Prezydent Turcji: Kurdowie są równie niebezpieczni co dżihadyści
Recep Tayyip Erdogan zaapelował w Waszyngtonie do Europejczyków, by poparli kampanię jego rządu przeciwko kurdyjskim separatystom. Doszło do przepychanek między demonstrantami i dziennikarzami a tureckimi służbami bezpieczeństwa.
2016-04-01, 10:33
W czwartek siedmiu tureckich policjantów zginęło, a 27 osób zostało rannych w wybuchu samochodu pułapki w Diyarbakirze, największym mieście na południowym wschodzie Turcji, zamieszkanym głównie przez Kurdów. Atak jest przypisywany kurdyjskim separatystom.
- Nie możemy tego tolerować - oświadczył Erdogan w ośrodku analitycznym Brookings Institution. - Mam nadzieję, że kraje europejskie i inne państwa dostrzegają prawdziwe oblicze tych, którzy stoją za tymi atakami - dodał turecki przywódca, która przybył do Waszyngtonu na Szczyt Bezpieczeństwa Nuklearnego.
Erdogan ocenił, że cały świat musi się zjednoczyć, by zwalczyć terroryzm i stwierdził, że Kurdowie są równie niebezpieczni co dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS).
Międzynarodowa koalicja pod dowództwem USA wspiera w Syrii kurdyjską milicję YPG, czyli Ludowe Jednostki Samoobrony, zwalczającą bojowników IS. Z kolei Turcja traktuje YPG jako sojuszników rebeliantów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
REKLAMA
Zachód nie może twierdzić, że istnieją "dobrzy terroryści", tylko dlatego że zwalczają oni dżihadystów z IS - przekonywał Erdogan.
Zanim prezydent Turcji przybył do Brookings Institution, przed budynkiem doszło do starć między ochraniającymi go tureckimi służbami a demonstrantami, którzy mieli przy sobie symbole YPG. Tureccy ochroniarze atakowali też dziennikarzy. Jeden z mężczyzn kopnął amerykańskiego dziennikarza, który próbował filmować starcia. Inni próbowali zablokować dwóm tureckim dziennikarzom wejście do think tanku. Wśród tych dziennikarzy był pracownik dziennika "Zaman", przejętego ostatnio przez tureckie władze.
FILM: - Praworządność wymaga niezależności sądów i ochrony podstawowych praw człowieka, przede wszystkim wolności prasy i swobody wypowiedzi. To ważne zasady, które muszą być chronione. Satyra polityczna w Niemczech, oczywiście, jest objęta wolnością słowa i wolnością prasy. W związku z tym nie ma ani potrzeby, ani możliwości negocjowania tych kwestii - powiedziała Sawsan Chebli, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec. Chebli odpowiedziała w ten sposób na oburzenie, jakie w Ankarze wywołał film, który został wyemitowany w niemieckiej telewizji ARD.
RUPTLY/x-news
REKLAMA
pp/PAP
REKLAMA