"Odszkodowania za zniszczone domy nie są dla takich ludzi jak my". Ofiary trzęsienia ziemi w Nepalu bez pomocy w zimie

2016-01-02, 08:24

"Odszkodowania za zniszczone domy nie są dla takich ludzi jak my". Ofiary trzęsienia ziemi w Nepalu bez pomocy w zimie
Wielu Nepalczyków dotkniętych przez trzęsienie ziemi wciąż nie uzyskało pomocy. Foto: pap archiwum/dpa/Doreen Fiedler

Siedem miesięcy po trzęsieniu ziemi w Nepalu nie zaczęła się jeszcze odbudowa kraju. Tyle czasu zajęła politykom walka o władzę nad wartym 4,4 mld dol. funduszem odbudowy. Mieszkańcy zniszczonych wiosek muszą przetrwać ostrą zimę w prymitywnych warunkach.

Posłuchaj

Mała Polska w Nepalu - reportaż Joanny Bogusławskiej.mp3
+
Dodaj do playlisty

- Jaka pomoc? Jaka odbudowa? - Tashbir Majhi, nie może ukryć złości. - Od rządu po trzęsieniu ziemi dostaliśmy pół kilograma ryżu na głowę i po 15 tys. rupii (560 zł) na blachy aluminiowe - Majhi zaraz dodaje, że sam transport materiałów do wioski kosztował ich 25 tys. rupii.

Wioska Dumre leży na wąskim zboczu ostro schodzącym do rzeki Sunkoshi, w dystrykcie Sindhupalchowk, gdzie około 90 proc. domów zostało zniszczonych podczas kwietniowego trzęsienia ziemi. Mało kto w dystrykcie może pozwolić sobie na solidne konstrukcje z betonu lub cegieł, dlatego proste domy z błota, gliny i kamienia rozsypały się w mgnieniu oka. Ponad 200 tys. ludzi wciąż żyje pod namiotami lub w prymitywnych schronieniach z blachy falistej.

- Nie mamy się za co odbudować. Odszkodowania za zniszczone domy nie są dla takich ludzi jak my, tylko dla wykształconych, którzy potrafią załatwić sprawę w urzędach - Tashbir ma trzydzieści lat, pochodzi z kasty madżi, rybaków. Do szkoły chodzi tu garstka dzieci, bo wszyscy muszą pracować, żeby przetrwać. Jedna z organizacji dobroczynnych sponsoruje ich naukę, jednak pieniędzy starcza na jedno dziecko w rodzinie. Rodzice wcześnie decydują, które dziecko dostanie szansę w życiu.

Powiązany Artykuł

nepal katmandu 1200.jpg
Nepal wciąż czeka na pomoc i na turystów

Madżi rozpoczęli starania o odszkodowania, lecz gubią się w skomplikowanych procedurach i stosach papierów. Rybacy mieszkają w Dumre od pokoleń, lecz nie mają dokumentów poświadczających własność ziemi. Wielu nie posiada nawet dokumentów osobistych. Rząd ogłosił, że każda z rodzin dotknięta katastrofą może starać się o 200 tys. rupii (ok. 7,5 tys. zł) nisko oprocentowanego kredytu na odbudowę. Pieniądze na fundamenty, ściany i dach są jednak uruchamiane po ukończeniu danej części konstrukcji i tylko po kontroli inżynierów wyznaczonych przez rząd. Tych brakuje, kolejka jest długa, dlatego inżynierowie żądają łapówek.

- Nie stać nas. Żyjemy z dnia na dzień. Za dwanaście godzin pracy dostajemy 400-500 rupii (15-19 zł) - kręci głową Tashbir. W Nepalu to najgorsza dniówka. Kilogram najtańszego ryżu kosztuje prawie 70 rupii. Zbocze, na którym leży Dumre jest pozbawione wody, a ziemia tak sucha, że plony zbóż są wyjątkowo marne. O ryżu nawet nie ma co marzyć.

