"Nie wiedziałam, jak mam to powiedzieć swoim gościom". Dziennikarze Polskiego Radia wspominają dzień katastrofy smoleńskiej

2018-04-09, 12:14

"Nie wiedziałam, jak mam to powiedzieć swoim gościom". Dziennikarze Polskiego Radia wspominają dzień katastrofy smoleńskiej
Czuwanie przy krzyżu przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Foto: PAP/Grzegorz Jakubowski

- Nie chciałam przekazać informacji dalej, bo nie wiedziałam, jak mam to powiedzieć gościom – wspomina 10 kwietnia 2010 roku dziennikarka radiowej Trójki, Beata Michniewicz. O okolicznościach, w jakich dowiedzieli się o tragedii, opowiadają również radiowi reporterzy, którzy oczekiwali wówczas na prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.

- Depeszę do studia wniosła mi przygotowująca tego dnia serwisy Justyna Mączka. Miała dosyć dziwną minę - opowiadała Beata Michniewicz. Dziennikarka radiowej Trójki, jak co tydzień w sobotni poranek prowadziło swoją cykliczną audycję, "Śniadanie w Trójce".

 - Dowiedziałam się wszystkiego z kartki, nadal gdzieś ją mam... Smutno jest nawet na nią patrzeć. Nie chciałam przekazać informacji dalej, bo nie wiedziałam, jak mam to powiedzieć gościom - opowiadała Beata Michniewicz.

- Doskonale ich znałam, bo troje z nich było moimi stałymi gośćmi, którzy od lat przychodzili do mojego programu co tydzień o dziewiątej – opowiada dziennikarka – z nimi widywałam się częściej niż z moimi przyjaciółmi.

- To były bardzo intensywne relacje. Cały czas mam wrażenie, że takie rzeczy się nie zdarzają. Samoloty prezydenckie nie spadają -  wspomina Beata Michniewicz.

 "Ta ziemia znów nasiąknęła polską krwią"

Poranek 10 kwietnia 2010 roku bardzo dobrze pamięta również Wojciech Cegielski. – Kiedy dotarły do nas pierwsze informacje, że dzieje się cos złego z samolotem prezydenckim czekaliśmy już na polskich dostojników w lesie katyńskim  – wspomina dziennikarz Polskiego Radia – wszyscy zaczęli biegać, krzyczeć i wydzwaniać, gdzie się tylko dało.

- Kiedy usłyszałem, co się stało – wspomina dziennikarz radiowej Trójki, Ernest Zozuń – złapałem taksówkę i natychmiast pojechałem na to lotnisko. – Wyrwałem koledze z rąk taką białą książeczkę, w której były nazwiska osób wchodzących w skład polskiej delegacji – mówi Ernest Zozuń – Przerzucając kolejne kartki, byłem coraz bardziej przerażony.

- Wyjeżdżając do Katynia specjalnym pociągiem wraz z rodzinami oficerów zamordowanych w Katyniu, nikt nie spodziewał się, że ta siedemdziesiąta rocznica mordu polskich oficerów potoczy się w ten sposób – mówi Witold Banach.

Dziennikarz Polskiego Radia był świadkiem reakcji rodzin katyńskich na pierwsze informacje o tragedii smoleńskiej. – Kiedy jechaliśmy tym pociągiem, wszyscy byli pełni nadziei, że wreszcie doczekają uhonorowania, na które tak długo czekali.

- Wiele osób mówiło, że siedemdziesiąt lat termu w tym miejscu zabijano strzałem w tył głowy. Dziś ta ziemia katyńska nasiąknęła polską krwią – wspomina Witold Banach

PolskieRadio.pl, ms

 

Polecane

Wróć do strony głównej