Polski emigrant w Wielkiej Brytanii: oni tańczą, malują kredkami, tatuują sobie pszczoły, a ludzie giną

- Chaos to właściwe określenie. To już trzeci zamach w ciągu ostatnich trzech miesięcy. W marcu mieliśmy atak na moście Westminsterskim, potem Manchester i kolejny raz Londyn - mówił w wywiadzie dla PolskieRadio.pl Adrian Wachowiak, politolog i dziennikarz ("Wyspa Emigranta").

2017-06-06, 18:43

Polski emigrant w Wielkiej Brytanii: oni tańczą, malują kredkami, tatuują sobie pszczoły, a ludzie giną

Adrian Wachowiak jest politologiem i dziennikarzem na codzień mieszkającym w Wielkiej Brytanii. Prowadzi portal wyspaemigranta.co.uk, zajmujący się sprawami Polaków na Wyspach oraz bieżącymi wydarzeniami społeczno-politycznymi. 

Powiązany Artykuł

Londyn free 1200.jpg
Zamach w Londynie. Dlaczego Europa przegrywa z terroryzmem?

CZĘŚĆ I - Terror. "Tak umiera cywilizacja"

Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl: W sobotę miał miejsce zamach w Londynie. Wcześniej zaatakowano dzieci w Manchesterze, a w marcu również celem była stolica. Czy władze i służby Wielkiej Brytanii panują nad sytuacją? Bo szczerze mówiąc powoli zaczyna to przypominać chaos.

Adrian Wachowiak: Chaos to właściwe określenie. To już trzeci zamach w ciągu ostatnich trzech miesięcy. W marcu mieliśmy atak na moście Westminsterskim, potem Manchester i kolejny raz Londyn. Co prawda pani premier Theresa May twierdzi, że służby pracują non-stop i udaremniły przynajmniej pięć innych zamachów terrorystycznych w tym czasie. Trzeba podkreślić informacje służb specjalnych po atakach, opisy większości zwyrodnialców którzy dokonywali rzezi wskazują, że byli oni znani policji, byli raportowani. 

(Film - Sześć osób zginęło w atakach terrorystycznych w stolicy Wielkiej Brytanii. Źródło: STORYFUL/X-NEWS) 

REKLAMA

Policja miała znać jednego z zamachowców z London Bridge. Wywiązała się z tego kłótnia polityczna, lider Partii Pracy Jeremy Corbyn nawoływał nawet do dymisji May twierdząc, że obcięła pieniądze na policję i dlatego nie miała ona czasu przyjrzeć się podejrzanemu ekstremiście.

Dotykamy tutaj dużo szerszego problemu, można go określić dwoma słowami: poprawność polityczna. Policja jest nią skrępowana. W żaden sposób działania policji nie mogą wykraczać poza pewne normy. Media donosiły, że rodzina zamachowca znanego policji zaangażowana była w działalność ekstremistyczną. Mieli zmuszać sąsiadów do przejścia na islam, grozić im. Poza odnotowaniem tego faktu w notatkach, policja nic nie zrobiła.

(Film - Premier Wielkiej Brytanii w emocjonalnym przemówieniu potępiła "perwersyjny" islamski fundamentalizm. Źródło: AP/X-NEWS) 

Jeżeli dotyczyłoby to Polaka, lub kogoś o jaśniejszym kolorze skóry, to sprawa wyglądałaby inaczej. Żyjemy w świecie zdominowanym przez polityczna poprawność. I wszyscy na tym cierpimy. Policja ma związane ręce.

Z racji swojego zawodu, bardzo często mam styczność ze studentami policji. Oni są od poziomu szkoły nauczeni absolutnej tolerancji, nawet tolerancjanizmu. Trudno to wytłumaczyć, oni mają zakaz wykazywania jakiejkolwiek agresji. Najlepszym tego zobrazowaniem było nagranie z wczorajszego koncertu charytatywnego w Manchesterze - policjant w takiej typowej angielskiej czapce tańczy z dziećmi w kółeczku.

REKLAMA

Opatrzyłem to komentarzem na Twitterze - "tak umiera cywilizacja". Oni sobie tańczą malują kredkami czy tatuują sobie pszczoły a ludzie giną.  

Jak wygląda uzbrojenie policji? Pamiętam bo zamachu marcowym doszła informacja o tym ,ze policjanci, który miał bronić brytyjskiego parlamentu, nie miał przy sobie broni. Po ostatnim zamachu również mamy doniesienia, że policjanci w Londynie są nieuzbrojeni. Sytuacja wydaje się być kuriozalna.

Bo nie są. Policjanci generalnie nie są uzbrojeni. Abstrahując nawet od zamachów terrorystycznych, w tym roku, zimą, młoda policjantka została zastrzelona przez jakiegoś kryminalistę, bo nie miała się czym bronić. Tak właśnie działa polityczna poprawność. Oni się tym szczycą. Nabijają się z Amerykanów, że tyle ludzi tam ginie, że tak często używają broni.

"

Policjanci generalnie nie są uzbrojeni. Abstrahując nawet od zamachów terrorystycznych, w tym roku, zimą, młoda policjantka została zastrzelona przez jakiegoś kryminalistę, bo nie miała się czym bronić. Tak właśnie działa polityczna poprawność. Oni się tym szczycą. Nabijają się z Amerykanów, że tyle ludzi tam ginie, że tak często używają broni. Tyle, że statystyki przestępczości wcale się nie różnią

Adrian Wachowiak

Tyle, że statystyki przestępczości wcale się nie różnią. Policjanci są de facto bezbronni. Obraz, który widzieliśmy w sobotę, tzn. ludzie, przechodnie, którzy byli w pobliżu, starali się zatrzymać terrorystów czymkolwiek, krzesłami, kubkami itd., czym popadło. To nawet nie chodzi o to, że policjanci nie są uzbrojeni. Posiadanie gazu obezwładniającego, pałki policyjnej, już nie mówię o możliwości noszenia noża czy broni, jest surowo zabronione. To jest po prostu rozbrojony kraj, podobnie jak cała zachodnia Europa.

Zastanawiałem się czy jeżeli mielibyśmy możliwość posiadania broni, to czy zamach sobotni zakończyłby się w taki sposób. Terroryści zostaliby spacyfikowani dużo wcześniej.

REKLAMA

Nie wiem czy dobrze rozumiem - mieszkańcy Wielkiej Brytanii nie mogą mieć przy sobie np. gazu pieprzowego do samoobrony?

Nie. Jeżeli pan nie siedzi - radzę usiąść. Kilka lat temu miała miejsce głośna sytuacja. Pewien człowiek zmówił gaz pieprzowy przez internet ze Stanów Zjednoczonych. Ten gaz na granicy został zarekwirowany a ów człowiek - aresztowany. Tak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o broń.

Dotykamy czegoś, co z perspektywy Polski jest nie do pomyślenia. Jeżeli chciałbym mieć wiatrówkę, ja nie mogę tej wiatrówki tak po prostu kupić, muszę ją zarejestrować. Istnieje wiele więcej obostrzeń, niekiedy kuriozalnych.

Jest nawet zakaz sprzedawania nożyczek niepełnoletnim. Mam nastoletnich synów, gdybym ich posłał do sklepu po nożyczki, zostaliby odesłani z kwitkiem. Nie można sprzedać dziecku nożyczek.

Dziwne, przecież dzieci używają nożyczek, choćby w szkole.

To pokazuje jaką drogę przeszliśmy. Parę miesięcy temu czytałem artykuł, w którym mowa była o tym, jak nastoletnie dzieci w latach 50. XX w. przynosiły do szkoły własną broń na zajęcia ze strzelania. Widzimy jak to się wszystko zmieniło w ciągu 60 lat. A czy jesteśmy dziś bezpieczniejsi? Śmiem wątpić.

REKLAMA

Polska również jest rozbrojona, aczkolwiek nie ma problemu zakupem np. gazu pieprzowego czy nawet paralizatora w sklepie z bronią. A jak Polacy w Wielkiej Brytanii odnoszą się do zamachów? Jak wygląda reakcja społeczności polskiej?

