Zapadł wyrok ws. afery podsłuchowej. Marek Falenta skazany na 2,5 roku więzienia
Główny oskarżony w tak zwanej aferze podsłuchowej, Marek Falenta, skazany. Sąd Okręgowy w Warszawie wymierzył mu karę 2,5 roku pozbawienia wolności. Sędziowie nie zastosowali wobec oskarżonego kary w zawieszeniu, ponieważ - jak podkreślił sędzia Paweł Du Chateau - to on był pomysłodawcą przestępczego procederu. Wyrok jest nieprawomocny.
2016-12-29, 17:53
Posłuchaj
Relacja Kseni Maćczak (IAR)
Dodaj do playlisty
Proces rozpoczął się w maju, a sprawa dotyczy nagrywania osób z kręgu polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach od lipca 2013 do czerwca 2014 roku. Ujawnione w mediach nagrania afery podsłuchowej wywołały kryzys w rządzie Donalda Tuska. Znaleźli się na nich ówcześni ministrowie Radosław Sikorski, Bartłomiej Sienkiewicz i Elżbieta Bieńkowska. Nagrano też m.in Sławomira Nowaka, Jacka Rostowskiego, szefa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika. Prokuratura ustaliła, że łącznie podsłuchano ponad sto osób.
Co ujawniła afera podsłuchowa
Paweł du Chateau Naczelną i pierwotną motywacją w tej sprawie była chęć wzbogacenia się(...) Nagrywanie było sposobem prowadzenia biznesu w celu postawienia się w lepszej sytuacji biznesowej
Afera podsłuchowa w rządzie Donalda Tuska ujawniła rozmowy, w których szef MSW mówił o istnieniu państwa tylko teoretycznie, minister spraw zagranicznych o usługiwaniu Amerykanom, a prezes NBP rozmawiał o zmianie ministra finansów.
Bezpośrednio po ujawnieniu afery podsłuchowej w rządzie Donalda Tuska nie doszło do dymisji rządu i nagranych ministrów, czego domagała się opozycja. Premier Tusk stwierdził, że rząd musi wyjaśnić kto odpowiada za nielegalne podsłuchy, a dymisje ministrów byłyby działaniem zgodnym z zamiarami osób stojącymi za podsłuchami.
Ustalenia prokuratury
Śledczy w sprawie afery podsłuchowej zarzuty przedstawili czterem osobom: biznesmenowi Markowi Falencie, jego współpracownikowi Krzysztofowi Rybce i dwóm kelnerom z warszawskich restauracji. Łącznie akt oskarżenia zawierał 81 zarzutów. W toku postępowania ustalono, że jedynym motywem działania oskarżonych były interesy biznesowo-finansowe.
- Materiał dowodowy nie dał podstawy do uznania, że oskarżeni działali w zorganizowanej grupie przestępczej - mówiła ówczesna rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga Renata Mazur. - Materiał dowodowy nie dał żadnych podstaw do uznania, że w sprawie afery podsłuchowej istniał jakiś wątek zagraniczny - dodała.
REKLAMA
Prokuratura żądała dla Falenty kary 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 540 tysięcy zł grzywny oraz 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz grzywny dla Lassoty i Rybki. Chciała odstąpienia od kary wobec N., który miałby wpłacić 50 tys. zł. Obrona wnosiła o uniewinnienie.
Sam Falenta twierdził, że miał informować ABW i CBA, że rozmowy gości restauracji są nagrywane. Zdaniem pełnomocników części pokrzywdzonych - Jacka Rostowskiego i Radosława Sikorskiego - żądania prokuratury były zbyt niskie.
Ze śledztwa wyłączono do odrębnego postępowania szereg innych postępowań. Ostatnio podjęto postępowania prokuratorskie ws. niektórych wątków, poruszanych podczas nagranych rozmów (np. o sprzedaży "Ciechu" i podpalenia budki wartowniczej przy ambasadzie Rosji). Badana też jest akcja prokuratury i ABW w redakcji "Wprost" w celu zabezpieczenia nagrań rozmów oraz inwigilowanie dziennikarzy związanych ze sprawą.
Proces trwał rok
Paweł du Chateau Każdy z nas pojawia się w miejscach publicznych i każdemu z nas powinno zależeć na tym, by bez naszej zgody nikt nie nagrywał prywatnych rozmów
Sąd Okręgowy w Warszawie skazał na 2,5 roku więzienia (bez zawieszenia) biznesmena Marka Falentę. Kelner Konrad Lassota i szwagier Falenty Krzysztof Rybka zostali skazani na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Za pomoc śledczym sąd odstąpił od ukarania kelnera Łukasza N. ale musi on zaś wpłacić 50 tys. zł tzw. świadczenia pieniężnego. Sąd orzekł przepadek korzyści z przestępstwa, uzyskanych przez N. (92,5 tys. zł) oraz Lassotę (27,5 tys. zł).
Wyrok jest nieprawomocny; można się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
REKLAMA
Uzasadnienie sądu
Uzasadniając wyrok skazujący sąd uznał, że "naczelną i pierwotną motywacją w tej sprawie była chęć wzbogacenia się", a Falenta był jedynym pomysłodawcą przestępczego procederu oraz "wyłącznym dysponentem nagrań". "Oskarżeni, będąc w pełni świadomi podejmowanych działań i ich sprzeczności z prawem, przez długi okres rozmyślnie i konsekwentnie nagrywali rozmowy" - mówił sędzia Paweł du Chateau. Dodał, że wykazywali się przy tym "sporą determinacją" i "sprawną logistyką".
- Nie sposób podzielić stanowiska niektórych pełnomocników oskarżycieli posiłkowych forsujących tezę, iż początkowym i głównym celem oskarżonych miało być nagrywanie osób z kręgu władzy. Jakakolwiek inna niż finansowa motywacja sprawców, w ocenie sądu, nie znajduje oparcia w poczynionych ustaleniach faktycznych - powiedział sędzia du Chateau.
Według niego intencją całego procederu nie było ujawnienie nieprawidłowości ówczesnej władzy. Dla Falenty - jak ocenił sąd - był "to sposób prowadzenia biznesu" w celu postawienia się w lepszej sytuacji biznesowej.
REKLAMA
Sędzia przypomniał, że Falenta przedstawiał się jako pomagający organom państwa. Przyznał, że w świetle dowodów przeprowadzonych na procesie z wyłączeniem jawności, nie ulega wątpliwości, że spotykał się on z funkcjonariuszami CBA i ABW. Sędzia dodał zarazem, że przed sądem zaprzeczyli oni, aby Falenta informował ich, że politycy są nielegalnie nagrywani w restauracjach. Zdaniem sądu trudno uznać, by Falenta działał tu w interesie publicznym.
- On te kontakty traktował czysto instrumentalnie, licząc na pomoc służb w razie kłopotów - mówił sędzia du Chateau.
Sąd zaznaczył, że Łukasz N., przesłuchiwany po raz pierwszy, nie przyznał się. - Sytuacja, gdy osoba podejrzana pierwotnie nie przyznaje się, ale potem zmienia swoje stanowisko procesowe i składa wyjaśnienia, nie jest niczym nadzwyczajnym w praktyce prowadzonych postępowań karnych. Z takiego faktu w żaden sposób nie można wyciągnąć wniosku, że wyjaśnienia takiej osoby są skutkiem niedozwolonych działań np. organów prowadzących postępowanie - podkreślił sędzia.
Według wyjaśnień N. "początkowo miały być nagrywane tylko spotkania o biznesowym charakterze". "Kiedy Falenta zauważył, że w restauracji Sowa i Przyjaciele spotyka się także świat polityki (...) to, jak stwierdził, dla Falenty wszystkie informacje były przydatne" - relacjonował sędzia wyjaśnienia N.
REKLAMA
Sąd dał wiarę N., który przyznał się do zarzutów i złożył obszerne wyjaśnienia, że za pieniądze od Falenty nagrywał gości restauracji. Według sądu, jego wyjaśnienia generalnie potwierdził Lassota, a wspierają je inne dowody.
- Przestępczy proceder rejestrowania i utrwalania prywatnych rozmów gości dwóch warszawskich restauracji trwał nieprzerwanie przez okres 14 miesięcy od kwietnia 2013 r. do czerwca roku następnego i obejmował łącznie 66 poszczególnych zachowań sprawczych - wskazał sąd. Dodał, że zamiar sprawców "był przemyślany i ugruntowany".
Podkreślił też, że w sprawie naruszono konstytucyjne prawo do prywatności osób, które nagrano bez ich zgody i wiedzy. - Prawo to jest wartością nadrzędną wobec innych dóbr - dodał.
Wymiar kary
Uzasadniając wymiar kary dla Falenty sędzia mówił, że "każda inna kara niż kara pozbawienia wolności prowadziłaby do przekonania o praktycznie bezkarności takiego nagannego zachowania". Według sądu, taka kara zrealizuje swe cele zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i tzw. prewencji ogólnej. Sędzia dodał, że kara bez zawieszenia ukaże też nieopłacalność nagrywania prywatnych rozmów, czego ofiarą może paść - jak powiedział - "każdy obywatel". "Każdy z nas pojawia się w miejscach publicznych i każdemu z nas powinno zależeć na tym, by bez naszej zgody nikt nie nagrywał prywatnych rozmów" - oświadczył sędzia.
REKLAMA
Uzasadniając odstąpienie od kary wobec N. sędzia podkreślił, że ujawnił on osoby uczestniczące w przestępstwie oraz jego istotne okoliczności. Zgodnie z prawem obliguje to sąd do nadzwyczajnego złagodzenia kary, co w tym przypadku polega na odstąpieniu od jej wymierzenia i orzeczenia tzw. świadczenia pieniężnego.
Lassota jako swą motywację wskazał "nieprawidłowości popełniane przez funkcjonariuszy publicznych". Sędzia du Chateau podkreślił, że kelner nie podjął działań, by poinformować o tych nieprawidłowościach - nawet po wybuchu afery, gdy zniszczył pendrivy. Według sędziego, wydana przez Lassotę publikacja książkowa o aferze była "czerpaniem korzyści ze swego przestępstwa", wobec którego nie przejawiał on - zdaniem sądu - żadnej refleksji.
Żaden z podsądnych nie stawił się na ogłoszeniu wyroku. Obrońcy Falenty już zapowiedzieli apelację. Adwokat Marek małecki kwestionowali uznanie przez sąd, że ich klient kierował się motywacją finansową i że nie informował CBA i ABW o nielegalnym nagrywaniu polityków. Szczegółów apelacji ujawnić jednak nie chciał.
Z kolei prokuratura uważa, że wyrok jest słuszny. Prokurator Adam Borkowski dodał, że w odniesieniu do Falenty z jednej strony wyrok jest surowszy od wniosku prokuratury, jeśli chodzi o karę pozbawienia wolności, z drugiej strony nie zawiera jednak wnioskowanej przez prokuraturę grzywny. Zaznaczył, że na obecnym etapie nie może jednak przesądzić, czy będzie apelacja. Zapowiedział, że prokuratura wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku.
REKLAMA
ksem/
REKLAMA