Dr hab. Tomasz Panfil: Amerykanie uznali Brygadę Świętokrzyską za jednostkę sojuszniczą
- Amerykanie pozytywnie zweryfikowali Brygadę Świętokrzyską (...) Weryfikowali to podejrzenie, że Brygada współpracowała z Niemcami. Uznali, że nie, uznali ją za jednostkę sojuszniczą. Po sprawdzeniu kontrwywiadowczym, po weryfikacji - mówił w rozmowie z PolskieRadio.pl dr hab. Tomasz Panfil, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
2018-03-02, 15:25
Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl: Nie znikają spory o Brygadę Świętokrzyską. Po tym jak premier Mateusz Morawiecki złożył kwiaty na grobach żołnierzy Brygady w Monachium wybuchła histeria. Temat kontynuuje niejako posłanka Nowoczesnej Paulina Hening-Kloska, która powtórzyła oskarżenia o "kolaborację" oddziału NSZ. Polityk wydała oświadczenie, w którym powołuje się na naukowców oraz żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich.
Dr hab. Tomasz Panfil: Brygada w pewien sposób pozorowała współpracę z Niemcami. Rzeczywiście byli przy Brygadzie i oficerowie łącznikowi niemieccy i rozmowy prowadzono. Ich celem jednak nie było zawarcie przymierza, sojuszu czy braterstwa broni. Dowodzący Brygadą "Bohun", czyli Antoni Szacki, usiłował w jakikolwiek dostępny sposób otworzyć jej drogę na zachód. Musimy sobie zdawać sprawę z położenia Brygady. Ona nie działała w próżni. Działa w pasie między liniami niemieckimi a zbliżającym się frontem sowieckim. Grozi jej to, że zostanie w pewnym momencie zmiażdżona.
Jeżeli nie przebije się przez linie niemieckie, to licząc nawet te 1500 ludzi, co jak na polskie warunki partyzanckie jest wielką liczbą, ale w obliczu zbliżających się oddziałów sowieckich, to nawet nie zauważą, jak przejdą.
Trzeba pamiętać w ogóle jak Brygada powstała. Istotą rozkazów wydawanych przez kierownictwo polityczne Narodowych Sił Zbrojnych było utworzenie trzech dużych związków wojskowych, ostatecznie powstał tylko jeden, i przejście przez front niemiecki do Brytyjczyków i Amerykanów w nadziei, że zacznie się III wojna światowa, że nie wojna się nie kończy na rozbiciu Niemiec, że Amerykanie i Brytyjczycy pójdą dalej przeciwko Związkowi Sowieckiemu.
Celem utworzenia BŚ było zebranie jak największej liczby żołnierzy podziemia narodowego i przebicie się tych żołnierzy na stronę brytyjską. Właściwie działania NSZ należy rozpatrywać w kontekście tego celu. Skoro idą na zachód, w jakiś sposób przez linię frontu przejść muszą. W dawnych czasach, gdyby to był Kmicic, a nie Bohun, choć tu pseudonim Szackiego zobowiązuje, robiono takie rzeczy. Polscy Zagończycy zakładali turbany, przebierali się w obce mundury, absolutnie normalny element sztuki wojny - podstęp, zmylenie przeciwnika.
REKLAMA
Takim podstępem były pertraktacje z Niemcami. Znowu zobaczmy to na mapie. Brygada zbliża się do Odry. Tam jest niemiecka linia obrony. Siłą Brygada się nie przebije a jeśli tego nie zrobi, zostanie zmiażdżona przez nadciągających Sowietów.
Postawmy się w roli dowódcy, co on ma zrobić? Udaje, że rozmawia z Niemcami. Uzyskuje coś w rodzaju rozejmu czy zawieszenia broni tzn. Niemcy nie strzelają wtedy, kiedy Brygada przechodzi przez most na Odrze. I tyle.
Co robić w sytuacji, gdy poseł na Sejm RP powtarza nieuzasadnione oskarżenia o rzekomej kolaboracji? Jak ktoś chciałby oskarżyć Polaków o kolaborację z III Rzeszą, antysemityzm, czy udział w Holokauście, mógłby przytoczył słowa posłanki Hening-Kloski i powiedzieć: "o proszę, nawet wasi posłowie to przyznają".
