Protesty we Francji. Ekspert: strajki to francuska tradycja, ludzie w ten sposób wyrażają swoje przekonania
- W naszym kraju protesty uliczne, strajki i demonstracje są pełnoprawną częścią politycznej ekspresji. Parlament, media i ulica to miejsca, w których odbywa się debata publiczna, a protesty są u nas tradycją – mówił w wywiadzie dla portalu PolskieRadio24.pl prof. Cyrille Bret, szef think tanku EurAsia Prospective, odnosząc się do fali manifestacji, jaka od 17 listopada przetacza się we Francji.
2018-11-29, 19:33
Bartłomiej Bitner, PolskieRadio24.pl: Od prawie dwóch tygodni Francja żyje protestami tzw. "żółtych kamizelek". Jak podają wszystkie media, demonstracje są efektem sprzeciwu mieszkańców wobec wzrostu cen paliwa, ale czy faktycznie tylko to doprowadziło do manifestacji?
Powiązany Artykuł
Protestujące "żółte kamizelki". Skąd się wzięły na francuskich ulicach?
Prof. Cyrille Bret: Masowe demonstracje we Francji wywołał wzrost cen benzyny i oleju napędowego, który jest efektem podwyższenia podatków od ropy [w tym roku zwiększyły się o 3,9 eurocentów za litr benzyny i 7,6 eurocentów za olej napędowy – przyp. red.]. Rząd postanowił je podnieść, aby walczyć z globalnym ociepleniem i chemicznymi zanieczyszczeniami. Tym samym mieszkający na przedmieściach oraz na wsiach odczuli to w swoich portfelach – dochody zmalały, bo wzrosły wydatki. Spadł im też poziom życia. Jednak ogólne źródło niezadowolenia jest symboliczne i tkwi w tym, że prezydentura Emmanuela Macrona uważana jest za miejską, ekologiczną, proeuropejską i liberalną. Prawicowe i skrajnie prawicowe partie próbowały wykorzystać prawdziwe niezadowolenie dotyczące wzrostu cen w celach politycznych.
Głównym postulatem protestujących jest tylko odstąpienie przez rząd i prezydenta od podwyżek cen paliw, czy przy okazji są też jeszcze inne?
Rząd zareagował racjonalnie: jeśli reforma podatkowa i ochrona środowiska naturalnego są powodami zmartwień mieszkańców, to należy je zniwelować poprzez środki socjalne. Jednak ruch "żółtych kamizelek" to nie tylko kwestia racji w tym, że paliwa drożeją. Ogromną rolę odgrywają frustracje i tradycja ulicznych protestów. We Francji ta tradycja jest zresztą dość silnie zakorzeniona w kulturze. Do manifestacji dochodzi zawsze po roku od każdych wyborów prezydenckich.
Obecne protesty są kolejnymi za kadencji Emmanuela Macrona – poprzednie miały miejsce choćby wiosną tego roku, kiedy to demonstrowali m.in. urzędnicy, kolejarze i studenci. Czy będą kolejne?
Tak. We Francji protesty uliczne, strajki i demonstracje są pełnoprawną częścią politycznej ekspresji. Parlament, media i ulica to miejsca, w których odbywa się debata publiczna. Nie oznacza to oczywiście, że ta tzw. przemoc polityczna, jak określa się demonstracje, jest akceptowana, niemniej jednak jest brana pod uwagę, jeśli chodzi o naszą politykę i krajowe reformy. Emmanuel Macron od samego początku realizacji swojego ambitnego programu spotyka się z protestami i tak może również wiosną przyszłego roku przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
REKLAMA
Demonstracje przeciwko podwyżce cen paliw mogą przeciągnąć się nawet do świąt Bożego Narodzenia?
To możliwe. Dlatego, że poziom niezadowolenia mieszkańców zwłaszcza małych miejscowości jest wysoki. Jednak okres przedświąteczny prawdopodobnie doprowadzi do wyciszenia protestu.
Francuskie protesty charakteryzują się tym, że zazwyczaj mają one burzliwy przebieg. Francja słynie z tego, że jeśli jej obywatele decydują się manifestować, robią to wyjątkowo ostro. Z czego się to bierze?
Francja jest wciąż krajem wysoce politycznym. Ludzie mają wartości, ludzie mają przekonania i chcą je wyrażać nie tylko wrzucając do urn karty do głosowania. Czują się zaangażowani politycznie także w inny sposób i traktują to poważnie. Protestując na ulicach demonstrują swoje wartości polityczne. Tak było np. w 2013 r., kiedy sprzeciwiali się lub popierali [były dwie grupy manifestujących – przyp. red.] możliwość zawierania związków małżeńskich przez pary jednopłciowe, tak jest teraz w przypadku podwyżki cen paliw. Masowe protesty to wspólne narzędzie służące do zmiany równowagi politycznej we Francji.
Czy prezydent Emmanuel Macron ugnie się przed obywatelami i odstąpi od planowanej od stycznia podwyżki cen za benzynę i olej napędowy, czy jednak nadal będzie twardo obstawał przy swoim?
Prezydent Macron pozostanie przy realizacji swojego programu. Ochrona środowiska poprzez reformę podatkową ma we Francji o wiele większe poparcie niż się wydaje.
Jaka jest pana zdaniem przyszłość polityczna Emmanuela Macrona jako prezydenta? W związku z reformami, które nie podobają się części społeczeństwa, spada mu poparcie i wydaje się, że może mieć kłopot z ponownym wygraniem wyborów prezydenckich.
Wygranie wyborów z pozycji urzędującego prezydenta jest przekleństwem każdego prezydenta Republiki od czasów François Mitteranda, który rządził Francją w latach 1981-1995. Tu nie chodzi o kwestię samego Emmanuela Macrona. Nicolas Sarkozy, François Holland i wcześniej Jacques Chirac albo nie byli wybierani na kolejną kadencję, albo uzyskiwali reelekcję, ale tylko dzięki różnym czynnikom zewnętrznym. Francuscy wyborcy są bardzo krytyczni. Nie cenią stabilności politycznej w takim stopniu jak np. Niemcy. Myślę, że jeśli prezydentowi Macronowi uda się ponownie wygrać wybory, to po prostu złamie to przekleństwo.
REKLAMA
Z prof. Cyrille Bretem rozmawiał Bartłomiej Bitner, PolskieRadio24.pl
Prof. Cyrille Bret uczy nauk politycznych w Institut d'études politiques w Paryżu. Jest dyrektorem EurAsia Prospective (eurasiaprospective.eu), think-tanku, który zajmuje się tematyką bezpieczeństwa i obrony w Europie i Azji. Regularnie pisze dla polskiego think tanku "Nowa Europa Wschodnia".
REKLAMA