Były trener Lecha pożegnał się z klubem. "Koronawirus był detonatorem"

2020-04-16, 15:32

Były trener Lecha pożegnał się z klubem. "Koronawirus był detonatorem"
Nenad Bjelica. Foto: Marcin Kadziolka / Shutterstock.com

Nenad Bjelica, były trener Lecha Poznań, rozstał się z Dinamem Zagrzeb, choć notował świetne wyniki. Okoliczności, w których stracił pracę, nie były jednak zwykłe.

  • Nenad Bjelica pracował w Lechu Poznań w latach 2016-2018
  • Kolejnym przystankiem w karierze Chorwata było Dinamo Zagrzeb
  • Mimo osiąganych z klubem sukcesów Bjelica w czwartek rozstał się z mistrzem Chorwacji
  • Szkoleniowiec nie zgodził się na obniżkę zarobków, co wywołało wściekłość działaczy z kontrowersyjnym Zdravko Mamiciem na czele

O napiętej sytuacji w Dinamie Zagrzeb mówiono już od kilku tygodni. Doszło do niej w związku z pandemią koronawirusa, która nie oszczędziła ligi chorwackiej. Kluby szukają oszczędności, a mistrz kraju nie jest wyjątkiem. Stąd wzięły się problemy, które poskutkowały czwartkowym spotkaniem Bjelicy z klubowym zarządem. Spotkaniem, które miało jedynie ustalić sposób, w jaki nastąpi rozstanie.

Ogromne pieniądze w tle

Obniżki płac były koniecznością, jednak spotkały się z dużym oporem ze strony piłkarzy i sztabu trenerskiego - tak przynajmniej przedstawiał sprawę w chorwackich mediach jeden z członków zarządu, Kresimir Antolić. 

W odpowiedzi na to stanowisko Zdravko Mamić, który szefuje w klubie ze stolicy Chorwacji, zdecydował się na radykalne ruchy - zerwał kontrakty z całym sztabem trenerskim z wyjątkiem Nenada Bjelicy. Trener, który prowadził drużynę od maja 2018 roku, miał wciąż ważny kontrakt w klubie, który dawał mu ogromną pensję - na jego konto miało wpływać około 1,2 miliona rocznie.

Mamić płacił dużo, w zamian dostał jednak sukcesy - Dinamo dominowało na krajowym podwórku, zdobywając dwa mistrzostwa i krajowy puchar, pokazało się też w Lidze Mistrzów. Rozstanie z Bjelicą, którego jedna z najważniejszych osób w chorwackiej piłce darzyła dużym uznaniem, z pewnością było ciosem. Ciosem zarówno dla dumy Mamicia, jak i jego portfela.

Odbudowa potęgi

- Bjelica to najlepsze, co przytrafiło się Dinamu - mówił w 2018 roku Mamić.

- Przyjechałem tu wyłącznie na zaproszenie Zdravka. Poprosił, żebym opiekował się Dinamem - rewanżował się Bjelica.

Chorwacka prasa donosiła, że opcje dotyczące rozstania są dwie - rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron i wypłata odszkodowania, lub rozstanie i wypłacanie szkoleniowcowi pensji aż do końca kontraktu (miało to wynieść około 2,5 miliona euro).

Z 99 spotkań, w których Bjelica prowadził Dinamo, wygrał aż 71, zremisował 15 i przegrał 13. Dla wielu fanów był tym, który odbudował potęgę klubu, który po raz pierwszy od prawie pół wieku zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Dziennikarze portalu "24sata.hr" piszą, że były trener Lecha Poznań miał ogromny autorytet wśród piłkarzy i był jednym z tych, którzy mieli decydujące zdanie w sprawie odrzucenia propozycji obniżki płac.

Sygnał, który dał, został odebrany przez władze Dinama jako wypowiedzenie wojny. Przynajmniej oficjalnej, bo ta podjazdowa miała toczyć się już wcześniej - Mamić miał mieć mu za złe zaprzepaszczenie szansy na awans do Ligi Europy przez wypuszczenie z rąk zwycięstwa z Szachtarem Donieck i odpadnięcie z Pucharu Chorwacji. Nieoficjalnie pojawiają się też doniesienia o konflikcie z familią Mamiciów, która cały czas ma bardzo dużo do powiedzenia w chorwackiej piłce.

"Koronawirus był detonatorem"

Po tym, jak fiaskiem zakończyły się negocjacje dotyczące cięć wynagrodzeń, Mamić nie przebierał już w środkach. Na swoim profilu na Facebooku opublikował post, w którym pisał o tym, jak władzom swoich klubów idą na rękę gwiazdy światowej piłki. Dodał do niego zdjęcie z kwotami, które pobierał sztab szkoleniowy jego zespołu, z Bjelicą na czele.

Stało się jasne, ze dla Bjelicy nie ma już miejsca w Dinamie, zwłaszcza, że piłkarze zgodzili się na obniżki w wynagrodzeniu przez kolejne sześć miesięcy.

W komentarzach dla mediów widać wyraźnie, że działacze mają trenerowi za złe jego postawę, podkreślają jego ogromne zarobki i fakt, że należności miał zawsze wypłacane w terminie, a pracodawcy za każdym razem stali za nim murem. Potwierdzeniem tej teorii miało być zaproponowanie mu w ubiegłym roku nowej umowy (do 2021 roku), za którą poszła podwyżka.

W czwartek klub opublikował oficjalne oświadczenie dotyczące rozstania z Bjelicą, w którym dziękuje mu za pracę i życzy powodzenia w dalszej karierze. Krótkie i zapewniające o porozumieniu.

- Doszliśmy do porozumienia. Odchodzę z klubu, ale z nikim się nie pokłóciłem. Dziękuję graczom, sztabowi i wszystkim kibicom. Piłkarze wiele razy pokazywali charakter i pomagali, także w obecnej sytuacji. Zabrakło komunikacji między nami a klubem, a sytuacja z koronawirusem była detonatorem. Będę pamiętam z tych dwóch lat same dobre chwile - mówił na gorąco Bjelica, tuż po wyjściu ze stadionu Maksimir.

Piłkarzem Dinama jest Damian Kądzior, który pod wodzą Bjelicy świetnie spisywał się w drużyny i został jednym z ulubieńców kibiców. Obok świetnego Daniego Olmo, na którego transferze Dinamo zarobiło 20 milionów euro, był wśród czołowych graczy.

Nowym szkoleniowcem Dinama zostanie prawdopodobnie Igor Jovicević, który dotychczas zajmował się zespołami młodzieżowymi i drugą drużyną. Jednym z kandydatów jest też... Romeo Jozak, znany z krótkiej przygody z warszawską Legią, podczas której wielokrotnie kwestionowano jego umiejętności i przygotowanie. Przez lata pracował w Dinamie i miał opinię tego, który stworzył świetnie funkcjonującą kuźnię talentów, które ruszały w świat za dziesiątki milionów euro.

Ktokolwiek obejmie stery, nie będzie miał trudnego zadania - w momencie zawieszenia ligi Dinamo miało 18 punktów przewagi nad drugą w tabeli Rijeką.

Bjelica podkreślał też, że nie pokłócił się z Mamiciem, a w poprzednim miesiącu mieli spotkanie, na którym ustalali plany na kolejny sezon.

Szara eminencja

O Zdravko Mamiciu krążą w Chorwacji legendy, według których praktycznie żadna ważna decyzja dotycząca piłki (i nie tylko piłki) nie może zostać podjęta bez jego wiedzy i przyzwolenia. Były już (fakt, że trenerem zespołu jest jego syn, zdaje się mówić co innego) właściciel Dinama Zagrzeb od lat jest jedną z najbardziej znienawidzonych postaci w całym kraju, w świecie tamtejszej piłki nie ma człowieka, któremu towarzyszyłoby tyle kontrowersji. 

Zawłaszczenie funduszy, kierowanie Dinamem bez liczenia się z nikim i niczym, budowanie siatki wpływów, która stopniowo powiększała jego władzę. Napisać, że Dinamo dominuje w rodzimych rozgrywkach, to nie napisać nic. Klub wygrywa praktycznie wszystko, co jest do wygrania, może pozwolić sobie na sprowadzenie każdego zawodnika z innych klubów, który wpadnie w oko jego skautom. Prowadzi największą szkółkę w kraju, dostarczającą mu zawodników, za których duże europejskie kluby są w stanie wykładać wielomilionowe kwoty.

Przeciwnicy Mamicia od lat widzieli w tym wszystkim gigantyczny szwindel, na który przymykały oczy władze zarówno piłki, jak i kraju. Mamić był nie do ruszenia od 2003 roku aż do ubiegłego roku, kiedy kraj obiegły doniesienia o jego aresztowaniu. Drugi raz w ciągu pół roku, bo nieco wcześniej zapłacił kaucję w wysokości 1,8 miliona dolarów za swoje podatkowe grzechy. Kolejne zarzuty były jednak poważniejsze, a służby oprócz Dinama wkroczyły też do siedziby HNS, tamtejszego związku piłki nożnej. 

HNS także miał pozostawać pod wpływami Mamicia, który używał reprezentacji do tego, by promować i wysyłać w szeroki świat młodych zawodników swojego klubu. Chorwacja, jak i całe Bałkany, znana jest z temperamentu jej mieszkańców. Nic dziwnego, że Mamić szybko znalazł liczne grono przeciwników. A ci nie bali się iść przeciwko niemu na wojnę. Ale Mamić pokazywał, że nie boi się nikogo i niczego. Potrafił atakować dziennikarzy, wyzywać ich i grozić. Pojawił się także na mistrzostwach Europy, w meczu z Czechami z trybun dyskutował z trenerem Ante Caciciem.

Na meczach Dinama dominują Bad Blues Boys, którzy od lat domagają się ustąpienia Mamicia. W całym kraju znajduje się wielu ludzi, którzy ich popierają.

W 2014 roku doszło do sytuacji, że w wyjazdowym meczu piłkarze Hajduka Split odmówili wyjścia na murawę w związku ze sposobem, w jaki potraktowano ich kibiców w Zagrzebiu. Mecz się nie odbył, a wracający zawodnicy zostali powitani w Splicie jak bohaterowie. To wydarzenie można uważać za jedną z najważniejszych dat w historii wielkiej nienawiści przeciwko szarej eminencji chorwackiego futbolu.

Rok później prezes piłkarskiego mistrza Chorwacji został aresztowany przez prokuraturę w związku z prowadzonym śledztwem o przywłaszczenie kilku milionów euro pochodzących z transferów zawodników - między innymi Luki Modricia i Dejana Lovrena. Był objęty śledztwem w sprawie o przyjmowanie i dawanie łapówek co klub Dinamo naraziło na straty sięgające 15,5 mln euro, a skarb państwa na 1,6 mln euro.W 2018 roku został skazany na 6,5 roku więzienia. Nie odbył wyroku, który nazwał kłamstwem.

ps

Polecane

Wróć do strony głównej