Polak, który cudem przeżył masakrę na wyspie Utoya

Widział śmierć swoich przyjaciół, sam przyżył cudem. Po latach załamania psychicznego Adrian Pracoń stara się powrócić do normalnego życia. 

2018-07-22, 10:13

Polak, który cudem przeżył masakrę na wyspie Utoya
Adrian Pracoń. Foto: PAP/EPA/Steinar Schjetne

Adrian Pracoń, Norweg polskiego pochodzenia, był ostatnią osobą, do której strzelał Anders Breivik na wyspie Utoya. Kule nie zabiły 21-letniego wówczas Praconia, został postrzelony w ramię. Sam Breivik podczas procesu mówił, że nie dobił go ze względu na… wygląd.

- Musiałem pogodzić się z tym, że mnie jednak nie zabił, ale do tej pory nie pogodziłem się z tym, że nie wiem, dlaczego mnie oszczędził. Strasznie męczy mnie to, że tam zginęło tylu moich przyjaciół, a on darował mi życie niby z powodu wyglądu. To nie jest wystarczające wytłumaczenie. Zadaję sobie wciąż pytanie: dlaczego żyję? Doprowadziło mnie to do załamania. Potrzebowałem pomocy - mówił w 2013 roku w wywiadzie dla Newsweeka. W wyniku postrzału w jego ciele znalazło się 60 metalowych odłamków. - Na lotnisku dzwonię, kiedy przechodzę przez bramkę wykrywającą metale. Zatrzymują mnie i przeszukują. A do tego raz po raz odłamki wychodzą - mówił. 

Pracoń był członkiem młodzieżówki norweskiej Partii Pracy i współorganizatorem jej zjazdu na wyspie Utoya. 

22 lipca Breivik w stroju policjanta udał się na wyspę, mówiąc że jego obecność związana jest z zamachem w Oslo, za którym on sam stał - pod siedzibą premiera Norwegii wybuchła wówczas bomba w samochodzie-pułapce. Następnie przez półtorej godizny strzelał do obecnych tam ludzi z broni automatycznej. Po przybyciu policji oddał się dobrowolnie w jej ręce. Anders Breivi zabił 77 osób, z czego 69 było uczestnikami zjazdu, osiem poniosło śmierć w wyniku wybuchu bomby w centrum Oslo. W 2012 roku Breivik został skazany na 21 lat więzienia. 

REKLAMA

W 2013 roku Pracoń napisał książkę poświęconą wydarzeniom z Utoi - "Hjartet mot Steinen" (dosł. "Serce o kamień"). Część rodzin zabitych była przeciwna jej publikacji. Ukazała się również po polsku pod tytułem "Masakra na wyspie Utoya - jedyna relacja".

W rozmowie z TVP Info Pracoń przyznał, że ta książka była dla niego formą terapii, gdyż jeszcze długo po zamachu miał problemy psychiczne. - Na początku nawet nie wiedziałem, że mi to pomoże i będzie mi tak zależało na tej książce. Ten proces tworzenia tej książki pomógł poradzić sobie z myślami i tłumaczeniem sobie, ja kto się w ogóle wydarzyło - stwierdził. - Nadal czuję jeszcze ten sam strach - dodał.

Po masakrze Adrian Pracoń zrezygnował z polityki, odszedł z partii i poszedł na studia dziennikarskie, które niedawno ukończył. Udziela się w LLH, najstarszej norweskiej organizacji LGBT. 

TVP Info/newsweek.pl/dcz 

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej