Czy Stanom Zjednoczonym grozi kryzys konstytucyjny? (analiza)

Po śmierci sędziego Sądu Najwyższego w USA dwa skłócone obozy polityczne toczą zażarty spór o nominację następcy zmarłego. Walka jest tym ostrzejsza, że rozgrywa się w roku, w którym Amerykanie wybiorą nowego prezydenta.

2016-02-17, 13:40

Czy Stanom Zjednoczonym grozi kryzys konstytucyjny? (analiza)

Posłuchaj

W Stanach Zjednoczonych w wieku 79 lat zmarł konserwatywny sędzia Sądu Najwyższego Antonin Scalia. Z Waszyngtonu relacja Marka Wałkuskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Antonin Scalia został powołany na sędziego Sądu Najwyższego przez republikańskiego prezydenta Ronalda Reagana w roku 1986 i przez prawie 30 lat - aż do swej śmierci - zasiadał w najważniejszej instytucji amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. 

Jest ona ostateczną instancją apelacyjną, stoi nad sądami federalnymi oraz stanowymi we wszystkich sprawach dotyczących prawa federalnego. Sąd Najwyższy ma też rozstrzygające zdanie w interpretacji federalnego prawa konstytucyjnego. Kontroluje zgodność z konstytucją działań władzy ustawodawczej i wykonawczej.

Batalia w wojnie kulturowej

Od orzeczeń Sądu Najwyższego nie ma już odwołania, chyba, że zdanie zmieni sam sąd konstytucyjny. Dlatego tak ważne jest, kto zasiada w jego składzie. Tym bardziej, że kadencja 9 sędziów SN jest dożywotnia, a orzekają oni w kwestiach, które są kośćmi niezgody w wojnie kulturowej, dzielącej Amerykanów. To sędziowie SN zadecydowali, że zwycięzcą spornych wyborów prezydenckich w 2000 roku został George W. Bush. A w poprzednich dekadach m.in. położyli kres segregacji rasowej w szkołach czy dopuścili przerywanie ciąży.

REKLAMA

Zmarły sędzia Scalia słynął ze swych bardzo konserwatywnych poglądów. Był wyznawcą i głośnym orędownikiem doktryny tzw. oryginalizmu, która głosi, że tekst konstytucji USA nie powinien podlegać współczesnym interpretacjom. Bronił kary śmierci i prawa do swobodnego posiadania broni. Sprzeciwiał się legalizacji aborcji i małżeństw homoseksualnych.

Mimo to, Scalia cieszył się także szacunkiem wielu osób, które stały po przeciwnej stronie ideologicznej barykady.

Teraz jednak o fotel zwolniony wskutek śmierci konserwatywnego sędziego toczy się bezpardonowa walka dwóch skłóconych obozów politycznych. Na sentymenty nie ma w niej miejsca, gdyż stawka jest niezwykle wysoka. Ten, kto wygra, zapewni sobie decydujący wpływ na bieg spraw amerykańskich w najbliższych latach. Sąd ma bowiem rozstrzygać m.in. o losie kilku milionów nielegalnych imigrantów, których prezydent Barack Obama chce uratować przed deportacją z USA. Jego rozporządzenie dało im prawo do pozostania i legalnej pracy w Stanach Zjednoczonych. Zostało jednak zawieszone przez Sąd Najwyższy - do czasu rozpatrzenia protestów złożonych w tej sprawie.

Trudny wybór Obamy

REKLAMA

Rzecznik Białego Domu oznajmił po weekendzie, który przyniósł zgon sędziego Scalii, że prezydent rozpoczął konsultacje na temat nominacji jego następcy.

Barack Obama musiał do tej pory rządzić nie mając komfortu gwarantowanej większości ani we władzy ustawodawczej, ani w sądowniczej. Teraz stoi przed dylematem czy wybrać kandydata oczekiwanego przez własny obóz polityczny prezydenta, czy też postawić na umiarkowanego konserwatystę, jakiego zaakceptowałaby przynajmniej część Republikanów, a Demokraci też byliby w stanie przełknąć.

Ale republikańska opozycja nie chce w ogóle, by to kończący za niecały rok swe urzędowanie prezydent wyznaczał nowego sędziego SN. Republikanie obawiają się, że przechyliłoby to szalę na korzyść zwolenników liberalnego światopoglądu. Przywykli do tego, że sami mieli przewagę jednego głosu w Sądzie Najwyższym, choć była ona chwiejna, gdyż były przypadki, w których np. umiarkowanie konserwatywny sędzia Anthony Kennedy głosował tak samo, jak liberalni sędziowie.

Śmierć sędziego Scalii pozostawia Sąd Najwyższy chwilowo w sytuacji, w której równowaga jest zachowana w sensie niemal dosłownym. Czterech sędziów to ludzie o konserwatywnych zapatrywaniach. Czterech kolejnych, to liberałowie popierani przez Partię Demokratyczną prezydenta Obamy. Jeśli sędziowie nie zdołają w tym składzie podjąć decyzji (a taki stan pata - w przypadku braku powołania dziewiątego sędziego - mógłby potrwać prawie cały rok), to będą obowiązywały rozstrzygnięcia sądów niższej instancji.

REKLAMA

Republikanie stają okoniem

Konstytucja mówi, że to prezydent nominuje sędziów SN, natomiast Senat (izba wyższa amerykańskiego parlamentu) może tę nominację zakwestionować, bowiem senatorowie przesłuchują nominata, a następnie głosują czy go zaakceptować czy odrzucić.

W Senacie dominują obecnie Republikanie. Ich przedstawiciele (w tym lider senackiej większości Mitch McConnell i kandydat na nominata w wyborach prezydenckich Ted Cruz, zwycięzca prawyborów w stanie Iowa) zapowiadają, że jeśli Obama nominuje nowego sędziego, to będą starali się zablokować w Senacie ten wybór albo przynajmniej jak najdłużej przeciągać procedurę, by nie dopuszczać do objęcia przez niego urzędu.

Walcząca o nominację prezydencką Demokratów Hillary Clinton mówi, że takie działanie Republikanów byłoby "dyshonorem dla naszej Konstytucji". Jej zdaniem, Senat nie może się uchylać od swej konstytucyjnej odpowiedzialności z powodów partyjnych. 

Republikanie chcą jednak, by wakat sędziowski zapełnił dopiero nowy prezydent, po swoim zaprzysiężeniu w styczniu przyszłego roku. Liczą, że listopadowe wybory prezydenckie wygra ich kandydat, a nie Demokrata.

REKLAMA

Śmierć sędziego uratuje Ziemię” ?

Jeżeli tak się stanie, a w Sądzie Najwyższym konserwatyści znów uzyskają przewagę, to losy amnestii dla nielegalnych imigrantów zostaną przesądzone. Faworyt do republikańskiej nominacji na kandydata w wyborach prezydenckich Donald Trump zapowiada deportację wszystkich przybyszy nie mających prawa pobytu w USA.

Republikanie chcą też utrącić sztandarową reformę obecnej administracji, tzw. Obamacare, która dała ubezpieczenia zdrowotne dodatkowo 20 milionom Amerykanów. Trzyma się ona wyłącznie dzięki wetu prezydenta, bo Republikanie już kilkadziesiąt razy głosowali w Kongresie przeciwko tym zmianom.

Gdyby nowym sędzią Sądu Najwyższego została już teraz osoba popierana przez Demokratów, na odmrożenie mógłby liczyć natomiast m.in. program redukcji emisji dwutlenku węgla o 32 proc. do roku 2030. Kilka dni wcześniej, o zawieszeniu tego programu zdecydowała postawa sędziego Scalii i jego konserwatywnych stronników w Sądzie Najwyższym. Wstrzymali w ten sposób zmiany, których realizację Waszyngton obiecał na szczycie klimatycznym ONZ w Paryżu w grudniu ubiegłego roku.

REKLAMA

Nowe normy emisji spalin wprowadzano w USA w życie decyzją administracji, gdyż nie miały szans na większość w Kongresie, zdominowanym przez opozycję. Teraz, po śmierci konserwatywnego sędziego SN, Demokraci liczą na reanimację działań na rzecz zmniejszania ilości szkodliwych spalin przez amerykańskie elektrownie. Pojawiły się nawet publikacje głoszące: „jak śmierć Scalii może uratować Ziemię”.

On sam skomentowałby to zapewne sarkastycznie, jak miał w zwyczaju. - "Jeśli zamierzasz być dobrym sędzią, musisz się pogodzić z tym, że nie zawsze podobają ci się konkluzje, do jakich dochodzisz. Jeśli zawsze ci się one podobają, to znaczy, że nie jesteś dobrym sędzią”- stwierdził kiedyś w czasie jednego z wystąpień.


Juliusz Urbanowicz, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej