Sprawa kamienicy przy Skaryszewskiej 11. "Jakub R. przekazał pracownikom BGN, że ma być 300 decyzji rocznie"
- Ówczesny wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakub R. przekazał pracownikom BGN informację, że ma być wydawanych 300 decyzji ws. reprywatyzacji rocznie - zeznała Justyna Wójcik, która zaczęła pracę w BGN w 2008 r. i która była głównym referentem sprawy kamienicy przy Skaryszewskiej 11.
2018-01-30, 19:50
Posłuchaj
Komisja weryfikacyjna bada na wtorkowej rozprawie sprawę zreprywatyzowanej w 2015 r. nieruchomości przy ul. Skaryszewskiej 11 na warszawskiej Pradze.
Justyna Wójcik zeznała, że w Biurze Gospodarki Nieruchomościami było polecenie, aby wydawać dwie decyzje reprywatyzacyjne miesięcznie. Maila w tej sprawie wysłała do pracowników Gertruda J.-F. (była naczelnik Wydziału Spraw Dekretowych i Związków Wyznaniowych Biura Gospodarki Nieruchomościami urzędu m.st. Warszawy, podejrzana obecnie w jednej ze spraw reprywatyzacyjnych - przyp.red.).
Urzędniczka została poproszona przez członka komisji Sebastiana Kaletę o doprecyzowanie tej sprawy i potwierdzenie informacji, że urzędnicy mieli obowiązek wydawania 300 decyzji rocznie. - Jak przyszłam do pracy w roku 2008 do BGN-u, to rzeczywiście informację przekazał nam pan Jakub R. (były wicedyrektor BGN, który usłyszał zarzuty o charakterze korupcyjnym ws. reprywatyzacyjnych - przyp.red.), że ma być 300 decyzji rocznie i brane pod uwagę były decyzje zwrotowe - znaczy się - kto najwięcej ich wydał - powiedziała.
"Musieliśmy wydawać dwie decyzje w miesiącu"
Justyna Wójcik potwierdziła, że przygotowała projekty decyzji reprywatyzacyjnych (w tym w sprawie Skaryszewskiej 11). Nadmieniła jednak, że był on wiele razy zmieniany przez jej przełożonych: kierownika, naczelniczkę czy radcę prawnego. Dopytywana o sprawy kuratorów (czy często miała z takimi do czynienia) przyznała, że takich przypadków nie miała w ogóle. - Z tego co pamiętam na tę chwilę Skaryszewska 11 była jedyną sprawą z kuratorami - oświadczyła urzędniczka.
- Wszystkie obowiązki, które wykonywałam, wykonywałam sumiennie. Jeśli popełniłam jakiś błąd, to dlatego, że jestem tylko człowiekiem - podkreśliła urzędniczka. - Z perspektywy czasu, jak widzę, co jest w tych sprawach, pewnie bym postąpiła inaczej - dodała.
Wójcik pytana o praktykę wydawania decyzji zwrotowych, urzędniczka powiedziała, że "było polecenie przygotowania projektów dla dwóch decyzji w miesiącu". - Kiedy przyszłam do pracy w 2008 roku, to dyrektor Jakub R. faktycznie powiedział, że miało być 300 decyzji zwrotowych. Później, nie pamiętam w którym roku, ale za czasów już Jerzego M. pojawiła się informacja, że mają być dwie decyzje miesięcznie - wyjaśniła urzędniczka. Dodała, że na koniec miesiąca naczelniczka wysyłała maila służbowego z informacją, kto z tego obowiązku się nie wywiązał. Zaś ci, którzy się wywiązali mieli być nagradzani w formie dodatków motywacyjnych.
Co ważne - jak wskazała Wójcik - pod uwagę brane były wyłącznie decyzje zwrotowe. Natomiast decyzje o odmowie zwrotu nie miały znaczenia.
REKLAMA
"Do urzędu dzielnicy nie wpłynął żaden dokument"
Na początku burmistrz Pragi - Południe był pytany o to, czy mieszkańcy Skaryszewskiej 11 zgłaszali mu problemy związane z reprywatyzacją budynku. Tomasz Kucharski zapewnił, że nie. Dodał, że problemy zgłaszane przez lokatorów dotyczyły złego stanu technicznego kamienicy.
- Postępowanie administracyjne związane z dekretem Bieruta było we właściwości Biura Gospodarki Nieruchomościami. Ponadto w maju 2016 roku główne akta własnościowe nieruchomości zostały przekazane przez delegaturę BGN do centrali BGN na ulicę Starynkiewicza - mówił Kucharski. Jak zapewnił, "do urzędu dzielnicy nie wpłynął żaden dokument, który wskazywałby na nieprawidłowości w procesie reprywatyzacji".
"Główni właściciele Skaryszewskiej 11 zginęli w Holokauście"
- Główni właściciele kamienicy zginęli w Holokauście, ich spadkobiercy przeżyli w Polsce, ale potem wyjechali za granicę. Nie wiedziałem o ustanowieniu kuratorów - zeznał z kolei przed komisją weryfikacyjną Tadeusz Baczko, potomek jednego z przedwojennych właścicieli Skaryszewskiej 11.
Sebastian Kaleta pytał świadka, jaki jest jego "stosunek rodzinny" do przedwojennych właścicieli nieruchomości. Baczko powiedział, że on bezpośrednio nie jest zaangażowany w sprawę, a w imieniu rodziny działa jego brat, Aleksander Baczko i reprezentująca go kancelaria. - Istnieje powiązanie między własnością kamienicy, a moimi przodkami. Moim pradziadkiem był Pinkus Friedman, on miał dwóch synów i jeden był moim dziadkiem - wyjaśnił Baczko.
Kaleta dopytywał świadka, czy sprzed 2015 roku kontaktowali się z nim kuratorzy, którzy mieli szukać spadkobierców dawnych właścicieli. Świadek zaprzeczył. Jak powiedział Kaleta, dla matki oraz dla ciotki świadka w 2009 roku ustanowiono kuratora dla osób nieznanych z miejsca pobytu. Baczko powiedział, że nie wiedział o tym fakcie, podkreślił, że jego matka zmarła w 2008 roku.
Świadek był pytany następnie, czy z tytułu praw jego matki do Skaryszewskiej 11, on i jego brat partycypowali w reprywatyzacji tej nieruchomości. - Nie, o samym fakcie dowiedziałem się dopiero w zeszłym roku. Wiem, że są jakieś możliwości kompensaty, nie wiem jak one się mają do wartości rynkowej - odpowiedział Baczko.
Wyjaśnił, że "główni właściciele" Skaryszewskiej 11 zginęli w czasie okupacji w wyniku Holokaustu zamordowani w obozach koncentracyjnych. - Ich spadkobiercy przeżyli w Polsce i po wojnie mieszkali w Warszawie nadal i po pogromie kieleckim moja ciocia wyjechała, najpierw do Szwecji, później do Australii. A później ok. 1956 r. wyjechał jej brat - powiedział świadek. Baczko zaznaczył, że cały czas był w Polsce, a jego brat wyjechał z kraju w latach 80. ubiegłego wieku.
Odpowiadając na pytania stron m.in. o to, jakiego rzędu wielkości mogą być udziały jego rodziny w Skaryszewskiej 11, wyjaśnił, że to udziały "rzędu pięciu procent".
"Z reprywatyzacją Skaryszewskiej 11 wiąże się dużo wątpliwości"
Patryk Jaki był pytany przez dziennikarzy, czy lokatorzy, którzy zostali niesłusznie eksmitowani, będą mogli wrócić do mieszkań. Odpowiedział, że jeżeli komisja uznałaby, że zwrotu nieruchomości dokonano niezgodnie z prawem, to nawet jeśli nastąpiły nieodwracalne skutki prawne, lokatorowi, który został niesłusznie eksmitowany, będzie należne odszkodowanie.
Mówiąc o sprawie kamienicy przy ulicy Skaryszewskiej 11, którą we wtorek zajmuje się komisja, przewodniczący podkreślił, że wiąże się z nią dużo wątpliwości. Nie wiadomo, czy prawidłowo zbadano krąg spadkobierców - jeden z domniemanych spadkobierców miałby 120 lat. Nie rozliczono też nakładów na kamienicę poniesionych przez miasto.
REKLAMA
Drugi lokator ze Skaryszewskiej 11
Waldemar Szewczyk, kolejny mieszkaniec kamienicy przy Skaryszewskiej 11 w Warszawie, złożył zeznania przed Komisją Weryfikacyjną badającą reprywatyzację tej nieruchomości. Przy Skaryszewskiej 11 mieszka od 47 lat.
Szewczyk opowiadał o pogarszających się warunkach życia w nieruchomości. Jak podkreślał, administracja budynku, pod pozorem remontów, utrudnia użytkowanie lokali. Celem tego działania ma być, zdaniem świadka, opuszczenie mieszkań przez dawnych lokatorów.
- Pustostany graniczące z naszymi lokalami powodują to, że rozrasta się grzyb. Nie mamy centralnego ogrzewania, co sprawia, że musimy płacić kolosalne kwoty za ciepło. Ja przykładowo około tysiąca złotych miesięcznie. To uniemożliwia jakąkolwiek egzystencję, mamy szczęście, że póki co zima jest lekka - zeznał. Szewczyk dodał, że kilka rodzin wyprowadziło się z budynku, gdy nowi właściciele ponieśli czynsz.
REKLAMA
Jako pierwsza zeznania składa Janina Ryszko - prezes stowarzyszenia lokatorów tej nieruchomości
Janina Ryszko zeznania zaczęła od swobodnej wypowiedzi, w której zwróciła uwagę między innymi na brak zainteresowania losem lokatorów ze strony burmistrza dzielnicy Tomasza Kucharskiego. - Władze dzielnicy, burmistrz nie dbali o mieszkańców, nie wsłuchiwali się a od 2010 roku chodziliśmy, prosiliśmy burmistrza, żeby coś zadział - powiedziała Ryszko.
