Proces kardiochirurga ws. korupcji. Sąd chce wyjaśnień od prokuratury

Kolejny raz nie ruszył ponowny proces kardiochirurga dr. Mirosława G. i dwójki jego pacjentek ws. korupcji. Na rozprawę do sądu nie przyszedł prokurator.

2016-02-24, 16:40

Proces kardiochirurga ws. korupcji. Sąd chce wyjaśnień od prokuratury

Próby rozpoczęcia tego procesu są podejmowane od roku. Wcześniej na przeszkodzie stawał m.in. stan zdrowia współoskarżonych z dr. G. pacjentów. Początkowo były to trzy osoby: Jadwiga i Henryk J. w wieku ok. 90 lat oraz ok. 80-letnia Janina P. Sprawa mężczyzny została już wyłączona, zaś Jadwiga J. - jak uznali biegli - może przebywać na sali sądowej tylko przez godzinę, dowożona jest do sądu transportem medycznym.

W środę na sali stawili się wszyscy oskarżeni - kardiochirurg i obie kobiety, oraz obrońca mec. Adam Jachowicz. Nie pojawił się natomiast prokurator. - To sytuacja niedopuszczalna i skandaliczna, szczególnie z uwagi na stan zdrowia Jadwigi J. - mówił przed sądem mec. Jachowicz.

Wokanda niezgody

Sędzia Iwona Hulko odroczyła rozpoczęcie procesu do 14 kwietnia. Jednocześnie sąd zwrócił się do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o wyjaśnienie "przyczyn niestawiennictwa prokuratora referenta". Sędzia dodała, że informacja o terminie tej rozprawy została przesłana do prokuratury na początku lutego.

REKLAMA

- W procedurze karnej jest wprost napisane, że sąd informuje prokuratora o terminach wokandy, a sąd nam tej wokandy nie przesłał i nie mieliśmy wiedzy, że dziś o godz. 11 ta sprawa miała się odbyć - powiedział natomiast prok. Wojciech Sołdaczuk z warszawskiej prokuratury okręgowej. Dodał, że wokanda trafiła do prokuratury faksem w środę kwadrans po godz. 11.

Akcja CBA

Pierwszy proces dr. G. i - wówczas - 20 jego pacjentów był efektem jednej z pierwszych akcji nowo utworzonego wówczas Centralnego Biura Antykorupcyjnego; odbił się szerokim echem wśród opinii publicznej.

W styczniu 2013 r. sąd rejonowy po czteroletnim procesie skazał dr. G. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę za przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów - został skazany za część zarzutów korupcyjnych z łącznej liczby 42 zarzutów, jakie usłyszał. Uniewinniono go od 23 zarzutów, m.in. mobbingu wobec podwładnych i części zarzutów korupcyjnych. Sprawy oskarżonych pacjentów sąd warunkowo umorzył, a niektórych - uniewinnił.

Sąd Okręgowy uchylił

W kwietniu 2014 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił uniewinnienie G. oraz kilku jego pacjentów i zwrócił w tym zakresie sprawę sądowi mokotowskiemu. Odsyłając do SR sprawę kopert wręczanych dr. G. w jego gabinecie (wręczający twierdzili, że w kopertach były listy polecające lub dokumenty medyczne), SO wskazał, że jeśli ktoś idzie do lekarza, to zazwyczaj wyniki badań pokazuje na początku wizyty, a nie zostawia ich na odchodnym. SO nie przesądził, czy doszło do wręczenia korzyści majątkowej, wskazał, że sąd I instancji nie uzasadnił swego stanowiska.

REKLAMA

Zarazem SO utrzymał skazanie lekarza na rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę za 18 zarzutów przyjęcia pieniędzy od pacjentów wykazujących swą wdzięczność. 

SO utrzymał też uniewinnienie G. od mobbingu wobec podwładnych, a także od trzech najpoważniejszych zarzutów korupcyjnych - uzależniania od łapówki przyjęcia pacjenta na oddział lub podjęcia się operacji. SO uznał, że nie ma dowodu na to, iż G. oczekiwał łapówki w zamian za czynność medyczną.

Korpucja czy wdzięczność?

Sąd II instancji wiele miejsca w uzasadnieniu wyroku poświęcił kwestii granicy między korupcją a wdzięcznością pacjentów wobec lekarzy. Sędzia Wanda Jankowska-Bebeszko przypomniała, że w wyroku I instancji sędzia Igor Tuleya wskazał, gdzie ta granica przebiega: wykluczone jest wręczanie pieniędzy, a także wartościowych przedmiotów, niedopuszczalne jest też dawanie prezentów przed spodziewaną czynnością lekarza. SO uznał, że to prawidłowe ustalenie.

Sędzia Tuleya mówił przy wyroku w SR, że działania CBA w tej sprawie rodzą skojarzenia z metodami "czasów największego stalinizmu". SO uznał, że krytykowane przez SR zatrzymania i nocne przesłuchania pacjentów kardiochirurga "były bez wątpienia legalne, bo miały oparcie w przepisach procedury".

REKLAMA

PAP/fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej