Apel wysłannika Białego Domu do władz Kirgistanu
Specjalny wysłannik USA do Azji Środkowej Robert Blake przybył w sobotę do Kirgistanu. Wezwał on władze tego kraju, by stworzyły warunki do bezpiecznego powrotu do domów setek tysięcy uchodźców, którzy uciekli przed ubiegłotygodniowymi zamieszkami.
2010-06-19, 16:11
Wcześniej amerykański Departament Stanu sugerował, że odsunięty w kwietniu od władzy prezydent Kurmanbek Bakijew może być odpowiedzialny za zamieszki etniczne.
Kryzys humanitarny
- Jest ważne, by tymczasowe władze stworzyły atmosferę zaufania i bezpieczeństwa, tak by uchodźcy w Uzbekistanie oraz uchodźcy wewnętrzni w Kirgistanie mogli poczuć, że mogą wrócić do swoich domów i żyć w poczuciu bezpieczeństwa i harmonii ze swoimi kirgiskimi sąsiadami - oświadczył Blake po rozmowach z pełniącą obowiązki prezydenta Kirgistanu Rozą Otunbajewą.
Amerykański wysłannik odwiedził obozy dla uchodźców na granicy kirgisko-uzbeckiej, gdzie schronienia szuka około 400 tys. ludzi, głównie kobiet i dzieci. Jego zdaniem sytuację tam można opisać jako kryzys humanitarny.
REKLAMA
Po spotkaniu z kirgiskimi władzami w Biszkeku Blake oświadczył, iż "członkowie rządu tymczasowego zapewnili, że przeprowadzone zostanie śledztwo w celu ustalenia przyczyn zamieszek".
- Konieczne jest równoległe dochodzenie międzynarodowe, aby zapobiec podobnej przemocy w przyszłości i zapewnić powrót uchodźców do kraju - dodał.
Według kirgiskich władz w kilkudniowych zamieszkach etnicznych, do których doszło w ubiegłym tygodniu, mogło zginąć nawet 2 tys. Uzbeków i Kirgizów. Według szacunków ONZ dotkniętych nimi mogło być nawet milion ludzi.
Kto jest winien?
Uzbecy i Kirgizi obwiniają się nawzajem o okrucieństwo. Uzbecy uważają, że ataki na nich były dokonywane przez gangi młodych Kirgizów i oskarżają kirgiskich żołnierzy o wspieranie uzbrojonych cywilów.
REKLAMA
Otunbajewa próbuje zapewnić kontrolę nad południowym regionem kraju, gdzie uzbeckie osiedla zabarykadowały się przeciwko kirgiskim sąsiadom i sytuacja jest wciąż napięta. Szefowa rządu powiedziała też, że zwolennicy Bakijewa próbują zdestabilizować sytuację w kraju przed referendum konstytucyjnym zaplanowanym na 27 czerwca.
- Myślę, że będziemy w stanie zapobiec kolejnym zamieszkom - zapewniała.
W uwagach zamieszczonych na stronie internetowej Departamentu Stanu sekretarz stanu Hillary Clinton oświadczyła, że winę za starcia może ponosić Bakijew.
- Oczywiście obalony prezydent Bakijew kilka miesięcy temu opuścił tych, którzy wciąż pozostają mu wierni i są przeciwni tymczasowym władzom - uważa Clinton. - Z pewnością pojawiły się oskarżenia o podżeganie, które należy traktować poważnie - powiedziała.
REKLAMA
Bakijew, który obecnie przebywa na emigracji na Białorusi, zaprzecza, że był związany z zamieszkami.
REKLAMA