Wobec braku zainteresowania mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce. Zawiązali stowarzyszenie lokatorów, na którego czele stanęła Janina Ryszko. Świadek zeznała, że w związku z tym spotkała się szykanami ze strony dzielnicowych urzędników. Między innymi nie przyznano jej prawa do innego lokalu i w przypadku eksmisji nie miałaby gdzie się podziać.
Kobieta opowiadała, jak zmieniło się życie mieszkańców reprywatyzowanej kamienicy, gdy jej zarządcą stała się prywatna spółka. - Zostałam skrzywdzona w tym procesie reprywatyzacji najbardziej. Chciano mnie wyrzucić i wymeldować z lokalu. Zastraszano nas też wszelkimi pismami, ponagleniami. Wcześniej, nasze życie było spokojne, mocno się wspieraliśmy, po reprywatyzacji to jest koszmar - mówiła Ryszko.
Lokatorka podkreślała, że była w grupie mieszkańców kamienicy, którzy otrzymywali pisma o podwyżce czynszu oraz wypowiedzenia umowy najmu. Równocześnie, administrator budynku nie dbał o komfort życia mieszkających tam rodzin. - Szokiem było dla nas wywieszenie przez administratora, bez pełnomocnictwa, numeru konta, na który mamy przelewać nową stawkę czynszu. Nie mieliśmy przez ponad dwa miesiące światła. Ani na klatce schodowej, ani przed budynkiem. Nie mogła przyjechać karetka do chorej sąsiadki, były problemy z dostaniem się - dodała.
REKLAMA
W kamienicy mieszka teraz tylko 9 rodzin. Obecny właściciel budynku chce je eksmitować, ale ludzie mówią, że nie mają gdzie pójść. Mieszkańcy narzekają na fatalny stan budynku, uciążliwe remonty oraz podwyżki czynszów.
Obecny burmistrz dzielnicy Praga Południe Tomasz Kucharski również ma złożyć dzisiaj zeznania.
"Ratusz nie uczynił nic, aby wstrzymać reprywatyzację"
Rzecznik komisji weryfikacyjnej Oliwer Kubicki poinformował wcześniej , że jako świadkowie zostali wezwani lokatorzy, Przemysław Skorupka - radca prawny, kurator ustanowiony dla osób o nieznanym miejscu pobytu, reprezentant spółki Skaryszewska 11 Tomasz Hoffmann, burmistrz dzielnicy Praga – Południe Tomasz Kucharski oraz urzędniczka miasta, główny referent sprawy Justyna Wójcik.
Członek komisji weryfikacyjnej Sebastian Kaleta powiedział, że komisja zdecydowała się zbadać sprawę Skaryszewskiej 11, ponieważ prosili o to mieszkańcy, którzy skarżą się na swoją sytuację w budynku po reprywatyzacji. W sprawie pojawili się ponadto kuratorzy dla sześciu osób w różnym wieku o nieznanym miejscu pobytu, których los "przebiegał różnie po wojnie".
REKLAMA
- To jest dotychczasowy rekord, jeżeli chodzi o liczbę kuratorów w jednej sprawie. Ratusz nie uczynił nic, by wstrzymać reprywatyzację, mimo że nie było osób, które były uprawnione do tej reprywatyzacji - powiedział Kaleta.
Sprawa reprywatyzacji budynku przy Skaryszewskiej 11
Rozpatrzenie reprywatyzacji nieruchomości przy Skaryszewskiej 11 będzie drugą sprawą, którą zajmie się w 2018 r. komisja weryfikacyjna. Będzie to także druga praska nieruchomość, której sprawę rozpatrzy. W połowie stycznia komisja badała sprawę Łochowskiej 38 na Pradze Północ.
Komisja weryfikacyjna od początku czerwca ub.r. bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych w sprawie reprywatyzacji warszawskich nieruchomości.
Komisja uchyliła już decyzje władz miasta o przyznaniu Maciejowi M. praw do dwóch działek przy ul. Twardej oraz do nieruchomości Sienna 29, o przyznaniu Marzenie K., Januszowi P. i mec. Grzegorzowi M. praw do działki Chmielna 70, o przyznaniu spadkobiercom i Markowi M. praw do Nabielaka 9 (gdzie mieszkała Jolanta Brzeska), o zwrocie spadkobiercom trzech działek na pl. Defilad, o przyznaniu poszczególnym spadkobiercom praw do Poznańskiej 14, Marszałkowskiej 43 i Nowogrodzkiej 6a.
REKLAMA
Ponadto, komisja weryfikacyjna uznała, że decyzja reprywatyzacyjna z 2003 r. ws. nieruchomości przy Noakowskiego 16 została podjęta z naruszeniem prawa. Komisja zobowiązała też beneficjentów reprywatyzacji do zwrotu równowartości nienależnego świadczenia w wysokości ponad 15 mln zł.
mg, dcz
REKLAMA