Premier Szkocji: Boris Johnson musi zgodzić się na referendum
Szefowa autonomicznego rządu szkockiego Nicola Sturgeon oświadczyła w sobotę, że brytyjski premier Boris Johnson musi zaakceptować rzeczywistość i zgodzić się na drugie referendum w sprawie niepodległości Szkocji.
2019-12-14, 20:06
Powiązany Artykuł
Wybory w Wielkiej Brytanii. Partia Konserwatywna z bezwzględną większością
W piątek w rozmowie telefonicznej z Johnsonem Sturgeon zapowiedziała, że jej rząd w przyszłym tygodniu przedstawi dokument, który uzasadni przeprowadzenie nowego referendum w Szkocji, do czego potrzebna jest zgoda rządu w Londynie. Johnson powtórzył natomiast swoje stanowisko, że nie ma podstaw do kolejnego plebiscytu, skoro poprzedni był zaledwie pięć lat temu.
- Stanowczo powiedziałam mu, że mam mandat, by zaoferować ludziom wybór. Powtórzył swój sprzeciw wobec tego - powiedziała Sturgeon w Dundee, gdzie spotkała się z 48 posłami swojego ugrupowania, Szkockiej Partii Narodowej (SNP), którzy zostali wybrani do brytyjskiej Izby Gmin. - Ale spójrzmy na rzeczywistość - wybory w tym tygodniu były dla Szkocji przełomowym momentem - podkreśliła.
W czwartkowych wyborach SNP wygrała w 48 spośród 59 okręgach w Szkocji, co jest dla tej partii drugim najlepszym wynikiem w historii. Zwiększyła ona swoją reprezentację w Izbie Gmin o 13 posłów.
"Szkocja chce innej przyszłości"
Sturgeon w kampanii wyborczej podkreślała, że głos na SNP jest opowiedzeniem się za niepodległością. Chce ona, by nowe referendum odbyło się w drugiej połowie przyszłego roku.
- Szkocja bardzo wyraźne chce innej przyszłości niż ta, która została wybrana przez większość w pozostałej części Zjednoczonego Królestwa, i Szkocja chce mieć prawo do decydowania o własnej przyszłości - mówiła Sturgeon, podkreślając, że szkoccy wyborcy odrzucili Johnsona, Partię Konserwatywną i brexit.
- Torysi - choć bez wątpienia tak długo, jak to możliwe, będą wściekać się na rzeczywistość - muszą ją zaakceptować i zrozumieć. Zostali odrzuceni w Szkocji. Postawili kwestię sprzeciwu wobec referendum niepodległościowego na karcie do głosowania i stracili poparcie, stracili ponad 50 proc. miejsc - to była katastrofalna porażka torysów w tej sprawie - przekonywała Sturgeon.
Choć SNP uzyskała 81 proc. mandatów przypadających na Szkocję, otrzymała 45 proc. głosów szkockich wyborców. To wprawdzie o 8,1 proc. więcej niż w poprzednich wyborach, ale zarazem tylko o niecałe 2 punkty proc. więcej niż łącznie konserwatyści, Partia Pracy i Liberalni Demokraci, które to partie sprzeciwiają się secesji Szkocji.
Partia Konserwatywna, mimo że w Szkocji zdobyła tylko sześć mandatów, w skali całego kraju zanotowała najlepszy wynik od 1987 r., uzyskując 365 miejsc w parlamencie.
dn
REKLAMA
REKLAMA