"Do pewnego momentu Amber Gold miała pokrycie w złocie, później już nie"
- Do pewnego momentu Amber Gold miała pokrycie w złocie, później już nie - powiedział przed komisją śledczą ds. Amber Gold b. kierownik II działu kontroli podatkowej Pomorskiego Urzędu Skarbowego w Gdańsku Sławomir Langowski. Kontrolował on działalność firmy za okres 2009-2012 r. Przesłuchano też byłego naczelnika urzędu skarbowego w Gdańsku, Krzysztofa Ptaszyńskiego.
2018-07-03, 17:19
Posłuchaj
TRANSMISJA:
Langowski powiedział we wtorek przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold, że w aparacie skarbowym pracował od 1996 r. Zaczynał jako referent w Kwidzynie, a w okresie Amber Gold był kierownikiem II działu kontroli podatkowej PUS w Gdańsku i kontrolował spółkę. Pracował tam do grudnia 2013 r. - odszedł przed końcem kontroli. Później wygrał konkurs na szefa urzędu skarbowego i został szefem urzędu w Tczewie. Obecnie pracuje w prywatnej spółce doradztwa podatkowego jako specjalista ds. rachunkowo-podatkowych.
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała o jego kontakt ze spółką Amber Gold. Wyjaśnił, że prowadził kontrolę, która rozpoczęła się na początku 2012 r. i trwała w 2013 r., gdy odchodził z urzędu. Dopytywany o podstawy tej kontroli przez Pomorski Urząd Skarbowy powiedział, że jego dział otrzymał zlecenie takiej kontroli i ją przeprowadził. W praktyce, gdyby okazało się, że ten urząd nie jest właściwy, uwzględniono by to w procedurze kontrolnej.
Wyjaśnił, że z przedstawionych przez spółkę dokumentów wynikało, iż jej przychód wynosił rocznie ponad 80 mln zł, czyli przekraczał 5 mln euro, a od takiej kwoty podmioty były we właściwości PUS. Wassermann wytykała liczne błędy w przekazywanych przez Amber Gold dokumentach i oceniła, że nie powinny być one w ogóle tak nazywane. "To jakieś świstki, bez żadnej wartości" - mówiła.
REKLAMA
Pytania o materiały ws. Amber Gold
Przewodnicząca pytała m.in. o to, jak to się stało, że urząd 19 razy występował o materiały do Amber Gold. Langowski wyjaśnił, że zespół miał masę dokumentów Amber Gold - choćby 56 tomów z poprzedniej kontroli I Urzędu Skarbowego w Gdańsku. Tłumaczył, że firma na każde pismo odpowiadała i przedstawiała dokumenty, o które była proszona, a kolejne pisma dotyczyły następnych dokumentów spółki.
Wassermann przekonywała, że dokumenty w sprawie świadczą o tym, że urząd nie miał żadnych informacji ze spółki, spółka nie kontaktowała się z urzędnikami, którzy o to prosili, domagała się informacji od prokuratury, gdy ta już zabezpieczyła papiery spółki.
Langowski odpowiadał, że to nieprawdziwe wnioski, ponieważ wymiana danych trwała już w trakcie kontroli, a później śledztwa. Sukcesywnie wpływały też dokumenty ze spółki - zapewniał. Podał, że urząd zabezpieczył wcześniej dokumenty spółki, a w piśmie od prokuratury, po wejściu śledczych do Amber Gold prosił o takie dokumenty, które wówczas zabezpieczono.
Dopytywany o źródło danych do kontroli wyjaśnił, że wydruki czy pliki elektroniczne z sytemu finansowo-księgowego wykonywane były przez kontrolowanego. Określały to przepisy, ze względu na wysokie ryzyko uszkodzenia tych danych.
REKLAMA
Analizy materiały prokuratury
Zapewnił, że późniejsze analizy materiału prokuratury nie różniły się od ustaleń firmy doradczej na ten temat. Dopytywany, jaki podatek powinna płacić firma wyjaśnił, że kontrolujący uznali na bazie dokumentów, że powinien być to podatek od lokat w kruszec, udzielania pożyczek i pośrednictwa w ubezpieczeniach. Zaznaczył, że we wnioskach po zakończeniu kontroli można było wskazać niewłaściwość takiego opodatkowania, ale że dokonywał tego już inny dział w urzędzie.
