"Dziś Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj". Mija 10 lat od wystąpienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi

2018-08-07, 09:22

"Dziś Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj". Mija 10 lat od wystąpienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi
Od lewej: Prezydent Lech Kaczyński, prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko, prezydent Litwy Valdas Adamkus i prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves podczas wiecu w Tbilisi. Foto: PAP/Radek Pietruszka

10 lat temu prezydent Lech Kaczyński, wraz z przywódcami Estonii, Łotwy, Ukrainy i Litwy udał się do Tbilisi, aby zaprotestować przeciwko rosyjskiej agresji na Gruzję. - Nasi sąsiedzi ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy: "Nie" - stwierdził wówczas prezydent na wiecu w stolicy Gruzji.

W nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku, podczas gdy uwaga świata skupiała się na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, w wyniku rosyjskich prowokacji wybuchła wojna w Osetii Południowej, do której prawa Rosja rościła sobie od upadku ZSRR. 10 sierpnia wojsko rosyjskie wraz z separatystami z Abchazji zaatakowali obwód Kodori, który był pod kontrolą Gruzji.  

W późniejszej fazie Rosjanie zrzucali rakiety m.in. na Gori i Tbilisi, stolicę Gruzji. Prezydent Micheil Saakaszwili wraz z innymi przedstawicielami władz musiał czasowo opuścić stolicę przez względy bezpieczeństwa.

12 sierpnia 2008 roku przywódcy wzięli udział w wiecu na placu przed gruzińskim parlamentem. 

- Jesteśmy tutaj po to, żeby wyrazić całkowitą solidarność. Jesteśmy tutaj, przywódcy pięciu państw - Polski, Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy, dla nas także ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy: "Nie". Ten kraj to Rosja - mówił Lech Kaczyński.

Źródło: YOUTUBE.COM/ADAM LIPIŃSKI

- Ten kraj uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają, że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Nie będzie! Te czasy się skończyły raz na zawsze, nie na 20, 30 czy 50 lat. Wszyscy w tym samym okresie. Wszyscy w tym samym okresie, lub w okresach nieco innych, poznaliśmy tę dominację. To nieszczęście dla całej Europy, to łamanie ludzkich charakterów, to narzucanie obcego ustroju, to narzucanie obcego języka, ale czym się różni sytuacja dzisiaj od tej sprzed wielu lat? Dziś jesteśmy tu razem. Dziś świat musiał zareagować, nawet jeśli był tej reakcji niechętny. My jesteśmy po to tutaj, żeby ten świat zareagował jeszcze mocniej. W szczególności Unia Europejska i NATO - apelował Kaczyński.

Wedle byłego doradcy prezydenta Rosji Władimira Putina, ekonomisty Andrieja Iłłarianowa, przyjazd Lecha Kaczyńskiego wraz z innymi przywódcami uratował Gruzję. Swoim wsparciem wywarli presję na Unię Europejską i ówczesnego prezydenta USA George’a Busha, aby zareagowali i jednocześnie uratowali oni Gruzję, która, wedle Iłłarianowa, zostałaby w całości zajęta przez Rosję.

- Gdy zainicjowałem ten przyjazd, niektórzy sadzili, że prezydenci będą się obawiać. Nikt się nie obawiał, wszyscy przyjechali bo środkowa Europa ma odważnych przywódców. Chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, cały nasz region, będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem. My też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie a później może i czas na mój kraj, na Polskę - przewidywał wówczas Lech Kaczyński. Jego słowa wielokrotnie przytaczano po ataku Rosji na wschodnią Ukrainę oraz po zajęciu Krymu w 2014 roku.

- Tu są cztery państwa należące do NATO, jest Ukraina, wielkie państwo, ale powinno tu być państw 27 - dodał, wskazując na wszystkie kraje UE.

wprost.pl/youtube.com/dcz

Polecane

Wróć do strony głównej