"ULC nie dopełnił obowiązków ws. zaświadczenia szefa Amber Gold o niekaralności"
- Przy rozpatrywaniu wniosku przewoźnika zawsze coś ucieknie - przyznał były naczelnik z Urzędu Lotnictwa Cywilnego Grzegorz Gaweł.
2017-04-05, 20:31
Posłuchaj
Grzegorz Gaweł - były naczelnik jednego z wydziałów w Departamencie Rynku Transportu Lotniczego ULC - powiedział, że dyrekcja podchodziła do pomysłu zawieszenia koncesji przewoźnikowi niechętnie (IAR)
Dodaj do playlisty
Przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold zeznawał w środę były wiceprezes (w latach 2006-2012) Urzędu Lotnictwa Cywilnego Zbigniew Mączka. Jako wiceprezes odpowiadał on za nadzór nad Departamentem Rynku Transportu Lotniczego, który był odpowiedzialny m.in. za koncesje dla przewoźników lotniczych, a także nadzorował wydział odpowiadający za ochronę lotnisk oraz komisję ochrony praw pasażerów.
W połowie 2011 roku Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, a pod koniec 2011 roku w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe). Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 roku.
"Było kilka firm w trudnościach finansowych"
Podczas przesłuchania członkowie komisji śledczej zapytali świadka o kwestię wydania koncesji dla linii lotniczych Jet Air, pomimo że firma ta borykała się z poważnymi problemami finansowymi. - Jet Air miała poważne kłopoty finansowe, znalazła inwestora, który zechciał włożyć w nią pieniądze. Od momentu, w którym ten inwestor się pojawił, znikły sygnały, że Jet Air jest niezbyt wiarygodnym dłużnikiem - powiedział Zbigniew Mączka.
Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) zwróciła uwagę, że Jet Air nie składało sprawozdań finansowych. - Firma miała trudności, zwlekała z przekazaniem sprawozdania finansowego i to jest rzecz, która rzeczywiście mogła być wyegzekwowana w postaci kar finansowych - przyznał świadek. - Sama kiepska sytuacja finansowa przewoźnika nie oznacza, że należy oczywiście stosować "broń atomową" i zawieszać koncesję - stwierdził.
REKLAMA
Szefowa komisji wskazała, że według Najwyższej Izby Kontroli sześć samolotów Jet Air nie było ubezpieczonych i zapytała świadka, czy ULC miał kopie dokumentów ubezpieczenia. Gdy Mączka nie potrafił sobie przypomnieć, dopytywała, czy w takim razie możliwa była zmiana koncesji Jet Air na OLT Express, jeśli nie było wszystkich dokumentów.
Mączka odpowiedział, że to była tylko zmiana nazwy i dokapitalizowanie, co Wassermann skomentowała, że ULC zaakceptował dokapitalizowanie, choć nie miał sprawozdania finansowego, nie było też na czas opłaty za zmianę koncesji ani oświadczenia o pełnieniu funkcji przez osoby z zagranicy. - Czy wolno było wydać koncesje bez wszystkich dokumentów? - zapytała. - Wydaje mi się, że nie, ale te dokumenty istniały, bo zostały potem dosłane - oznajmił świadek.
W trakcie przesłuchania Wassermann nawiązała też do kwestii dokapitalizowania Jet Air przez Amber Gold, które ostatecznie okazało się mniejsze niż deklarowała spółka Marcina P. - Jak pan zweryfikował, na jakim dokumencie, że Jet Air będzie w stanie wykonywać swoje zobowiązania finansowe? - zapytała. Świadek podkreślił: "Nie pamiętam w tej chwili. Jest prawdopodobnie to wszystko odnotowane w dokumentach papierowych. Istotną rzeczą jest to, że po raz pierwszy spotykaliśmy się z sytuacją, w której ewidentny oszust chce zainwestować pieniądze w lotnictwo".
Andżelika Możdżanowska (PSL) odnosząc się do kwestii problemów Jet Air oraz braku sprawozdań finansowych, zapytała świadka, czy gdyby ULC zawiesił tym liniom koncesję, to Amber Gold miałoby w co inwestować. - Gdybyśmy zlikwidowali firmę Jet Air wcześniej, to Amber Gold poszukałby sobie innej linii lotniczej albo zmienił plany - ocenił Mączka. - Być może dzisiaj rozmawialibyśmy o innej firmie, w którą by zainwestował, bo było kilka firm w trudnościach finansowych - dodał.
REKLAMA
Krzysztof Brejza (PO) zapytał, czy ULC w sprawie OLT Express bał się zarzutu, że paraliżuje swobodę działalności gospodarczej, stąd ostrożność w podejmowaniu decyzji. - Nie sądzę, żebyśmy się obawiali, ale wśród wszystkich pracowników Urzędu było przekonanie, że świadczone usługi przewozowe, zwłaszcza w takim momencie jak wtedy, powinny być obecne na rynku (...) Gdyby rygorystycznie podejść do wszystkich sprawozdań finansowych uderzyłoby to we wszystkich wtedy działających przewoźników - skomentował.
"Rzeczywiście nie dostarczono na czas zaświadczenia"
Jarosław Krajewski (PiS) zapytał o kwestie zaświadczenia o niekaralności Marcina P., którego ten nie dostarczył, choć między sierpniem a grudniem 2011 roku był prezesem OLT Express. Mączka przyznał, że rzeczywiście nie dostarczono na czas zaświadczenia o niekaralności prezesa OLT Express i było to przeoczenie urzędnika w departamencie. Wyszło to jednak po jakimś czasie, w lutym 2012 roku, ale wtedy był już inny prezes OLT Express. - Zaświadczenie o niekaralności to dokument, który powinien być, a którego nie było - powiedział świadek.
Wytłumaczył jednak, że takie przeoczenie "to kwestia kontaktu z wyrachowanym człowiekiem", bo "wcześniejsi przewoźnicy starali się uczciwie postępować" i nikt, kto był karany, nie ubiegał się o koncesję.
Świadek stwierdził, że każdy kto chciał zainwestować swoje pieniądze w Amber Gold, powinien się dwa razy zastanowić. Inaczej jednak można było podchodzić do inwestycji Amber Gold, takich jak OLT Express, bo "to nie jest dawanie panu P., tylko zabieranie". Tym niemniej - ocenił - Marcinem P. powinna się wcześniej zająć prokuratura, jeszcze zanim zainwestował w OLT Express. - Z bólem serca muszę stwierdzić, że czasem zawodzimy się na instytucjach państwowych - oświadczył Mączka.
REKLAMA
Krajewski zapytał także, czy fakt współpracy syna Donalda Tuska, Michała Tuska z OLT Express miał znaczenie dla oceny tej firmy przez ULC. Mączka odpowiedział, że o tym, iż syn Donalda Tuska pracował w OLT, dowiedział się stosunkowo niedawno. - Na jakimś odległym lotnisku pracownikiem może być każdy - zaznaczył.
"Ze sprawozdaniami finansowymi spółek OLT był problem"
Powiązany Artykuł

Zeznania Grzegorza Gawła, byłego naczelnika w ULC
Przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold zeznawał w środę także były naczelnik z Urzędu Lotnictwa Cywilnego Grzegorz Gaweł. Podczas przesłuchania wyjaśnił, że do jego obowiązków należało zarządzanie Wydziałem Lotniczej Działalności Gospodarczej w Departamencie Rynku Transportu Lotniczego Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Do zadań tego wydziału należały m.in. kwestie związane z koncesjami czy z zezwoleniami.
- Ze sprawozdaniami finansowymi spółek OLT był problem, szczególnie jeśli chodzi o spółkę OLT Express Regional, a wcześniej Jet Air. Był problem z pozyskaniem sprawozdania finansowego wraz z opinią biegłego rewidenta - powiedział Gaweł. W związku z brakiem sprawozdań finansowych - jak wyjaśnił - ULC wysyłał wezwania do przewoźnika.
Członkowie komisji śledczej dopytywali, w jaki sposób urzędnicy ULC próbowali wyegzekwować dokumenty finansowe od tego przewoźnika. Świadek podkreślił, że odpowiadał za czynności związane "czysto z samymi koncesjami". Jak dodał, jeśli chodzi o kwestie finansowe zajmował się tym inny wydział.
REKLAMA
Jak wytłumaczył, przewoźnicy lotniczy, m.in. ówczesny prezes Jet Air Krzysztof Wicherek pojawiał się od czasu do czasu w Urzędzie i "sprzedawał bajkę". - Z tego co pamiętam, była taka bajka, że biegły rewident w połowie badania ich zostawił i teraz muszą szukać od nowa i dlatego to wszystko się opóźnia. Dla mnie coś takiego kwalifikowało do tego, aby się sprawą zająć na poważnie. Skłaniałem się do tego, aby koncesję zawiesić - zaznaczył.
Wassermann zapytała świadka, czy sygnalizował swojej przełożonej Annie Kolmas, jakie jest jego stanowisko. - To było w toku rozmów. Jest gdzieś tam nawet (...) w systemie obiegu informacji elektronicznej pytanie o potwierdzenie wprost, że dyrekcja chce, abyśmy nie przestrzegali przepisów prawa w stosunku do Jet Air, tylko byśmy opierali się na jakichś kolejnych bajkach - powiedział Gaweł.
- Ten dokument prawdopodobnie uległ zniszczeniu, ponieważ komisja nim nie dysponuje - wtrąciła Wassermann, dopytując, jaki był efekt tego zapytania i do kogo było ono adresowane. - Dostałem polecenie, aby nadal czekać. Z tego co pamiętam, była to korespondencja z dyrektor Kolmas - odparł świadek. Nie potrafił jednak doprecyzować, kiedy miała ona miejsce, ani czym miała się skończyć.