Powiedział, że z analizy działalności spółek od 2009 r. do chwili kontroli wynikało, iż Amber Gold do pewnego momentu miała zgromadzoną odpowiednią do lokat wysokość wartości kruszcu. "To musiał być bardzo wczesny etap, skoro szacuje się, że miało go na poziomie 1-1,5 proc." - mówiła przewodnicząca.
- Myśmy złota nigdy nie widzieli, wynikało to z analizy dokumentów finansowych, że od pewnego momentu tego zabezpieczenia nie było - mówił.
Dopytywany, czy w wyniku ich działań spółka przelała jakieś środki na podatki powiedział, że po kilku - kilkunastu dniach od początku kontroli przelano ponad 10-12 mln zł zobowiązań podatkowych - na podatek CIT, VAT i podatek od wynagrodzeń pracowników. Wassermann wyjaśniła, że działania US okazały się nieskuteczne, bo środki wraz z oprocentowaniem trzeba było zwrócić syndykowi spółki.
REKLAMA
Przesłuchanie naczelnika
Sejmowa Komisja Śledcza ds. Amber Gold przesłuchała byłego Naczelnika Pomorskiego Urzędu Skarbowego Krzysztofa Ptaszyńskiego. Jednostka, którą kierował świadek, prowadziła kontrolę skarbową w spółce Marcina P. Jednak po jej zakończeniu okazało się, że firma Amber Gold nie podlegała pod Pomorski Urząd Skarbowy.
Krzysztof Ptaszyński wyjaśnił, że opierał się na ustaleniach I Urzędu Skarbowego w Gdańsku, który przekazał mu kontrolę w spółce Amber Gold w lutym 2012 roku. Ówcześni urzędnicy wskazywali, że firma ze względu na wysokość obrotów powinna być sprawdzana przez Pomorski Urząd Skarbowy. Sprawę miał też konsultować z radcą prawnym.
- Nie miałem argumentu na tamten moment, żeby to w inny sposób ocenić. Niezależnie od tego w trakcie kontroli podatkowej, z informacji, która została mi przekazana na bazie danych pobranych w formie elektronicznej, spółka zaewidencjonowała na kontach przychodowych około siedemdziesięciu paru milionów złotych - powiedział były naczelnik. Po zakończeniu sprawdzania firmy wysokość przychód spółki okazała się nieprawdziwa.
Były Naczelnik Pomorskiego Urzędu Skarbowego przyznał, ze firma Amber Gold nie składała sprawozdań finansowych oraz deklaracji VAT, choć dostarczyła inne dokumenty. Wiceprzewodniczący komisji i poseł PiS Jarosław Krajewski zapytał, czy przekazane materiały były badane pod kątem wiarygodności. Świadek odpowiedział, że nie nic o tym nie wiedział. Później Krzysztof Ptaszyński powiedział też, że skarbówka nie zastosowała kary dyscyplinarnej wobec Amber Gold, ponieważ spółka „nie uniemożliwiła przeprowadzenia kontroli”, a dokumenty były przekazywanie sukcesywnie, ale zaznaczył przy tym, że nie wszystkie.
REKLAMA
Kontrola skarbowa Pomorskiego Urzędu Skarbowego w spółce Amber Gold zakończyła się ostatecznie po kilku latach przegraniem wszystkich spraw z syndykiem masy upadłości po firmie i zapłatą odsetek za bezprawne przetrzymywanie środków należących do Amber Gold. Jedną z przyczyn takiego wyniku było prowadzenie kontroli przez niewłaściwy urząd skarbowy i brak ustalenia przedmiotu działalności spółki.
Spółka Amber Gold powstała w 2009 roku i miała inwestować pieniądze klientów w złoto oraz inne kruszce, oferując oprocentowanie wyższe od lokat bankowych. W 2011 roku przejęła trzy linie lotnicze i na ich podstawie stworzyła przewoźnika OLT Express. Firma założona przez Marcina P. okazała się jednak piramidą finansową. W sierpniu 2012 roku ogłosiła upadłość. Oszukała niemal 19 tysięcy klientów na kwotę ponad 850 milionów złotych.
PAP/IAR, koz, agkm
REKLAMA