Birma: rząd odrzucił stanowisko MTK w sprawie deportacji Rohingja
Rząd Birmy odrzucił w piątek decyzję Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK), który dzień wcześniej uznał, że jest uprawniony do zbadania, czy deportacja muzułmańskiej grupy etnicznej Rohingja z Birmy do Bangladeszu jest zbrodnią przeciwko ludzkości.
2018-09-07, 18:53
"Birma zdecydowanie odrzuca stanowisko MTK, którego decyzja oparta jest na wątpliwej podstawie prawnej" - oświadczył birmański rząd. W komunikacie dodano, że władze Birmy nie mają żadnego obowiązku przestrzegać decyzji Trybunału, którego ten kraj nie jest członkiem. "Postanowienie MTK jest wynikiem oczywistej złej wiary, nieprawidłowości proceduralnych i ogólnego braku przejrzystości" - oświadczył rząd birmański.
W czwartek MTK poinformował w oświadczeniu, że "jurysdykcja Trybunału w zakresie zbrodni przeciwko ludzkości obejmuje sprawę domniemanej deportacji ludności Rohingja z Birmy do Bangladeszu. Powodem tego jest to, że jej element miał miejsce na terytorium państwa będącego stroną (Bangladeszu)".
W 2017 roku ponad 700 tysięcy Rohingjów uciekło do Bangladeszu przed przemocą ze strony birmańskich sił zbrojnych oraz buddyjskich milicji. Jak wynika z misji rozpoznawczej ONZ, podczas ucieczki Rohingjów padali oni ofiarą masowych zabójstw oraz gwałtów zbiorowych, dokonywanych przez birmańskie wojsko. Działania władz Birmy wobec Rohingja spotkały się z powszechnym potępieniem na świecie. Władze jednak zaprzeczają, by miały tam miejsce czystki etniczne.
Skazani dziennikarze
W kwietniu prokurator MTK Fatou Bensouda zwróciła się do sędziów o otwarcie wstępnego śledztwa wyjaśniającego, czy deportacje Rohingjów są zbrodnią przeciwko ludzkości i czy jurysdykcja MTK obejmuje tę sprawę, skoro Birma do niego nie należy. Według sędziów członkostwo Bangladeszu oraz transgraniczny charakter deportacji są wystarczającymi podstawami do uznania, że Trybunał ma prawo zająć się tą sprawą.
Sprawą deportacji Rohingjów zajmowało się dwóch dziennikarzy agencji Reuters, którzy w poniedziałek zostali skazani przez birmański sąd na kary siedmiu lat pozbawienia wolności za nielegalne, jak uznano, wejście w posiadanie dokumentów państwowych.
Zdaniem sądu 28-letni Kyaw Soe Oo i 32-letni Wa Lone uzyskali dostęp do tych dokumentów podczas gromadzenia informacji na temat sytuacji Rohingja, za co zostali aresztowani w grudniu 2017 roku. Wyrok ten znów spotkał się z potępieniem na całym świecie.
W piątek rząd Birmy oświadczył, że wyrok został wydany przez niezależny sąd i był efektem rzetelnego śledztwa. "Sprawa dziennikarzy Reutera jest decyzją sądu, a sąd jest niezależny" - powiedział rzecznik rządu Zaw Htay, wydając pierwsze w tej sprawie oficjalne stanowisko władz Birmy. Na konferencji prasowej w stolicy Naypyidaw wyjaśnił dziennikarzom, że dalszych komentarzy nie będzie.
dcz
REKLAMA