Majątek Adamowiczów. Setki tysięcy złotych w gotówce dla kilkuletnich dzieci

W trakcie piątkowego posiedzenia sądu prezydent Gdańska Paweł Adamowicz odmówił odpowiedzi na pytania w sprawie oświadczeń majątkowych. Jak podaje "Dziennik Bałtycki", jego wyjaśnienia złożone w śledztwie odczytał jednak prokurator. Wyłania się z nich obraz rodzinnej ekonomii polityka.

2017-09-29, 16:50

Majątek Adamowiczów. Setki tysięcy złotych w gotówce dla kilkuletnich dzieci

Do 15 listopada sąd odroczył proces prezydenta Gdańska. Paweł Adamowicz jest oskarżony o złożenie pięciu nieprawdziwych oświadczeń majątkowych z lat 2010-2012. Pominął w nich dwa mieszkania i część oszczędności.

W zależności od lat były to kwoty od około 50 do ponad 300 tysięcy złotych. Prezydent podczas śledztwa tłumaczył, że te pieniądze pochodziły z darowizn od jego rodziny i były przeznaczone dla dzieci. Dziś przyznał na rozprawie, że nie umieścił w oświadczeniach wszystkich danych dotyczących majątku. Jednocześnie odmówił składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania prokuratora i obrońcy.

Setki tysięcy w gotówce dla kilkuletnich dzieci

Jak wskazał jednak prokurator Piotr Baczyński, naczelnik Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Poznaniu Prokuratury Krajowej, Paweł Adamowicz w latach 2010-2012 ujawniać miał - zdaniem śledczych - jedynie od jednej trzeciej do dwóch trzecich rzeczywiście posiadanych oszczędności.

Okazuje się, że dziesiątki i setki tysięcy złotych kilkuletnie wówczas córki prezydenta (dziś mają 7 i 14 lat) miały otrzymywać od pradziadków na święta i inne rodzinne okazje - np. urodziny. Często gotówką. Poniższe informacje wprost wynikają z wyjaśnień prezydenta Gdańska złożonych w śledztwie i odczytanych w piątek przez prokuratora przed gdańskim sądem.

REKLAMA

- Moja małżonka w latach 2005-2010 otrzymała znaczne darowizny od swoich rodziców stanowiące jej majątek odrębny. Łączna wartość tych darowizn wyniosła w tych latach 190 tys. zł w przelewach bankowych - miał zeznać Paweł Adamowicz w prokuraturze.

Tu wymienił daty i wysokość darowizn od matki żony: 30 grudnia 2005 r. - 9 tys. zł, 26 kwietnia 2007 r. - 60 tys. zł, 21 kwietnia 2008 r. - 60 tys. zł.

Te konkretne darowizny zostały przekazane w postaci przelewów na konto żony prowadzone w banku B... Kolejne daty i kwoty dotyczą darowizn od ojca jego małżonki: 27 maja 2008 r. - 21 tys. zł, 30 marca 2009 r. - 20 tys. zł i 28 kwietnia 2010 - 20 tys. zł. Te pieniądze trafić miały na wspólne konta polityka i jego żony.

"Szczególne względy"

Polityk dodał, że jego starsza córka otrzymała 30 tys. zł i "kilka tysięcy złotych" w roku 2003 i później od pradziadków z okazji urodzin i świąt. - Moja żona [...] cieszyła się szczególnymi względami swoich dziadków [...]. Wynikało to w szczególności z jej ustabilizowanej sytuacji życiowej, osiągów naukowych, kwestii światopoglądowych jakie prezentowała i zapewne dlatego w sposób szczególny pradziadkowie obdarowywali dzieci mojej żony - powiedział w śledztwie Paweł Adamowicz.

REKLAMA

Następnie wyliczał kwoty przekazane na rzecz starszej córki przez prababcię: 25 tys. zł w 2006 r., 22,5 tys. zł w 2007 r., 15 tys. zł w 2008 r. Łącznie: 62,5 tys. zł. Oraz pieniądze jakie otrzymała od pradziadka: w 2006 r. - 25 tys. zł, w 2007 r. - 22,5 tys. zł, w 2008 r. - 40 tys. zł, w 2009 - 25 tys. zł, w 2010 r. - 23 tys. zł i w 2011 r. - 176 tys. zł. Łącznie: 311,5 tys. zł.

Pradziadek hojnie obdarować miał również młodszą córkę Adamowiczów przekazując jej w 2010 roku kwotę 25 tys. zł, a w 2011 r. kwotę 150 tys. zł. Łącznie: 175 tys. zł.

Odrębne śledztwo

- Darowizny, o których wyjaśniałem przed chwilą od pradziadków w gotówce odbierała moja żona [...], a następnie przekazywała mnie te pieniądze, które zazwyczaj wpłacałem w banku. Te środki, na które wskazuję stanowią majątek odrębny moich dzieci i zgodnie z ustawą nie wymagają wykazania w treści oświadczeń majątkowych, które jestem zobowiązany składać. Banki polskie w tamtym okresie czasu nie oferowały możliwości prowadzenia kont na rzecz osób małoletnich, w związku z tym zdeponowanie środków pieniężnych na naszych kontach było jedynym sposobem sprawnego zarządzania tymi pieniędzmi - tłumaczył prezydent Gdańska.

Prokurator Baczyński twierdzi, że według ustaleń śledczych początkowo nieujawnione przez prezydenta oszczędności nie mogły pochodzić od dziadków czy pradziadków dzieci gdańskiego włodarza. Ten wątek sprawy objęty jest odrębnym śledztwem prowadzonym przez wrocławską prokuraturę.

REKLAMA

mr, "Dziennik Bałtycki", IAR

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej