''Hiena roku'', prowokacje, tanie sensacje. Cała prawda o autorze ''kapiszona'' w ''Gazecie Wyborczej''
Czytając kolejne już rewelacje "Gazety Wyborczej" na temat interesów spółki Srebrna i prób uderzania w prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, warto przypomnieć dość istotne fakty dotyczące jednego z autorów tekstu - Wojciecha Czuchnowskiego. Tylko w ciągu ostatnich lat liczba wpadek, kontrowersyjnych zachowań i komentarzy osiągnęła znaczny poziom, stawiając dziennikarza w nie najlepszym świetle. Poniżej przypominamy najgłośniejsze ''dokonania'' z ostatnich lat.
2019-01-29, 20:55
Wulgarne słowa pod adresem narodowców
Panowie Narodowcy, powiedziałbym żebyście mnie pocałowali w d**ę, ale za bardzo szanuję swoją d**ę, więc po prostu sp********ie dziady — napisał na Twitterze Czuchnowski, odnosząc się w ten sposób do wystąpienia Roberta Winnickiego, który w październiku 2015 r. na konferencji prasowej w Sejmie zapowiedział pozew przeciwko ''Gazecie Wyborczej" oraz Wojciechowi Czuchnowskiemu. Winnicki odnosił się do wcześniejszej publikacji w "Gazecie Wyborczej'', w której Czuchnowski opisał Ruch Narodowy jako "spadkobierców tradycji faszystowskiej i brunatnych koszul".
Na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się wówczas także tekst, w którym czołowy publicysta tego tytułu pisał: Obowiązkiem Polaka i przyzwoitego człowieka jest przeciwstawiać się faszystowskiej swołoczy, która zatruwa ten kraj (…) kompromituje go i hańbi jego demokratyczne instytucje. Mam nadzieję, że w tym nie ustanę. Tak mi dopomóż Bóg — tłumaczył swoje wulgarne wystąpienie Wojciech Czuchnowski.
Hiena roku
REKLAMA
W 2014 r. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznało niechlubny tytuł "Hieny roku" Wojciechowi Czuchnowskiemu i Piotrowi Stasińskiemu za "lekceważące i pozbawione empatii oraz zawodowej solidarności wypowiedzi na temat zatrzymania i aresztowania dziennikarzy, którzy wykonywali swoje obowiązki zawodowe w miejscu i w czasie protestu w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie 20 listopada ubiegłego roku".
Przypomnijmy, że zatrzymani zostali wtedy dziennikarz Telewizji Republika Jan Pawlicki i fotoreporter PAP Tomasz Gzell, przeciw czemu zaprotestowało wielu dziennikarzy oraz organizacje branżowe, m.in. Press Club Polska i Izba Wydawców Prasy. Po dwutygodniowym procesie obaj dziennikarze zostali uniewinnieni, a sąd nazwał ich zatrzymanie "przykrym nieporozumieniem".
Wojciech Czuchnowski w komentarzu "Solidarność z niesolidarnymi" odniósł się do apelu redaktora naczelnego Telewizji Republika Tomasza Terlikowskiego o wyrażenie protestu wobec zatrzymania dziennikarza tej stacji. - Zakładam, że Pawlicki został zatrzymany w trakcie wykonywania czynności dziennikarskich, więc chętnie przyłączę się do protestu i podpiszę list w tej sprawie - zadeklarował dziennikarz "GW". Dodał jednak, że we wcześniejszych sytuacjach to dziennikarze tzw. mediów prawicowych nie okazywali solidarności z tzw. mediami mainstreamowymi. - Jeżeli więc reporter Republiki został niesłusznie zatrzymany, należy mu się środowiskowe wsparcie i solidarność. Na razie jednak ta solidarność działa tylko w jedną stronę. A etosu Terlikowski i jego koledzy powinni się jeszcze długo uczyć - podsumował Wojciech Czuchnowski.
Demonstracja na antenie TVP
REKLAMA
W styczniu 2016 r. Wojciech Czuchnowski miał wziąć udział w programie "Po przecinku" na antenie TVP, by skomentować polsko-rosyjskie rozmowy w Moskwie. Jednak zamiast merytorycznego udziału w audycji, swoją wypowiedź ograniczył do przeczytania oświadczenia, w obronie dziennikarzy, którzy w tamtym czasie rozstali się z TVP.
Czuchnowski stwierdził, że "rządząca partia przejęła media publiczne i zrobiła czystkę", po czym wymienił nazwiska kilku kolegów, którzy stracili pracę wraz ze zmianą zarządu TVP. Wielu z nich tracąc pracę zostało pozbawionych przez PiS z dnia na dzień środków do życia. Nie mogę się na to zgodzić — kontynuował dziennikarz "Wyborczej". Po przeczytaniu oświadczenia dziennikarz demonstracyjnie opuścił studio.
Znieważenie funkcjonariusza ŻW
W styczniu 2018 r. Wojciech Czuchnowski został oskarżony o "znieważenie gestem powszechnie uznanym za obraźliwy funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej". Za ten czyn grozi kara do roku więzienia. Sprawa dotyczyła wydarzenia z 2017 roku, kiedy dziennikarz nie ustąpił pierwszeństwa kolumnie uprzywilejowanej Żandarmerii Wojskowej, mimo że umundurowany żandarm wysyłał mu sygnały, by zjechał, a ppor. Bogdan Kuzior nakazał mu, aby przepuścił kolumnę. Od dziennikarza "Gazety Wyborczej" usłyszał jednak bluzgi.
REKLAMA
W maju kwalifikacja zmieniła się z wykroczenia drogowego na przestępstwo z Kodeksu Karnego art. 226. Wzięto bowiem pod uwagę "znieważenie żołnierza Żandarmerii Wojskowej Bogdana Kuziora podczas i w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych". Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów.
Jak podał portal Onet.pl, śledczy wzięli prawdopodobnie pod uwagę notatkę służbową żandarma Kuziora, który napisał: Czuchnowski wykonał gest "f*ck you”, czym poczułem się znieważony.
Dziennikarz miał także mówić "coś krytycznego pod adresem rządu". Świadkami są trzej inni żandarmi. 10 grudnia 2017 roku Czuchnowski został wezwany przez prokuraturę w charakterze podejrzanego.
Nie zgadzam się tym zarzutem i nie przyznałem się do winy. Mówiłem krytycznie o Macierewiczu i tych, którzy wykonują jego rozkazy, ale nie wykonywałem żadnych gestów — twierdził Czuchnowski, choć przyznał - Z tego, co pamiętam, mogłem w emocjach użyć wobec oficera żandarmerii wulgarnego języka. Ubolewam nad tym, bo nie powinno mieć to miejsca. Za użycie nieparlamentarnych słów wobec niego wyraziłem publicznie ubolewanie i teraz jestem gotów za to przeprosić oraz złożyć mu stosowne zadośćuczynienie.
REKLAMA
Prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Wojciechowi Czuchnowskiemu 28 grudnia 2017 roku. Dziennikarzowi grozi kara do roku więzienia..
Antysemicki atak na Bronisława Wildsteina
W lutym 2018 r. Czuchnowski antysemickim tweetem zaatakował Bronisława Wildsteina, członka grupy roboczej mającej wypracować kompromis z izraelską stroną w sprawie nowelizacji ustawy o IPN. Wywołało to lawinę negatywnych komentarzy internautów.
Bronisław Wildstein jako pożyteczny idiota prawicy. W 1968 władza też miała Żydów, którzy mówili, że w Polsce nie ma antysemityzmu. Smutna ale prawdziwa analogia — napisał na Twitterze Wojciech Czuchnowski. Wpis dziennikarza "GW" miał być nawiązaniem do faktu, iż Bronisław Wildstein został wówczas członkiem zespołu ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem.
REKLAMA
Atak na Antoniego Macierewicza
Na konferencji prasowej podkomisji smoleńskie w kwietniu 2018 r. Wojciech Czuchnowski zaczął obrażać szefa podkomisji, Antoniego Macierewicza. – Jest pan kłamcą, przestępcą i w przyszłości odpowie pan przed sądem wolnej Polski za kłamstwa i szkody poczynione państwu polskiemu oraz pojedynczym ludziom. Zadawanie panu pytań nie ma żadnego sensu. Żegnam – powiedział Czuchnowski, po czym ceremonialnie opuścił salę konferencyjną.
Jarosław Kurski, pytany przez "Presserwis" o to, czy kierownictwo "Gazety" wyciągnie konsekwencje wobec swojego dziennikarza, odpowiedział: - Gdyby Wojciech Czuchnowski powiedział nieprawdę, moglibyśmy rozważyć wyciągnięcie konsekwencji wobec niego, jednak on nie powiedział nic, co zasługiwałoby na napiętnowanie. Wojtek ma tę zaletę, że potrafi powiedzieć "tak tak" i "nie nie", jego reakcje są bardzo czyste i jednoznaczne moralnie. Zachował się jak obywatel, który domaga się prawdy w życiu publicznym i niegodziwością byłoby go za to piętnować.
Przegrany proces z PiS
REKLAMA
W listopadzie 2015 r. "GW" pisała o ułaskawieniu przez prezydenta Andrzeja Dudę Mariusza Kamińskiego, skazanego nieprawomocnie na 3 lata więzienia za nadużycie władzy szefa CBA przy prowadzeniu afery gruntowej z 2007 r.
"GW" napisała, że prezydent anarchicznym gestem wyeliminował sąd z procesu wymierzania sprawiedliwości i ułaskawił Kamińskiego. Decyzję podjął pokątnie, bez konsultacji z prokuraturą. Dodała, że prezydent stawia ponad prawem siebie, kolegów i działaczy swojej partii, a służbom kierowanym przez Kamińskiego dał zielone światło do nadużyć, sygnał, że wszystko im wolno, a sądów nie muszą się bać”. „Tak nie działa państwo demokratyczne. Tak działa państwo mafijne – podkreślono w "GW". Komentarz ten pojawił się też na portalu wyborcza.pl, gdzie zatytułowano go "Mafijne państwo PiS".
Po ukazaniu się tego tekstu, Prawo i Sprawiedliwość domagało się publikacji przeprosin, przesłania przeprosin listownie do siedziby PiS oraz usunięcia tekstu z internetowego serwisu "Gazety Wyborczej".
W sierpniu 2016 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił ten pozew. Powołując się na konstytucyjne prawo do wolności prasy SO podkreślał, że politycy powinni się liczyć z ostrą, a nawet przesadną krytyką. Sąd powołał się wtedy na artykuł konstytucji, że Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy. Według SO, pozwani z tej wolności korzystali.
REKLAMA
Orzeczenie SO było nieprawomocne, odwołała się od niego strona powodowa. W marcu sąd apelacyjny zmienił wyrok I instancji i nakazał "Gazecie Wyborczej" opublikować przeprosiny.
Pomylił Morawieckiego z Kaczyńskim
W czerwcu 2018 r. "Gazeta Wyborcza" opublikowała fragmenty listu, który prezes GetBack Konrad Kąkolewski miał napisać – według tekstu "GW" – do premiera Mateusza Morawieckiego. W liście podkreślono m.in., że GetBack jest "zapleczem obozu wolnościowego" poprzez sponsorowanie określonych mediów. Kąkolewski domagał się w nim również dofinansowania GetBacku przez państwo.
"W nawiązaniu do dokumentu stanowiącego załącznik do artykułu W. Czuchnowskiego i M. Kolińskiej-Dąbrowskiej pt. »Mamy tajny list do premiera Morawieckiego: GetBack domagał się dofinansowania przez państwo«, zamieszczonego dzisiaj na portalu wyborcza.pl, stanowczo dementuję, jakoby pismo o tej treści wpłynęło do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów" – napisał szef KPRM Michał Dworczyk w oświadczeniu.
REKLAMA
Krótko później pojawiło się na Twitterze wyjaśnienie autora. "Wygląda na to, że zamiast listu do premiera Morawieckiego opublikowaliśmy list do prezesa Kaczyńskiego (też nazwanego »premierem«) Treść jest jednak bardzo podobna, a w efekcie Morawiecki ujawnił w końcu »prywatne listy GetBacku«" – napisał na Twitterze Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej".
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Co za żenada - może ma Pan chociaż na tyle przyzwoitości i odwagi aby powiedzieć - przepraszam? – napisał Michał Dworczyk z KPRM.
Czuchnowski na barykadach
W lipcu 2018 r. podczas protestów antyrządowych pod Sejmem Wojciech Czuchnowski ponownie wyszedł z roli dziennikarza i za pomocą Twittera nawoływał do walki z policją i odbijania zatrzymanych manifestantów. Publicysta "GW" pytał także uczestników dlaczego nie próbowali odbić zatrzymywanego manifestanta. Nawoływał też do walki z policją.
REKLAMA
Ludzie, czemu w takiej sytuacji nie odbijacie zatrzymywanego? Podczas zadym w latach 80. milicja nie ośmieliłaby się tak wejść w tłum.Trzeba walczyć do cholery! - napisał Czuchnowski
Kuriozalna teoria ws. śmierci Adamowicza
W styczniu 2019 r. po tragicznych wydarzeniach podczas gdańskiego finału WOŚP, gdzie śmiertelnie raniony nożem został prezydent miasta Paweł Adamowicz, Wojciech Czuchnowski sformułował kuriozalną tezę. Jego zdaniem za tragedię odpowiadają… PiS i TVP. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" stwierdził, że w placówkach publicznych nadawane są jedynie programy TVP, a jako że Stefan W. ostatnie lata spędził w więzieniu, to było to dla niego jedyne źródło wiedzy.
Zabójca Pawła Adamowicza ostatnie lata spędził w zakładzie karnym. Odkąd rządzi PiS, w placówkach publicznych puszcza się tylko TVP. Jest więc dosyć jasne, jaki przekaz do niego docierał. Aż dotarł… — napisał Wojciech Czuchnowski na Twitterze.
REKLAMA
Internauci nie pozostawili na dziennikarzu suchej nitki.
kjk
REKLAMA