Prof. Chwedoruk: najlepiej dla PO będzie, jeśli HGW stanie przed komisją

- Nie ulega wątpliwości, że już pierwszy dzień funkcjonowania komisji weryfikacyjnej pokazał sensowność jej istnienia - mówi portalowi Polskiego Radia prof. Rafał Chwedoruk, politolog Uniwersytetu Warszawskiego. Ekspert ocenia również, czy Prawa i Sprawiedliwość podejmie próbę odwołania Rzecznika Praw Obywatelskich. 

2017-06-27, 15:10

Prof. Chwedoruk: najlepiej dla PO będzie, jeśli HGW stanie przed komisją
Hanna Gronkiewicz-Waltz. Foto: PAP/Jacek Turczyk

Michał Fabisiak: Prawo i Sprawiedliwość podejmie próbę odwołania Rzecznika Praw Obywatelskich?

Rafał Chwedoruk: Nie sądzę, aby do tego doszło. PiS ma otwartych tak dużo różnych frontów, nie tylko za sprawą swoich działań, ale również opozycji, że nie służy mu stworzenie kolejnego. Pamiętajmy o tym, że ze względu na różne podziały w społeczeństwie, instytucja RPO zawsze cieszyła się dużym poziomem zaufania. Oczywiście nie zawsze przekładało się to na polityczne poparcie dla danego rzecznika, o czym przekonał się kiedyś jeden z nich kandydując na urząd prezydenta – jego start zakończył się klęską. Myślę, że gdyby doszło do odwołania RPO, to społeczeństwo odebrałoby to inaczej niż konflikt z niezbyt popularnym kręgami sędziowskimi w wymiarze sprawiedliwości. Poza tym trudno powiedzieć, w jakim celu PiS zależałoby na usunięciu Adama Bodnara ze stanowiska.  

RPO mocno krytykuje partię rządzącą w wielu kwestiach. Politycy PiS mają mu za złe, że w sporach o TK czy KRS opowiedział się po jednej ze stron. Wydaje się, że jego skandaliczna wypowiedź na temat Holokaustu stworzyła doskonałą okazję do pozbycia się niewygodnego rzecznika.

Nie zawsze proste, zero-jedynkowe działania z użyciem najdalej idących środków są politycznie korzystne. Odwołanie Bodnara nie zmieni zdania osób, które negatywnie oceniają rządy PiS. Dlatego uważam, że decyzja ta nie wniosłaby niczego nowego poza utwierdzeniem segmentów w głównych elektoratach partii. Dla przyszłości PiS kluczowe są sprawy związane z gospodarką, polityką społeczną i imigracyjną, a nie ładem instytucjonalnym. O tym, że spory wokół ostatniej ze wspomnianych kwestii nie są w stanie przekonać wyborców boleśnie przekonała się opozycja. Protesty związane z Trybunałem Konstytucyjnym wyczerpały się po kilku miesiącach, a zasięg większości z nich nie był tak duży jak liczono. Odwołując RPO PiS dostarczyłby jedynie paliwa opozycji. Dla partii rządzącej wygodne jest coś zupełnie odwrotnego – bycie umiarkowaną siłą, która jest w radykalny sposób nieustannie atakowana.     

Dlaczego?

Polacy lubią status ofiary. W polityce pozytywnie oceniamy tych, którzy są niesprawiedliwie atakowani i oczerniani. Próba odwołania Rzecznika Praw Obywatelskich mogłaby doprowadzić do zamiany ról. To znaczy, przypisać Bodnarowi status ofiary, który należy dziś do PiS-u. Myślę, że partia rządząca do tego nie dopuści, dlatego RPO powinien zachować stanowisko.

Zmieńmy temat. Komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji rozpoczęła merytoryczną pracę. Za nami przesłuchania pierwszych świadków. Jak ocenia pan działania tego organu?

Nie ulega wątpliwości, że już pierwszy dzień funkcjonowania komisji weryfikacyjnej pokazał sensowność jej istnienia. Poniedziałkowe przesłuchania dostarczyły informacji, które w działalności tego typu organów pojawiają się zazwyczaj dopiero po wielu tygodniach czy nawet miesiącach pracy. Siłą rzeczy na znaczeniu politycznym stracił również argument dotyczący wątpliwości prawnych związanych z jej powstaniem. Pierwszy dzień merytorycznej pracy pokazał, że za procesami reprywatyzacji nie stoi żadna spiskowa teoria dziejów, a mogą one okazać się czymś weryfikowalnym, także na gruncie prawnym.

REKLAMA

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zadeklarowała, że nie stawi się przed obliczem komisji. Obrała słuszną strategię działania?

Decyzja ta nie ma żadnego znaczenia dlatego, że w jej przypadku sytuacja jest nie do uratowania. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie ma już szans, aby zwycięsko wyjść z tej batalii.

Mogłaby się natomiast jeszcze bardziej pogrążyć.

