Zabójstwo dziennikarza z Mławy. Podejrzany trafił do aresztu
Bartosza N. będzie przebywał w areszcie do 2 maja - poinformowała rzeczniczka płockiego Sądu Okręgowego Iwona Wiśniewska-Bartoszewska.
2016-02-10, 14:49
Ukrywający się od ponad pół roku Bartosz N. został zatrzymany 2 lutego po tym, jak sam zgłosił się do płockiej Prokuratury Okręgowej. Został tam przesłuchany dzień później i usłyszał zarzut działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia mławskiego dziennikarza. Nie przyznał się do zarzucanego czynu. Prokuratura wystąpiła wówczas do sądu z wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące.
Do posiedzenia płockiego Sądu Rejonowego, które w sprawie wniosku śledczych o tymczasowe aresztowanie Bartosza N. wyznaczono na 10 lutego, przebywał on w areszcie na podstawie listu gończego, który został za nim wydany tuż po zabójstwie Łukasza Masiaka. Wcześniej był on poszukiwany także w ramach Europejskiego Nakazu Aresztowania oraz przez Interpol, poza państwami strefy Schengen.
- Sąd Rejonowy w Płocku zdecydował o tymczasowym aresztowaniu podejrzanego do 2 maja. Powodem tej decyzji jest obawa ucieczki, ukrywania się i grożąca surowa kara - powiedziała sędzia Wiśniewska-Bartoszewska.
Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka - podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia. Czyn kwalifikowany jest jako zbrodnia.
REKLAMA
Nieszcześliwy wypadek?
Według obrony Bartosza N., śmierć dziennikarza z Mławy to nieszczęśliwy wypadek. - Mogę jedynie powiedzieć, że to ogromna tragedia dla rodziny pokrzywdzonego, jak również samego podejrzanego. Co istotne, nie było to działanie umyślne, a jedynie nieszczęśliwy wypadek - mówiła po przesłuchaniu Bartosza N. w prokuraturze aplikantka adwokacka Dagmara Karasińska-Skórska, reprezentująca adwokata podejrzanego.
Według rzeczniczki płockiej Prokuratury Okręgowej Iwony Śmigielskiej-Kowalskiej, przedstawiony Bartoszowi N. zarzut zabójstwa dotyczy działania z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia Łukasza Masiaka poprzez zadanie ciosu w lewą skroń, powodując obrażenia skutkujące ostatecznie zgonem ofiary, w krótkim czasie po przewiezieniu do szpitala. Jak przyznała, śledczy biorą pod uwagę, iż najprawdopodobniej motywem były okoliczności związane z incydentem towarzyskim, a nie z pracą dziennikarską Łukasza Masiaka.
Po przesłuchaniu Bartosza N. prokuratur Śmigielska-Kowalska mówiła, że złożył on bardzo krótkie wyjaśnienia, a szczegóły, które podał, różnią się od dotychczasowych ustaleń.
- Śledztwo będzie głównie zmierzało do weryfikowania wyjaśnień, dotyczących przebiegu zdarzenia przedstawionych przez Bartosza N. - oświadczyła wówczas rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej. Dodała, że śledztwo, zawieszone wcześniej z uwagi na ukrywanie się Bartosza N., zostało podjęte na nowo i przedłużone do 2 maja. Nie wykluczyła, że w sprawie zostaną powołani biegli.
REKLAMA
Pobicie w klubie nocnym
Do zabójstwa 32-letniego dziennikarza z Mławy doszło w nocy z 13 na 14 czerwca 2015 r. w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w tym mieście. Bartosz N. zbiegł z miejsca zdarzenia. Pod koniec czerwca 2015 r. płocki sąd okręgowy, na wniosek śledczych, zdecydował o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania Bartosza N., jako podejrzanego o zabójstwo mławskiego dziennikarza. Sąd uznał wtedy, że jest prawdopodobne, iż zbiegł on za granicę. Przypuszczano, że mógł ukrywać się m.in. na terenie Niemiec, gdzie wcześniej przez pewien czas przebywał.
Z wcześniejszych ustaleń śledztwa w sprawie śmierci Masiaka, w tym z przeprowadzonej sekcji zwłok, wynika, że został on kopnięty w lewą część głowy, co spowodowało powstanie krwiaka oraz niewydolność krążeniowo-oddechowa, a w następstwie zgon dziennikarza. Śledczy utrzymywali, że Bartosz N., będąc osobą wysportowaną, znającą się na sztukach walki, powinien zdawać sobie sprawę, że jego działanie może przynieść śmiertelny skutek. Wcześniej też nie wykluczali żadnej z wersji, dotyczącej motywów napaści, w tym także obejmujących pracę zawodową dziennikarza - o takich ewentualnych motywach pisały m.in. mławskie media.
Pogróżki pod adresem dziennikarza
"Tygodnik Gazeta Mławska" informował po zabójstwie Masiaka, że do pierwszego napadu na dziennikarza doszło w połowie stycznia 2014 r., w pobliżu jego domu - zamaskowany sprawca użył wtedy gazu i pobił dziennikarza. Według gazety Masiak opisywał to zdarzenie tak: „Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę”. Dziennikarz otrzymał też wcześniej nekrolog przesłany listem. O przeprowadzenie skutecznego śledztwa i szczegółowe wyjaśnienie okoliczności śmierci Łukasza Masiaka apelowały wcześniej m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Odnosząc się do publikacji mediów na temat gróźb wobec Łukasza Masiaka i jego pobicia, policja informowała wcześniej, że dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń: napaści - w styczniu 2014 r. oraz przesłania na jego adres nekrologu - w grudniu 2014 r. Nie udało się ustalić sprawców tych czynów. Według policji, dziennikarz zeznawał wtedy, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.
REKLAMA
Łukasz Masiak pracował początkowo w „Głosie Mławy”, a w 2010 r. założył własny portal - naszamlawa.pl. Był żonaty, miał dwoje dzieci.
PAP, to
REKLAMA