Jedynym źródłem zarobku dla madżi jest rzeka. Kanchan Majhi opowiada, że ludzie w desperacji łowili ryby na prąd i zostały już wytrzebione. „Teraz, co zostanie w kieszeni, idzie na alkohol” - nie ukrywa problemów wioski. Tutejsze kobiety szukają pracy, lecz w okolicy trudno o zarobek. Do Katmandu boją się jechać. Po długich namowach Rasila i Samika zapisały się na warsztaty krawieckie, tylko dlatego, że mogą wspólnie pojechać do miasta. Dziewczyny z biednego Sindhupalchowk często zamiast obiecanej pracy, kończą w domach publicznych jako prostytutki.

W Lamosanghu, położonym 15 km od Dumre, sytuacja jest jeszcze gorsza. W tymczasowym obozie mieszkają ofiary trzęsienia z tego roku i lawiny z poprzedniego, która zabiła w tej okolicy 135 osób. Dwadzieścia sześć rodzin jest stłoczonych na skrawku płaskiego terenu.

Podobnie jak ludzie w Dumre, żyją w szałasach z blachy falistej. Znana organizacja pomocowa Save the Children wybudowała tylko dwie toalety, które po zaledwie kilku miesiącach już się rozpadają. Nie starczyło tutaj pieniędzy ani na porządne budynki, ani na kuchnię polową. Sześćdziesięciopięcioletnia kobieta gotuje obiad w zadymionej szopie, tuż obok prowizorycznego ścieku odprowadzającego fekalia.

- Razem z kilkoma prywatnymi wolontariuszami z Anglii, wybudowaliśmy tutaj zbiornik na wodę z naturalnym filtrem, który służy całej wiosce. Położyliśmy sześćset metrów rur - opowiada Ravi, pracownik jednej z pobliskich agencji raftingowych. Zbiornik wybudowany z prywatnej inicjatywy za niewielkie pieniądze wciąż jest w dobrym stanie.

- Dwadzieścia milionów rupii (ok. 750 tys. zł) miało pójść na obozy i przesiedleńców takich jak my - czterdziestoletni mężczyzna z obozu rozkłada ręce. - Na co poszły te pieniądze? - pyta.

FILM: W Poznaniu odbył się charytatywny bieg dla poszkodowanych w trzęsieniu ziemi mieszkańców Nepalu. Biegacze mieli do wyboru dwie trasy. Dłuższa z nich symbolicznie nawiązywała do najwyższego szczytu świata - Mount Everestu. Do biegu zgłosiło się 200-stu uczestników. - Zebrane pieniądze będą w całości zostaną przekazane na odbudowę zniszczeń po trzęsieniu ziemi - powiedziała Sara Schowiak, organizatorka biegu.

TVN24/x-news

Ludzie z obozu w Lamosanghu coraz częściej kłócą się z miejscowymi. - Jesteśmy z Dżiri, trzęsienie i lawiny zmyły nasze domy. Nie mamy do czego wracać - mówią jeden przez drugiego. Boją się, że zostaną zaraz wyrzuceni. Chcą zacząć nowe życie, dostać po kawałku ziemi i wybudować domy.

Dopiero 16 grudnia 2015 r., ponad siedem miesięcy od trzęsienia ziemi, rząd Nepalu przepchnął przez parlament ustawę powołującą Urząd ds. Odbudowy. Tyle zajęły polityczne przepychanki o władzę nad urzędem, który ma do dyspozycji 4,4 miliarda dolarów na odbudowę zadeklarowane przez państwa i organizacje humanitarne.

Jednak zamiast zabrać się za odbudowę kraju, nepalscy politycy zajmowali się uchwalaniem kontrowersyjnej konstytucji, która wywołała ostry kryzys polityczny i ekonomiczną blokadę kraju.

Wciąż nie ma planów odbudowy, brakuje koordynacji i pomysłów, jak wydać pieniądze darczyńców. Jednocześnie nepalski urząd antykorupcyjny ogłosił, że wszczyna szeroko zakrojone śledztwo w sprawie nieprawidłowości w wydawaniu publicznych pieniędzy w pierwszych miesiącach po trzęsieniu ziemi.

Mieszkańcy Sindhupalchowk nie wierzą już w pomoc rządu i walczą z zimą. W gminie Thokarpa, niedaleko wioski Dumre, w ostatnich dwóch tygodniach z zimna zmarło osiem osób.

Z Sindhupalchowk Paweł Skawiński (PAP)/pp

Polecane

Wróć do strony głównej