No właśnie. Prezydent Warszawy nie jest politykiem znanym z porywających wystąpień telewizyjnych czy wiecowych, więc można spodziewać się, że w realiach szerszego rezonansu medialnego wystąpienie przed komisją mogłoby dodatkowo skomplikować jej sytuację. Zeznania Michała Tuska przed komisją ds. Amber Gold pokazały jak łatwo jest się pogrążyć. Wystarczy jedno nieodpowiednie słowo i wszystko może się zmienić.   

Pytanie, czy swoimi unikami Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zaszkodzi Platformie Obywatelskiej?

Najlepiej dla PO będzie, jeśli HGW stanie przed komisją i w merytoryczny oraz twardy sposób będzie bronić swoich racji. Opozycja, której główną siłą jest dziś Platforma Obywatelska opiera swoje działania na kwestiach obrony praworządności. Widzimy, że próbuje zarzucić rządzącym, że balansują oni na granicy prawa. Gdy bardzo znana polityk PO odmawia stanięcia przed komisją, bo wydaje jej się, że została powołana w wadliwy sposób, odnosi się wrażenie, że postawa ta nie koreluje z polityką opozycji i oskarżeniami pod adresem PiS. W tej sytuacji trudno jest przyjmować postawę obrońcy instytucji i zasad państwa prawa. W skrócie to wygląda jakby, ktoś przeszedł przez jezdnią na czerwonym świetle i uznał, że kodeks karny został wadliwie uchwalony.

PiS zbije dzięki tej komisji kapitał polityczny, czy działania tego typu organów przejadły się już Polakom?

PiS ma traumatyczne doświadczenia z 2007 roku, gdy ewidentna afera związana ze sprawą Sawickiej nie odegrała roli w kampanii wyborczej. Przez część wyborców została ona zinterpretowana jako element bieżącej walki politycznej niż ujawnienie afery o strukturalnym charakterze. Myślę, że podobnie może być teraz. Istotna dla poparcia dla PiS będzie umiejętność balansowania między przypominaniem opinii publicznej o działaniach poprzedników, a własnym pozytywnym programem. Podziały polityczne w Polsce są na tyle ugruntowane, że walka toczy się tak naprawdę jedynie o pewien segment wyborców. Dotarcie do niego stanowi dla PiS problem, bo opozycja wciąż jest silniejsza medialnie. Mimo iż w sprawie afer reprywatyzacyjnej czy Amber Gold mamy dowody kompletnej dysfunkcjonalności wielu fragmentów państwa polskiego, to nie są one medialnym show jakim była afera Rywina. Mówię to z przykrością, bo jej bezpośrednie przełożenie na codzienność życia i działanie państwa było znacznie mniejsze od afera jakie próbuje wyjaśnić dziś PiS.

REKLAMA

Dużo do wygrania ma przewodniczący komisji Patryk Jaki, którego nazwisko coraz częściej pojawia się w kontekście wyborów samorządowych w Warszawie. Mówi się, że nagrodą za walkę z nielegalną reprywatyzacją może być zielone światło do walki w imieniu PiS o stołeczną prezydenturę. Taki scenariusz jest realny?

W kontekście wyborów w Warszawie Prawo i Sprawiedliwość stoi przed odwiecznym pytaniem. Dotyczy ono tego, czy nie mając większych szans na zwycięstwo należy wystawić znanego działacza partii, który pewnie nie wygra, ale zmobilizuje tradycyjny elektorat i przeprowadzi sprawną kampanię, która umocni pozycję PiS w dużym mieście. Czy może lepiej jest zaryzykować i wystawić kogoś, kto nie będzie rozpoznawalny dla większości tradycyjnych wyborców, ale będzie posiadał cechy, takie jak młody wiek, które pozwolą przyciągnąć wyborców z mniej zaangażowanych politycznie.  

Wydaje się, że Patryk Jaki jest odpowiedzią na oba pytania.

W tym przypadku pojawiają się jednak dwa problemy. Ofiary reprywatyzacji, które pozytywnie ocenią jego działania, to w większości mieszkańcy starszych budynków, którzy statystycznie i tak głosują na PiS. Natomiast nie sądzę, aby nagle tematyką tą zainteresował się liberalny elektorat wielkomiejski, który do tej pory nie był poruszony krzywdą ofiar reprywatyzacji. On może nie docenić zasług Jakiego.

A drugi problem?

Jaki nie jest politykiem PiS. Rodzi się więc pytanie, czy partia Jarosława Kaczyńskiego czuje się na tyle silna, aby zgodzić się na polityczne wzmocnienie jednego ze swoich partnerów koalicyjnych. Nie sądzę, aby tak się stało tym bardziej, że nominacja dla przedstawiciela Solidarnej Polski mogłaby zostać źle odebrana przez stołecznych działaczy PiS-u. W skali kraju zdarzały się przecież przypadki, że struktury w regionie niechętnie przyjmowały kandydatów narzucanych przez partyjną centralę. Nie można wykluczyć, że w tym przypadku mogłoby stać się podobnie.

- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl

REKLAMA

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej