Funkcjonariusze SB oskarżeni o próbę otrucia Anny Walentynowicz uniewinnieni
Radomski sąd uniewinnił trzech byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, oskarżonych o próbę otrucia działaczki opozycji - Anny Walentynowicz. Prokurator, który uznał czyn za zbrodnię przeciwko ludzkości, żądał dla każdego z nich trzech lat więzienia.
2017-07-11, 15:50
Mężczyźni odpowiadali za to, że przeszło 30 lat temu podjęli działania zmierzające do podania Annie Walentynowicz środka farmakologicznego, który w małej dawce mógł spowodować niebezpieczne odwodnienie organizmu, a w dużej - zatrucie, a nawet doprowadzić do śmierci.
Przewodniczący składu orzekającego Jerzy Kosiela uzasadnił decyzję sądu tym, że działania oskarżonych zatrzymały się na fazie przygotowań do podania leku o nazwie Furosemid. "Dlatego sądowi nie pozostawało nic innego, jak uniewinnienie oskarżonych, bo ich działanie nie przeszło w fazę dalszą, którą można by uznać za usiłowanie, mogące podlegać odpowiedzialności karnej" - wyjaśnił przewodniczący składu orzekającego.
Furosemid miała podać Annie Walentynowicz znajoma z Radomia, która - jak się okazało po latach - była tajnym współpracownikiem SB, o pseudonimie "Karol". Nie doszło do tego jednak, bo Walentynowicz, która miała w Radomiu spotkać się z robotnikami w kilku zakładach, opuściła to miasto wcześniej niż zakładano. Akt oskarżenia w tej sprawie złożył do sądu pion śledczy IPN. Oskarżyciel domagał się kary 3 lat pozbawienia wolności. Oskarżeni nie przyznawali się do winy i wnioskowali o uniewinnienie.
Represje wobec Anny Walentynowicz
B. funkcjonariuszom SB zarzucono popełnienie między 19 a 21 października 1981 r. w Radomiu zbrodni komunistycznej i zbrodni przeciwko ludzkości, polegającej na działaniu w grupie przestępczej i przekroczeniu uprawnień służbowych w związku z opracowaniem i wdrożeniem kombinacji operacyjnej, zmierzającej bezpośrednio do podstępnego podania działaczce NSZZ "Solidarność" Annie Walentynowicz środka farmakologicznego o nazwie Furosemidum. Oskarżonym zarzucono również stosowaniu represji wobec Walentynowicz i prześladowania w związku z jej przynależnością do "S".
Zdaniem śledczych IPN, którzy skierowali akt oskarżenia do sądu, jednorazowe, niekontrolowane przez lekarza, podanie określonej ilości tego środka farmakologicznego mogło spowodować objawy zatrucia wywołane odwodnieniem i zaburzeniami elektrolitowymi, przejawiające się spadkiem ciśnienia krwi, prowadzącym do zapaści oraz zaburzeniami rytmu serca i osłabieniem mięśni, zaś większej dawki nawet doprowadzić do śmierci. Według śledczych, oskarżeni liczyli się z tym, że Walentynowicz po zażyciu tego środka będzie miała co najmniej ograniczone możliwości poruszania się, co uniemożliwi jej spotkania z załogami zakładów pracy.
Sprawa była już raz rozpatrywana w radomskim sądzie w 2010 r. i została umorzona. Według sądu w Radomiu, oskarżeni popełnili czyny stanowiące zbrodnię komunistyczną, której karalność się przedawniła. We wrześniu 2011 r. Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił to postanowienie i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy przez radomski sąd. Ten zwrócił Instytutowi Pamięci Narodowej akta do uzupełnienia. IPN pracował nad tym trzy lata. Ponownie na wokandę sprawa trafiła w grudniu 2015 r.
pg
REKLAMA