Incydent na Bałtyku. Ambasador Rosji zaproszony na rozmowę do MSZ
Z Siergiejem Andriejewem spotkał się podsekretarz stanu MSZ Marek Ziółkowski, który "wyraził zaniepokojenie tym niebezpiecznym zdarzeniem".
2016-04-14, 20:30
Posłuchaj
Rzecznik rządu Rafał Bochenek o incydencie na Bałtyku (IAR)
Dodaj do playlisty
W poniedziałek i we wtorek rosyjskie Su-24 przeleciały 20 razy nad niszczycielem USS Donald Cook, znajdującym się na wodach międzynarodowych na Bałtyku. Na pokładzie okrętu był polski śmigłowiec. Informacje o incydencie przekazały źródła amerykańskie. Biały Dom wyraził zaniepokojenie.
Powiązany Artykuł
Szef MON: będzie reakcja Polski i innych sojuszników na incydent na Bałtyku
Z rosyjskim ambasadorem spotkał się podsekretarz stanu MSZ Marek Ziółkowski, który "wyraził zaniepokojenie tym niebezpiecznym zdarzeniem". "Przede wszystkim podkreślił jednak, że Polska stara się promować dialog na rzecz przeciwdziałania takim wydarzeniom. W tym kontekście przypomniał, że Polska jest inicjatorem propozycji dokonania stosownych zmian w tzw. Dokumencie Wiedeńskim 2011" - zaznaczył Dmochowski w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej Ministerstwa Spraw zagranicznych.
Podkreślił, że celem Polski jest wzmocnienie przewidzianych w tym dokumencie mechanizmów redukcji ryzyka incydentów wojskowych. "Wspólnie z sześcioma innymi państwami, kilka tygodni temu przedstawiliśmy stosowny dokument w tej sprawie na Forum OBWE" - poinformował rzecznik MSZ. Jak relacjonował, "przypominając, że Polska właśnie objęła trzymiesięczne przewodnictwo w Forum, wiceminister Marek Ziółkowski zachęcił stronę rosyjską do podjęcia prac nad takimi rozwiązaniami".
Przelot rosyjskich samolotów
REKLAMA
źródło: youtube/WarLeaks
"Wina Rosji niewątpliwa"
Incydent z udziałem rosyjskich bombowców i amerykańskiego okrętu na Bałtyku to kolejny argument za wzmocnieniem obecności NATO w naszym regionie - uważa szef BBN Paweł Soloch. Jego zdaniem wina Rosji jest niewątpliwa. - To już jest rzecz, która wymaga zdecydowanej odpowiedzi - dodał.
- Na pewno jest to kontynuacja prowokacji rosyjskiej noszącej ryzyko nieprzewidzianego incydentu, który może się przerodzić w jakąś konfrontację militarną. To byłoby najgorsze rozwiązanie. Tutaj stroną winną bez wątpienia jest Rosja i należy dążyć do tego, żeby zatrzymać, póki istnieje taka możliwość, właśnie taki rozwój sytuacji - ocenił szef BBN.
Wcześniej minister obrony Antoni Macierewicz zapowiedział, że będzie jasna odpowiedź ze strony polskiego rządu na incydent z udziałem rosyjskich samolotów bojowych i amerykańskiego okrętu na Bałtyku. Szef MON ocenił, że przeloty rosyjskich samolotów bojowych to wyraz wrogości Rosji wobec Polski, USA i NATO, a Polska od dawna przed tym uprzedzała.
REKLAMA
"Rosja stale prowokuje"
Z kolei sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksander Turczynow, który przebywał w czwartek z wizytą w Warszawie, zwrócił uwagę, że rosyjski samolot demonstrował możliwość ataku na amerykański okręt.
- Rosja jest bardzo agresywna, stale prowokuje, ale będzie ona agresywna tak długo, jak długo będą jej na to pozwalać - ocenił Turczynow. Zwrócił też uwagę, że po zestrzeleniu w listopadzie 2015 r. przez Turcję rosyjskiego bombowca Su-24 na pograniczu turecko-syryjskim "rosyjskie samoloty wojskowe już nie przekraczają granic Turcji".
Polski śmigłowiec "uziemiony"
W środę amerykańskie źródła wojskowe przekazały informacje o incydentach, do których doszło w poniedziałek i wtorek w pobliżu amerykańskiego niszczyciela. Z powodu działań Rosjan odwołano zaplanowane operacje lotnicze polskiego śmigłowca, który był na pokładzie niszczyciela.
Szef MON Antoni Macierewicz
REKLAMA
źródło: TVN24/x-news
We wtorek wokół amerykańskiego okrętu kilkakrotnie przelatywał rosyjski śmigłowiec, którego załoga robiła zdjęcia. Później tego dnia dwa Su-24 przeleciały nad niszczycielem 11 razy. W pewnej chwili przynajmniej jeden z nich zbliżył się do amerykańskiej jednostki na odległość zaledwie 9 metrów. Wydaje się, że rosyjskie samoloty nie były uzbrojone, ale nie zareagowały na podjęte przez załogę niszczyciela USS Donald Cook próby skontaktowania się przez radio - podała agencja AP.
Naruszenie porozumienia
Cytowane przez AP amerykańskie źródła oceniły, że było to naruszeniem porozumienia z lat 70. mającego na celu zapobieganie niebezpiecznym incydentom na morzu. Europejskie dowództwo sił zbrojnych USA wyraziło "głębokie zaniepokojenie tymi niebezpiecznymi i nieprofesjonalnymi rosyjskimi manewrami lotniczymi".
Maksymilian Dura, Defence24
REKLAMA
źródło: TVN24/x-news
Incydent wydarzył się na wodach międzynarodowych w odległości 70 mil morskich (ok. 130 km) od Kaliningradu. USS Donald Cook wyszedł w poniedziałek z portu w Gdyni.
"Bezpieczeństwo zachowane"
Rzecznik ministerstwa obrony Rosji Igor Konaszenkow stwierdził, że rosyjskie samoloty bojowe, przelatując w pobliżu niszczyciela rakietowego USA będącego na wodach międzynarodowych na Bałtyku, przestrzegały wszelkich reguł bezpieczeństwa.
Wyjaśnił, że załogi Su-24 wykonywały w ostatnich dniach planowe loty szkoleniowe nad neutralnymi wodami Morza Bałtyckiego. Trasa przelotu przebiegała przez rejon, w którym znajdował się amerykański niszczyciel. Konaszenkow powiedział, iż był to obszar leżący około 70 km od rosyjskiej bazy morskiej. "Po natrafieniu na okręt będący w polu widzenia, rosyjscy piloci wykonali zwrot i wycofali się, przestrzegając przy tym wszelkich zasad bezpieczeństwa"
REKLAMA
IAR/PAP/fc
REKLAMA