Ta reakcja różni się proporcjonalnie od odległości zamieszkania od miejsca zamachu. W samym Londynie, sądząc po znajomych, Polacy starają się robić dobrą minę do złej gry. "Wszyscy razem stoimy murem przeciwko terroryzmowi" i podobne frazesy.

Z drugiej strony Polacy są zdroworozsądkowi, nikt normalny w dzisiejszych czasach nie twierdzi, że się nie boi. Moje dorastające dzieci, chodzą np. na koncerty. Z automatu jestem niespokojny. Nie można oczywiście popadać w jakąś paranoję. Jest różnica pomiędzy życiem w strachu a paranoją. Odczuwać strach nie jest niczym nadzwyczajnym, niczym głupim czy złym. Natomiast twierdzenie, że wszystko jest ok, jest oszukiwaniem siebie.

Tak jak np. Sadiq Khan, burmistrz Londynu, stwierdził, że nie ma czym się przejmować.

Dziś słyszałem, że powiedział, że Londyn jest najbezpieczniejszym miastem na świecie,.

Tak dokładnie powiedział. Wywiązała się nawet z tego twiitterowa wojenka między Khanem a Donaldem Trumpem. Postawa Khana to jest właśnie oszukiwanie siebie. Jeżeli w ciągu trzech ostatnich miesięcy mamy trzy ataki terrorystyczne, jeżeli premier rządu brytyjskiego wychodzi przed kamery i mówi, że przynajmniej pięć innych zostało w tym czasie udaremnionych, jeżeli mamy dane statystyczne, choćby te z zeszłego roku, które mówią, że 60 proc. muzułmanów nie poinformowałoby służb gdyby wiedziało o planowanym zamachu terrorystycznym, to nie jest dobrze. Jesteśmy bardzo daleko od normalności.

REKLAMA

(Film - Burmistrz Londynu do organizatorów ataku na London Bridge: Nie wygracie. Pokonamy was. Źródło: RUPTLY/X-NEWS)

Słowa Sadiqa Khana to po prostu ciąg dalszy tej politycznej poprawności. To po prostu głupota.  

Pani premier May mówiła po ataku w Londynie, że ideologia zamachowców nie ma nic wspólnego z islamem. Trudno oczekiwać od niej czy w ogóle od polityków brytyjskich czegoś innego. Nie potępią oni w żaden sposób religii muzułmańskiej, gdy duża część ich wyborców to wyznawcy Allaha.

Dalej żyjemy w schizofrenicznym świecie politycznej poprawności. Każdy z tych zamachowców wykrzykiwał "Allahu agbar!". Można oczywiście powiedzieć, że to ekstremiści, że to garstka. Można się dalej oszukiwać. Tylko częstotliwość zamachów jest coraz większa. Jeżeli służy nie nadążają z rozbijaniem kolejnych siatek i oni wszyscy mają jakieś powiązania z imamami w mniejszym lub większym stopniu, to naprawdę ciężko odciąć się od stwierdzenia, że to ma związek z islamem.

"

Jedna czwarta muzułmanów uważa, że na Wyspach powinno zostać wprowadzone prawo szariatu. Tyle samo jest za tym, aby homoseksualizm został uznany za nielegalny, tzn. powinien być karany z urzędu

Adrian Wachowiak

Już dawno temu pisała o tym Oriana Fallacci. Oszukiwanie się, że islam jest religią pokoju prowadzi donikąd. Abstrahuję już od tego, jak procent muzułmanów jest przesiąknięty terroryzmem, ideologią dżihadu lub ma powiązania z ISIS.

REKLAMA

Wróćmy do badań opinii. To nie były sondy przeprowadzone przez jakichś prawicowych oszołomów, tylko przez znaną i cenioną firmę ICM na zlecenie Channel 4 2016 roku. I tak ja mówiłem wcześniej - 60 proc. brytyjskich muzułmanów, gdyby wiedziało o planowanym zamachu, nie zawiadomiłoby służb. Jedna czwarta z nich uważa, że powinno zostać wprowadzone prawo szariatu w Wielkiej Brytanii. Tyle samo muzułmanów w Wielkiej Brytanii uważa, że homoseksualizm powinien być uznany za nielegalny, tzn. powinien być karany z urzędu.

Politycy i dziennikarze nabierają wody w usta. Zwykli ludzie, w prywatnych rozmowach, zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. To najlepiej pokazuje w jakim świecie my żyjemy. Z jednej strony Wielka Brytania uchodzi za kraj demokratyczny, niemal jako wzór, a z drugiej strony ludzie boją się publicznie mówić to, co myślą.

W czterech ścianach swoich domostw, w prywatnych rozmowach, ich opinie wyglądają zupełnie inaczej, niż wypowiedzi przed kamerami. 

****

REKLAMA

CZĘŚĆ II - Emigranci. "Po Brexicie też jest życie"

W Wielkiej Brytanii żyje co najmniej ok. 800 tys. Polaków. Jak ta społeczność wygląda pod kątem politycznym? Istnieją jakieś wyraźne podziały, polityczne sympatie i antypatie? Jak emigracja organizuje się pod tym kątem?

Odpowiem trochę z drugiej strony. Jeśli chodzi o zaangażowanie polityczne polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii, to najlepiej obrazują to ostatnie polskie wybory. Zainteresowanie jest bardzo nikłe.

Ilu Polaków głosowało w wyborach w 2015 roku?

Na 800 tys. O których pan mówił, choć niektórzy mówią i o milionie, w wyborach prezydenckich i parlamentarnych głosowało ok. 20 tys. Osób. To jest kropla w morzu tej emigracji.

Można pokusić się o myśl, że ok, Polacy nie interesują się polskimi wyborami, ale mieszkają w Wielkiej Brytanii, to może bardziej obchodzą ich wybory brytyjskie. Z tego co wiem, zainteresowanie jest jeszcze mniejsze.

REKLAMA

Oczywiście mają swoje sympatie. Inna sprawa, że większość nie może głosować, do tego trzeba mieć brytyjskie obywatelstwo. Polacy na Wyspach po prostu nie interesują się polityką brytyjską. Są oczywiście takie tematy, które ich bezpośrednio dotyczą. Jeżeli ktoś ma roszczeniowe nastawienie do państwa, to interesuje się takimi kwestiami jak zasiłki czy służba zdrowia. I taka osoba najczęściej popiera laburzystów, którzy się opowiadają za bardziej socjalnymi rozwiązaniami niż konserwatyści. Choć tak naprawdę te partie niewiele już różni.

Jeżeli chodzi o terroryzm - dwoje naszych rodaków zginęło w Manchesterze, siłą rzeczy jest zainteresowanie. Druga sprawa - to, co się stanie po Brexicie z imigrantami. To główny leitmotif tych wyborów. Po to zostały one ogłoszone, po to Theresa May rozpisała wybory, aby mieć mandat do przeprowadzenia Wielkiej Brytanii przez okres Brexitu.

Jeszcze miesiąc temu sondaże dawały Partii Konserwatywnej 25 proc. przewagi nad Partią Pracy - zapowiadano pogrom. Dziś to już tylko 5 proc. różnicy, konserwatyści mogą nawet nie mieć większości. Co się stało przez ten miesiąc?

Zacznę od tego, że tak jak w Polsce,  istnieje "grupa trzymająca sondaże". Od jakiegoś czasu w Wielkiej Brytanii obserwuje to samo. Podam przykład - w zeszłym roku było referendum ws. Brexitu. Zostałem poproszony o komentarz przez jeden z polskich portali. Wieczorem wyniki mówiły o tym, że Zjednoczone Królestwo zostaje w Unii. Obudziłem się w innej rzeczywistości, wyszedłem na idiotę z tym moim komentarzem.