Odwołam się do konieczności zobaczenia tej wypowiedzi w kontekście. Taka wypowiedź w ustach posła na Sejm RP może być spowodowana jedną z dwóch przyczyn. Albo z ignorancji, albo ze złej woli. Czyli albo nie wie jaka jest prawda, albo ją zna, tylko ją ignoruje. Jeśli to drugie, dla niej prawda nie jest wartością samą w sobie, tylko elementem gry politycznej. I tu jesteśmy bezradni. Bo jeśli kieruje się złą wolą, to my jej nie przekonamy żadnymi argumentami czy powoływaniem się na źródła historyczne. Przyznawanie nawet, że w składzie Brygady był człowiek, który był agentem Abwehry. Tyle tylko, że to nie znaczy, że BŚ kolaborowała z Niemcami, ale znaczy to, że ten człowiek był kolaborantem, a nie Brygada czy Narodowe Siły Zbrojne. Generalizacje w tym wypadku są absolutnie niedopuszczalne i nieuczciwe.
Pani poseł pewnie nie wie o tym, że Brygada po negocjacjach z Niemcami zmierzając konsekwentnie na zachód, zaatakowała i wyzwoliła obóz w Holiszowie. Znowu - musimy widzieć rzeczy w ich następstwie chronologicznym. Negocjują - dzięki czemu mogą maszerować przez terytorium Czech na zachód. W momencie kiedy te negocjacje już nie są im do niczego potrzebne, pokazują swoje prawdziwe nastawienie atakując obóz w Holiszowie i wyzwalając stamtąd wielu jeńców, było tam również kilkaset Żydówek.
REKLAMA
Mamy dwa fakty, które potwierdzają, że te rozmowy faktycznie z Niemcami toczone, były elementem gry wojennej. Jeżeli się nie da siłą, to trzeba podstępem. I tutaj on się udał. Cel został osiągnięty. Uratowano żołnierzy przed śmiercią w walce. Wyobraźmy sobie, że negocjacje zawodzą. Co robi Brygada Świętokrzyska? Walczy. I nie ma wyjścia. Jakby wszyscy zginęli, dopiero wtedy nie oskarżalibyśmy ich o współpracę z Niemcami?
Tomasz Panfil
Tak - dowództwo Brygady prowadziło pertraktacje z Niemcami, których celem było uchronienie jej przed zniszczeniem, przejście jeśli się tylko da, przez linie niemieckie. Natomiast to nigdy nie była współpraca, czego dowodem jest po pierwsze atak na obóz w Holiszowie a po drugie, mało znany fakt, Amerykanie pozytywnie zweryfikowali Brygadę świętokrzyską. Oni weryfikowali wszystkich. Rozmawiałem z więźniem obozu koncentracyjnego, który dostał się do Amerykanów uciekając i dwa tygodnie trwało weryfikowanie jego opowieści. Sprawdzali czy faktycznie był jeńcem obozu koncentracyjnego, czy rzeczywiście był oficerem Wojska Polskiego w II RP. Dopiero po dwóch tygodniach przywrócono mu stopień oficera łącznikowego. Dokładnie ta sama procedura została zastosowana wobec Brygady Świętokrzyskiej.
Weryfikowali to podejrzenie, że Brygada współpracowała z Niemcami. Uznali, że nie, uznali ją za jednostkę sojuszniczą. Po sprawdzeniu kontrwywiadowczym, po weryfikacji. Mamy dwa fakty, które potwierdzają, że te rozmowy faktycznie z Niemcami toczone, były elementem gry wojennej. Jeżeli się nie da siłą, to trzeba podstępem. I tutaj on się udał. Cel został osiągnięty. Uratowano żołnierzy przed śmiercią w walce. Wyobraźmy sobie, że negocjacje zawodzą. Co robi Brygada Świętokrzyska? Walczy. I nie ma wyjścia. Jakby wszyscy zginęli, dopiero wtedy nie oskarżalibyśmy ich o współpracę z Niemcami?
A może i tak byliby oskarżani, bo fakt, że ktoś ginie w walce nie chroni go przed tego typu oskarżeniami. Dowodem tego jest wciąż nagłaśniana „sprawa” kapitana Romualda „Rajsa” Burego, który mimo że jest prawomocny wyrok sądu wojskowego, wciąż oskarżany jest przez niektóre środowiska o ni mniej ni więcej tylko o ludobójstwo. To jest zadziwiające. Te same środowiska, które przez lata wzbraniały się przed powiedzeniem, że na Wołyniu było ludobójstwo, nie wahają się oskarżać oficera Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, który likwidował kolaborantów, o ludobójstwo.
Na Wołyniu ginie prawie 100 tysięcy osób, Romuald „Rajs” rozstrzeliwuje dwudziestu kilku, ale to on jest ludobójcą, a nie Ukraińcy. To jest po prostu hochsztaplerstwo intelektualne, to jest nieuczciwość naukowa, zwłaszcza że robią często ci sami ludzie.
REKLAMA
Z dr hab. Tomaszem Panfilem rozmawiał Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl
REKLAMA