W słowackich Tatrach blisko tragedii, mężczyzna chciał zrzucić Polkę w przepaść
Jak podaje dziennik "SME", w słowackich Tatrach doszło do nietypowego zdarzenia, którym teraz zajmuje się miejscowa policja. Według informacji mundurowych, w górach doszło do próby przestępstwa, które nawet mogło zakończyć się śmiercią 45-letniej polskiej przewodniczki.
2018-04-17, 16:16
Policja szuka napastnika Jak mówią słowaccy policjanci zdarzenie miało miejsce w rejonie Batyżowieckiej Próby. To sześciometrowy próg skalny o punkcie kulminacyjnym położonym na wysokości ok. 2250 m n.p.m., znajdujący się w zachodnich zboczach masywu Gerlacha.
Niemal pionową skałę trzeba tu pokonać wspinając się po metalowej drabince. - W tym miejscu doszło do szarpaniny pomiędzy 45-letnią Polką i przypadkowo poznanym przez nią Słowakiem - mówi dziennikarzom "SME" Jana Migaľová, rzeczniczka policji z miasta Wysokie Tatry.
- Kobieta zrobiła mężczyźnie zdjęcie. Niepodziewanie ten incydent tak zdenerwował Słowaka, że zaczął on szarpać i próbował zabrać kobiecie telefon komórkowy. Polska turystka zaczęła uciekać po drabinkach do góry. Mężczyzna nie zrezygnował z pościgu. Ostatecznie 45-latka oswobodziła się z uścisku i oddaliła z miejsca zdarzenia - relacjonowała rzeczniczka słowackiej policji.
Niechybna śmierć
Policja dodaje, że gdyby kobieta odpadła od ściany spadłaby w przepaść i czekałaby ją śmierć. Dlatego zdaniem rzeczniczki, jeśli zarzuty się potwierdzą napastnikowi grozi do 8 lat więzienia. Jak informuje "Gazeta Krakowska", zarówno zaatakowana jak i napastnik to przewodnicy górscy, którzy spotkali się na ścianie prowadząc turystów.
REKLAMA
Zdaniem kobiety Słowak miał ją wyzywać i krzyczeć, że "bydło z Polski nie ma prawa prowadzić turystów na Gerlach". Pani Klaudia wyciągnęła komórkę i próbowała to utrwalić. To faktycznie spotęgowało wybuch agresji słowackiego przewodnika, który rozpoczął rękoczyny. - Ten pan szarpał mnie za plecak i wywrócił na skały - mówi pani Klaudia, mieszkanka Zakopanego. - Ciężko bronić się w tak urwistym miejscu, szczególnie że jedną ręką osłaniałam komórkę, a drugą trzymałam się liny. Na szczęście moje dwie klientki były asekurowane po taternicku, więc nic im nie groziło.
Istniało jednak ryzyko, że słowacki przewodnik spadnie wraz ze swoimi klientami w przepaść i pociągnie mnie za sobą, bo nie był nigdzie przypięty. Jak wyjaśnia kobieta później ten człowiek odpuścił i poszedł w dół. Po chwili zawrócił jednak i gdy Polka była na półce skalnej przewrócił ją i zaczął okładać po głowie i znów chciał wyjąć komórkę. Znów nie miała się jak bronić, bo nie chciałam byśmy wszyscy spadli w przepaść. Dopiero gdy zmuszona zahaczyłam go "rakami" (kolce mocowane do butów przez taterników) odpuścił i zostawił mnie w spokoju.
Kobieta przekonuje, że ma odpowiednie uprawnienia do prowadzenia turystów w Tatrach na Słowacji. Wydało jej je polskie Ministerstwo Sportu i Turystyki i zgodnie z unijnymi przepisami uprawnienia te można uzyskać na całą Europę. - Część słowackich przewodników górskich tego jednak nie dopuszcza do swojej świadomości - mówi pani Klaudia. - Oni uważają, że w Tatrach trzeba mieć uprawnienia IVBV czyli takie jak sami posiadają. To jednak nieprawda.
Jak mówi pani Klaudia bardzo jej przykro z powodu całej sytuacji. Nie dość bowiem, że została zaatakowana, to całe zdarzenie szkodzi środowisku przewodników górskich, ale też i uczestnikom wycieczek. - Priorytetem jest bezpieczeństwo moich klientów i dobra atmosfera w górach, dlatego wierzę, że słowacka policja należycie zajmie się sprawą, a napastnik wyciągnie z niej odpowiednie wnioski – kończy.
REKLAMA
sme.sk, gazetakrakowska.pl, ms
REKLAMA