Do czego zmierzam - ta zmiana przez noc nie była jakimś cudem nad urną, tylko błędem sondażowym. Później wybuchł skandal, bo okazało się, że od stycznia 2016 roku do dnia referendum w czerwcu liczba zwolenników pozostania w UE nigdy nie przekroczyła 50 proc. Mimo to, niemal w każdym sondażu podawano, że tak właśnie jest. W tym sensie Wielka Brytania upodobniła się do Polski, jeśli chodzi o kreację sondaży.

REKLAMA

"

Wybuchł skandal, bo okazało się, że od stycznia 2016 roku do dnia referendum w czerwcu liczba zwolenników pozostania w UE nigdy nie przekroczyła 50 proc. Mimo to, niemal w każdym sondażu podawano, że tak właśnie jest. W tym sensie Wielka Brytania upodobniła się do Polski, jeśli chodzi o kreację sondaży

Adrian Wachowiak

To po części odpowiada na pytanie co się stało przez ostatni miesiąc. Nie przywiązywałbym wielkiej wagi do sondaży. Uważam, że te 25 proc. na starcie kampanii to wynik z kosmosu. Partia Konserwatywna wygra wybory, raczej z większą przewagą niż 5 proc.

A jaki stosunek mają Polacy do Brexitu? Od jakiegoś czasu wiemy, ze Wielka Brytania opuści UE, ale cały czas mamy nowe informacje o warunkach na jakich imigranci mają pozostać na Wyspach.

Myślę, że te tematy powrócą do łask, gdy na dobre rozpoczną się negocjacje ws. Brexitu. Kiedy ogłoszono wynik referendum, to temat żył swoim życiem w polskich społecznościach. Był również taki moment, gdy nasiliły się różnego rodzaju ataki na Polaków. Punkt kulminacyjny to zabójstwo Arka w Harlow. Ci Polacy, którzy byli przeciwni Brexitowi, twierdzili, że te akty agresji były spowodowane wynikiem referendum.

Powiązany Artykuł

POLICE LONDON 1200 FREE.jpg
Zabójstwo Polaka w Harlow

Ja jestem sceptyczny, jeśli chodzi o powiązanie tych wszystkich ataków z Brexitem. Było nasilenie, ale w poprzednich latach tych ataków czy innych form dyskryminacji też było wiele. Ci dziennikarze i działacze społeczni, którzy twierdzili, ze po referendum już będzie tylko gorzej, pomylili się.  

Oczywiście, niektórzy ludzie głosowali za wyjściem z UE, aby pozbyć się imigrantów, była fala przemocy tuż po 23 czerwca, ale wszystko wróciło do normy. Jeśli chodzi o to jaki jest obecny status Polaków w Wielkiej Brytanii to myślę, że ci, którzy są tutaj na miejscu, tacy jak ja, to mogą spać spokojnie. Natomiast sytuacja zmieni się diametralnie jeśli chodzi o osoby, które w przyszłości będą przyjeżdżać do Wielkiej Brytanii. Oni będą tu na kompletnie innych warunkach.

REKLAMA

Na jakich? To pytanie otwarte. Nie postawiłbym żadnych pieniędzy na konkretny scenariusz. W pierwszej kolejności mamy wybory 8 czerwca. Zobaczmy jaki mandat społeczny otrzyma rządząca partia do przeprowadzenia negocjacji z Unią Europejską.

Nie mówię, że sprawy imigrantów nie będą priorytetowe, ale będą dużo mniej istotne niż odszkodowanie, którego Unia żąda od Wielkiej Brytanii za jej opuszczenie. Te tematy zresztą są powiązane.

Ostatecznie przed powstaniem Unii czy nawet Wspólnot Europejskich ludzie z całego świata przyjeżdżali na wyspy brytyjskie i tam żyli, więc zakładam, że jakiegoś dramatu nie będzie.

Najlepiej całą tę sytuację skomentował jednym zdaniem skomentował Janusz Szewczak, który stwierdził, że "po Brexicie też jest życie".

Z Adrianem Wachowiakiem rozmawiał Daniel Czyżewski, PolskeRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej