Atak chemiczny w Syrii. Amerykański sekretarz stanu: Rosja musi się zastanowić, czy chce wciąż popierać Baszara al-Assada

2017-04-06, 12:40

Atak chemiczny w Syrii. Amerykański sekretarz stanu: Rosja musi się zastanowić, czy chce wciąż popierać Baszara al-Assada
Ambasador USA przy ONZ Nikki Haley pokazuje zdjęcia ofiar ataku w Syrii. Foto: PAP/EPA/JUSTIN LANE

Amerykański sekretarz stanu powiedział, że nastał czas, by Rosja zastanowiła się, czy będzie nadal wspierać prezydenta Syrii Baszara al-Assada. To reakcja Rexa Tillersona na atak chemiczny w syryjskiej prowincji Idlib. Wiele wskazują na to, że za śmierć około stu osób odpowiadają syryjskie władze. Bilans ofiar rośnie.

We wtorek rano samoloty z trującym gazem zbombardowały miasto Khan Shejkhun i zabiły od 72 do ponad stu osób. Kraje zachodnie i syryjska opozycja twierdzą, że nalotu dokonały syryjskie wojska rządowe. Turcja twierdzi, że doszło do zbrodni przeciwko ludzkości. Władze Syrii odrzucają oskarżenia.

Światowa Organizacja Zdrowia i Lekarze bez Granic potwierdzili, że doszło do ataku chemicznego. Miejscowi lekarze donieśli, że na miasto zrzucono sarin, czyli gaz paraliżujący układ nerwowy.

O ataku chemicznym mówią świadkowie. “Trzech naszych kolegów z Białych Hełmów było na miejscu zaraz po eksplozji pierwszego pocisku. Nie wiedzieli, że to był pocisk chemiczny i szybko stracili przytomność. Dobiegliśmy do nich i zaczęliśmy ewakuować rannych. Widzieliśmy pianę na ich ustach. Zabraliśmy dwójkę rannych, ale po chwili sami upadliśmy” - mówi Abed Nourelddeine z oddziału Białych Hełmów w Idlib.

Izraelski wywiad twierdzi, że zielone światło do nalotu miał dać ktoś z najwyższego rangą otoczenia syryjskiego prezydenta. Sprawę badają eksperci z ONZ.

W związku z atakiem na wniosek Francji zwołano nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Coraz więcej ofiar śmiertelnych, pół tysiąca rannych

Ciągle liczba ofiar wtorkowego ataku chemicznego w Syrii. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka szacowały wczoraj liczbę zabitych na co najmniej 86, a inne źródła mówią o ponad stu ofiarach. Miejscowe szpitale nie są w stanie zaopiekować się wszystkimi rannymi. 

Wtorkowy nalot na miasto Khan Shejkhun w prowincji Idlib jest najbardziej krwawym atakiem z użyciem broni chemicznej w Syrii od co najmniej trzech lat. Wśród ofiar nawet jedną trzecią mogą stanowić dzieci. Niektóre źródła mówią też o niemal pół tysiącu rannych. Syryjskie szpitale alarmują, że nie mają środków, potrzebnych, by zająć się poszkodowanymi. Część rannych trafiła na leczenie do Turcji. 

Ostatnia prowincja, która opiera się Assadowi

Miejscowi aktywiści oraz Stany Zjednoczone i Wielka Brytania twierdzą, że nalotu dokonała armia prezydenta Baszara al-Asada. Przypominają, że Idlib to ostatnia syryjska prowincja, w której bronią się przeciwni Asadowi rebelianci. Syryjska armia odrzuca oskarżenia i twierdzi, że zbombardowała jedynie składy broni partyzantów, a w nich przechowywane były trujące substancje. Podobnie twierdzi Rosja, ale rebelianci odrzucają taką wersję.

Rosja zawetowała rezolucję

Rada Bezpieczeństwa ONZ, której spotkanie zwołały wczoraj Francja i Wielka Brytania, nie zdołała uchwalić rezolucji w sprawie ataku, bo tekst dokumentu zawetowała Rosja. Równocześnie jednak ONZ chce rozpocząć śledztwo w sprawie domniemanego popełnienia zbrodni wojennej w prowincji Idlib.

Nadejdzie dzień, gdy międzynarodowy wymiar sprawiedliwości zadecyduje o losie prezydenta Syrii Baszara al-Assada, który morduje własny naród - oświadczył potem w czwartek w telewizji CNEWS szef francuskiej dyplomacji Jean-Marc Ayrault.
Nawiązując do wtorkowego ataku chemicznego w Syrii, Ayrault podkreślił, że nie można pozwolić, aby winni takich zbrodni pozostali bezkarni. - Istnieją śledztwa, komisje ONZ (...). Będzie sądzony jako zbrodniarz wojenny - powiedział. 

Pytany o wysiłki podejmowane w ramach ONZ w celu przegłosowania przez Radę Bezpieczeństwa projektu rezolucji potępiającej ten atak, Ayrault zapewniał, że "po tym, co się stało, Francja chce uzyskać rezolucję".

- Jest to trudne, bo do teraz za każdym razem, gdy składaliśmy projekt rezolucji, Rosjanie zgłaszali weto i czasami byli wspierani przez weto chińskie. (...) Musimy jednak współpracować w tej sprawie, ponieważ te masakry muszą się skończyć - kontynuował.
- Trzeba potępić broń chemiczną i przeprowadzić śledztwo, aby dowiedzieć się, co się naprawdę stało, jakiej broni i jakich substancji użyto, i działać, aby to się skończyło - dodał.

W środę odbyło się pilne posiedzenie RB ONZ, podczas którego odroczono głosowanie w sprawie projektu rezolucji potępiającej atak chemiczny, by dać Zachodowi czas na negocjacje z Rosją, która jest sojuszniczką Damaszku.

Według oenzetowskich dyplomatów głosowanie nad projektem złożonym przez Waszyngton, Paryż i Londyn może się jednak odbyć jeszcze w czwartek.

Moskwa uznała, że ten projekt jest "nie do przyjęcia" i przedstawiła własny projekt.

IAR/PAP/agkm

Polecane

Wróć do strony głównej