatyk w jednym z przedsiębiorstw w Austin w stanie Teksas, odkrył dostępność tych danych przypadkowo. Dzięki oprogramowaniu udostępnionemu przez strony internetowe CSO Online oraz Databreaches.net udało się mu ustalić, że dane pochodzą ze stanowych list wyborczych.
- Najbardziej alarmujące jest to, że w jednym miejscu zgromadzono tak wiele wrażliwych danych - podkreśla informatyk. W jego ocenie dane mogłyby być wykorzystane przez środowiska przestępcze. Podkreślił, że pozostaje w kontakcie z Federalnym Biurem Śledczym (FBI), które bada sprawę przecieku.
W komentarzu dla agencji Reutera rzecznik Federalnej Komisji Wyborczej podkreślił, że "ochrona danych wyborców nie mieści się w jurysdykcji Komisji". Regulacje prawne obowiązujące w poszczególnych stanach różnią się od siebie. - W Kalifornii na przykład dane z list wyborczych są ogólnie dostępne, jedyne ograniczenie to zakaz ich upubliczniania poza granicami USA - przypomina agencja.
Zdaniem dyrektora waszyngtońskiego Center for Digital Democracy Jeffa Chestera masowe udostępnienie danych osobowych, w tym takich, które pozwalają zrekonstruować obraz politycznych preferencji i poglądów danej osoby, jest niedopuszczalne i wymaga przyjęcia odpowiednich regulacji prawnych dla uniknięcia tego typu problemów w przyszłości.
REKLAMA
Firma informatyczna NationBuilder, która najprawdopodobniej odpowiada za błędy w oprogramowaniu, zdaje się bagatelizować problem. - Dane te zawsze były dostępne i upubliczniane w obrębie każdego stanu. Nic nowego z danych osobowych nie wypłynęło - podkreśla jej przedstawiciel Jim Gilligan.
PAP/IAR, to
REKLAMA