"Na spotkaniach z dyrekcją dało się więcej załatwić"
REKLAMA
Świadek powtórzył, że był też zwolennikiem tego, aby znacznie wcześniej, co najmniej zawiesić koncesję przewoźnikowi ze względu na sprawozdania finansowe. - Tutaj była argumentacja dyrekcji, że byłoby to zakończenie działalności podmiotu gospodarczego, który ma szansę się rozwinąć. Dyrekcja nie podzielała mojego zdania - wskazał. Gaweł zaznaczył jednocześnie, że w tamtym czasie wielu przewoźników było w trudnej sytuacji finansowej, łącznie z LOT-em.
Witold Zembaczyński (Nowoczesna) dopytywał o organizację pracy w ULC. - Czyli wystarczyło dobrze zbajerować urzędników i można było osiągnąć cel? - zapytał.
- Bardzo często wyglądało to tak, że jeśli jakiś przedsiębiorca miał jakieś problemy, nie mógł przeskoczyć jakichś barier formalnych do uzyskania zezwoleń, koncesji, to umawiał się na spotkanie. To była praktyka bardzo często spotykana. Na tych spotkaniach, mam wrażenie, dyrekcja była znacznie bardziej uległa, zgodna. Po prostu więcej dało się załatwić takim podmiotom, jeśli przychodziły na spotkania - oznajmił świadek. Podkreślił jednocześnie, że nie można wiązać takich spotkań z korupcją.
"Przy rozpatrywaniu wniosku zawsze coś ucieknie"
Kilku posłów zapytało o okoliczności przeoczenia przez pracowników faktu niedostarczenia przez szefa Amber Gold Marcina P. zaświadczenia o niekaralności.
REKLAMA
Gaweł przyznał, że jego pracownik badający wniosek koncesyjny OLT Express nie zauważył, że w ramach zmian w zarządzie pojawił się Marcin P., a skoncentrował się na innych elementach wniosku o zmianę koncesji, przede wszystkim finansowych. W efekcie o tym że P. był w zarządzie OLT Express Urząd dowiedział się, gdy przestał on być członkiem.
Przekonywał, że nawet gdyby ULC wcześniej zauważył brak zaświadczenia Marcina P, zapewne "ta osoba by wcześniej została zmieniona". To nie była bowiem - dodał - podstawa do cofnięcia koncesji dla OLT Express. - To nie było działanie celowe, to był błąd człowieka - stwierdził.
Wielokrotnie indagowany w tej sprawie przez kolejnych posłów przekonywał, że nie przegapiono w tym przypadku, że prezes był karany, ale przegapiono jedynie, że wraz ze zmianą Jet Air na OLT Express zmieniła się osoba na stanowisku prezesa.
Wytłumaczył, że podmioty ubiegające się o koncesję nie raz zmieniały skład zarządu, "w ogóle nas nie informując". - Przy rozpatrywaniu wniosku przewoźnika zawsze coś ucieknie - stwierdził, na co zareagowała oburzeniem Możdżanowska, mówiąc, że jest jej przykro, iż urzędnik państwowy mówi coś takiego.
REKLAMA
Komisja śledcza ds. Amber Gold
Powiązany Artykuł

Afera Amber Gold
Powołana w lipcu ubiegłego roku komisja śledcza ma zbadać i ocenić prawidłowość i legalność działań podejmowanych wobec Amber Gold przez: rząd, w szczególności ministrów finansów, gospodarki, infrastruktury, spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i podległych im funkcjonariuszy publicznych. Zbadać ma też działania, jakie podejmowali w sprawie spółki: prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), Generalny Inspektor Informacji Finansowej i prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
A także prokuratura oraz organy powołane do ścigania przestępstw, w szczególności szefowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz Komendant Główny Policji i podlegli im funkcjonariusze publiczni. Komisja śledcza ma także zbadać działania podejmowane w sprawie Amber Gold przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Afera Amber Gold
Powstała w 2009 roku firma Amber Gold kusiła klientów wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.
Głośno o firmie zrobiło się w lipcu 2012 roku, kiedy kłopoty finansowe zaczęły mieć linie lotnicze OLT Express, których właścicielem było Amber Gold. Zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika. 13 sierpnia 2012 roku firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Proces, w którym oskarżeni są były prezes spółki Marcin P. i jego żona Katarzyna P. trwa przed gdańskim sądem od 21 marca ubiegłego roku. Marcin P. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Oskarżony nie zgodził się odpowiadać na żadne pytania, w tym także swojego obrońcy. Katarzyna P. też nie przyznała się do żadnego z zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień.
Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
REKLAMA
W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia.
TVP
kk
REKLAMA