Zapadł wyrok ws. zabójstwa małżeństwa z Kielc. "Ofiary zginęły od uderzeń drewnianą pałką"
Na karę dożywotniego więzienia skazał w środę Sąd Okręgowy w Kielcach 51-letniego kielczanina, Marka S., oskarżonego w 2015 r. o zabójstwo małżeństwa w mieszkaniu na osiedlu KSM. Motywem zbrodni był dług, a mężczyzna miał upozorować samobójstwo pary.
2018-05-30, 14:28
Marek S. ma też zapłacić bliskim ofiar 200 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Proces w tej sprawie miał charakter poszlakowy. Wyrok nie jest prawomocny.
Ciała małżonków – 30-letniej kobiety i 53-letniego mężczyzny - znaleziono na początku lutego 2015 r. w mieszkaniu na osiedlu Kieleckiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Policję zawiadomił krewny małżeństwa, który przyszedł do ich mieszkania zaniepokojony brakiem kontaktu z rodziną.
Podwójne zabójstwo
Ciała nosiły ślady licznych obrażeń. Początkowo mówiono o tzw. samobójstwie rozszerzonym, lecz śledczy nie wykluczali innych hipotez.
W kwietniu 2015 r. świętokrzyscy policjanci zatrzymali w Radomiu Marka S. Kielczanin usłyszał zarzut podwójnego zabójstwa. Mężczyzna, który wcześniej prowadził różnego rodzaju działalność gospodarczą, przyjaźnił się z małżeństwem. Według śledczych, był im winien co najmniej 200 tys. zł, a motywem zbrodni była niemożność zwrotu długu - czego domagali się małżonkowie.
REKLAMA
Markowi S. poza zarzutem podwójnego zabójstwa "w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie", postawiono w śledztwie także zarzuty: oszustwa na kwotę 120 tys. zł i ponad 83 tys. dolarów, przywłaszczenie 50 tys. zł oraz nakłaniania swoich późniejszych ofiar do udziału we włamaniu. S. nie przyznał się do zarzutów.
Dług motywem zbrodni
Proces w tej sprawie toczył się od 2016 r., częściowo za zamkniętymi drzwiami i miał charakter poszlakowy. W ustnych motywach uzasadnienia wyroku przewodniczący składu orzekającego, sędzia Marek Stempniak podkreślił, że proces był skomplikowany, ze względu na "niespotykaną obszerność materiału dowodowego jak na tego rodzaju sprawę", a organy ścigania i oskarżyciele zebrali możliwie najwięcej dowodów, jakie mogły mieć wpływ na rozstrzygnięcie.
- Ujawnione poszlaki stanowią całość, która pozwala przyjąć sądowi ustalenie, o sprawstwie oskarżonego Marka S. – podkreślił sędzia Stempniak. Znaczył, że w toku procesu sąd wykluczył inne wersje dotyczące śmierci małżeństwa, jakie podejmowano w śledztwie, tj: tzw. rozszerzone samobójstwo (wykluczyły to opinie sądowo-lekarskie), zemsta rodziny pierwszego małżonka jednej z ofiar, porachunki świata przestępczego (z którym przed laty związana była jedna z ofiar) oraz motyw rabunkowy (w mieszkaniu ofiar nie było śladów przeszukania, pozostała w nim biżuteria).
Sędzia podkreślił, że przy zbrodni zabójstwa niezwykle istotne jest ustalenie motywu. Jak znaczył, w tym przypadku to zadłużenia oskarżonego u ofiar, a 200 tys. zł jakie od nich pożyczył miały być przeznaczone na prowadzenie przez mężczyznę zakładu opiekuńczo-leczniczego.
REKLAMA
Oskarżony "czuł się zagrożony"
Sąd zaznaczył, że mimo iż oskarżony zaprzeczył, że pożyczył od małżonków pieniądze, potwierdziły to zeznania świadków i nagrania części rozmów, jakie małżonkowie prowadzili z oskarżonym. - Wobec niepowodzenia tego projektu (prowadzenia ZOL), oskarżony wynajdywał rożnego rodzaju źródła mające na celu spłatę pokrzywdzonych, np. otrzymanie w rozliczeniu mieszkania, w mającym powstać osiedlu – dodał sędzia.
Jak opisywał dalej sędzia, obietnice te nie były realizowane, a narastające problemy finansowe małżonków, budziły w nich zniecierpliwienie oraz poczucie bycia oszukanym - chcieli odzyskać pieniądze, bo planowali przeprowadzkę do Łodzi, domagali się więc zwrotu pieniędzy. - W tym czasie oskarżony, w wyniku szeregu nieudanych przedsięwzięć biznesowych, był kompletnym bankrutem, z ogromnym zadłużeniem u osób fizycznych oraz w instytucjach państwowych. Do tego nakładała się sprawa karna przeciwko oskarżonemu o fałszerstwo weksli (…) Pokrzywdzona mówiła innym osobom, że jeżeli oskarżony nie rozliczy się z nimi do końca stycznia 2015 r., to ujawni fakty które będą mogły mieć wpływ na rozstrzygnięcie tejże sprawy – tłumaczył sędzia.
Według sądu, oskarżony czuł się zagrożony - zdecydował się więc na pozbycie się małżonków. W dniu kiedy doszło do ich śmierci, kontaktował się z nimi telefonicznie - ustalali warunki spotkania, podczas którego miał on im oddać dług. - Było to ostatnie połączenie z telefonów pokrzywdzonych, które po krótkim czasie zamilkły. Telefon oskarżonego logował się wtedy do stacji położonej w pobliżu miejsca zamieszkania ofiar – analizował sędzia. Dodał, że oskarżony nie ma przekonującego alibi na czas daty zgonu pokrzywdzonych, które pozwoliłoby wykluczyć jego udział w zbrodni.
REKLAMA
Bezwzględność w działaniu
Sąd podkreślił, że najistotniejszymi poszlakami, w zakresie sprawstwa oskarżonego, są ślady jego krwi ujawnione na miejscu zbrodni. Ich lokalizacja - na klapku jednej z ofiar i na dywanie w pokoju - i ich cech fizyczne, takie jak np. brak zatarć wskazują, że zostały naniesione przez oskarżonego krótko przed ich ujawnieniem (w śledztwie Marek S. twierdził, że ślady jego krwi znalezione w mieszkaniu pochodziły z grudnia 2014 r. - miał się wówczas skaleczyć, podczas naprawy sedesu w łazience małżonków).
- Ofiary znały bardzo dobrze oskarżonego – nie mogły się spodziewać agresji z jego strony, tym bardziej że miał im oddać dług. On jednak wykorzystał po raz kolejny i ostatni ich zaufanie. Wykorzystując ich kompletne zaskoczenie, a przez to i swoją przewagę fizyczną, zachował się z premedytacją, połączoną z wyraźną bezwzględnością, wręcz brutalnością działania – podkreślił sędzia Stempniak.
Ofiary zginęły od uderzeń drewnianą pałką. Sąd przypomniał, że oskarżony próbował upozorować potem tzw. rozszerzone samobójstwo pokrzywdzonych, ale z opinii biegłych wynika, że nacięcia nożem znalezione na ciele mężczyzny wykonano po jego śmierci, a u kobiety – kiedy była już w agonii po wcześniejszych uderzeniach.
Sąd podkreślił, że społeczna szkodliwość czynu popełnionego przez Marak S. i stopień jego winy są bardzo wysokie. Zaznaczył, że kara dożywotniego więzienia jest nie tylko "odpłatą, za dokonaną brutalną zbrodnię, ale i ma do zrealizowania prewencyjny cel w stosunku do potencjalnych sprawców tego rodzaju okrutnych zabójstw. - Umacnia też w społeczeństwie poczucie, że organy wymiary sprawiedliwości za tego rodzaju zbrodnię, nie zawahają się przed wymierzeniem kary najsurowszej, lecz w takich okolicznościach kary sprawiedliwej – argumentował sędzia Stempniak.
REKLAMA
Dożywocie dla zabójcy
Sąd uznał Marka S. winnym także przywłaszczenia większej kwoty pieniędzy określonej w akcie oskarżenia i nakłaniania do udziału we włamaniu. Uniewinnił mężczyznę od zarzutu przywłaszczenia 50 tys. zł. Marek S. wyrokiem sądu ma też zapłacić bliskim ofiar w sumie 200 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Ma też oddać przywłaszczone 120 tys. zł i ponad 83 tys. dolarów.
W kwietniu strony wygłosiły mowy końcowe w sprawie, a na początku maja miał być ogłoszony wyrok. Sąd zdecydował o wznowieniu przewodu - dla uzupełniającego przesłuchania jednego ze świadków - policjanta, który był zaangażowany w śledztwo.
W mowach końcowych procesu, prokuratora wniosła o karę dożywotniego więzienia dla Marka S., z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 30 latach, pozbawienie go praw publicznych na 10 lat i zadośćuczynienie finansowe dla rodziców zamordowanych. Obrońcy - tak jak Marek S. – wnieśli o uniewinnienie.
tjak
REKLAMA
REKLAMA