Szwedzka strategia kontra reszta świata. Kto ma rację w walce z koronawirusem?

Szwecja ma bardzo liberalne podejście w walce z koronawirusem. Jedynym obostrzeniem wprowadzonym przez rząd jest zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób. Szkoły, restauracje, sklepy działają jak przed epidemią. O to, czy taka strategia jest najlepsza na wytworzenie tzw. odporności stadnej zapytaliśmy epidemiolog. Z kolei Polka mieszkająca w Szwecji opowiedziała nam, jak na co dzień wygląda tam życie w dobie pandemii.

2020-05-01, 16:40

Szwedzka strategia kontra reszta świata. Kto ma rację w walce z koronawirusem?

Powiązany Artykuł

fota.jpg

W Szwecji liczba osób zakażonych koronawirusem przekroczyła 21 tys. Bilans ofiar śmiertelnych COVID-19 wzrósł do ponad 2,6 tys. osób. Ta statystyka może budzić niepokój jeśli porównamy ją z innymi krajami europejskimi, w których, przy większej liczbie mieszkańców, zakażeń jest zdecydowanie mniej. Mniejsza jest też śmiertelność. Przypomnijmy, że w tym skandynawskim kraju żyje niewiele ponad 10 mln ludzi.

Gdy na przykład sytuację w Szwecji porównamy z tym, co się dzieje w Polsce, to gołym okiem widać, że nasz sąsiad zza morza ma większy problem z wygaszeniem pandemii. W naszym kraju zakażonych jest ponad 13 tys. osób, a zmarło ponad 650. Ofiar COVID-19 w Szwecji, w odniesieniu do liczby zakażeń, jest prawie 2,5 raza więcej niż w Polsce.

Jak wynika z danych, które opublikował Szwedzki Urząd Statystyczny, umieralność w Szwecji nie była tak wysoka od początku XXI wieku.

Szwedzka strategia zawodzi?

Czy to oznacza, że strategia głównego epidemiologa Szwecji Andersa Tegnella, który przez liberalne podejście do obostrzeń chce jak najszybciej wytworzyć w społeczeństwie odporność stadną, zawodzi? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta i oczywista.

REKLAMA

Prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku mówi, że to, która strategia jest lepsza - bardziej, czy mniej restrykcyjna - będziemy w stanie ocenić dopiero po zakończeniu epidemii.

- W scenariuszu, gdzie zalecamy kwarantannę, czyli ograniczamy transmisje poprzez izolowanie osób potencjalnie chorych i zakażających, efekt jest taki, że, gdy to obostrzenie się skończy, ludzie, którzy nie przechorowali COVID-19, nadal pozostają wrażliwi - przyznaje ekspertka.

W takiej sytuacji, jeżeli w społeczeństwie nadal będą nosiciele koronawirusa, to wciąż będzie dochodziło do zakażeń. Ale tzw. transmisja w danym społeczeństwie będzie wolniejsza. - Będziemy mieli taką pełzającą, snującą się epidemie - mówi prof. Zajkowska. 

Takie podejście ma swoje plusy, bowiem w krótkim stosunkowo czasie nie dochodzi do wzrostu zachorowań, a przez to do "przegrzania" systemu opieki zdrowotnej. Jest mniej ciężkich, wymagających hospitalizacji przypadków.

REKLAMA

- Przy takim rozwiązaniu zapewniamy właściwą opiekę medyczną wszystkim osobom, które chorują ciężko. Nie będzie scenariusza włoskiego, gdzie brakuje miejsc na intensywnej terapii - wyjaśnia epidemiolog.

Powiązany Artykuł

Włochy koronawirus Rzym pap 1200.jpg

Scenariusz inny niż wszystkie

Plan głównego epidemiologa Szwecji Andersa Tegnella zakłada, że ludzie będą zakażać się szybciej, ale w sposób kontrolowany. - Przez to, że obostrzenia są mniejsze, te 80 proc. odporności w społeczeństwie (tyle osób musi posiadać przeciwciała, by możliwe było osiągnięcie tzw. odporności stadnej - red.) ma być uzyskane poprzez naturalne przechorowanie - mówi prof. Joanna Zajkowska.

Zalecenia dotyczące samoizolacji obejmują w głównej mierze osoby po 65 roku życia i szczególnie narażone na poważne zachorowania. Dopuszcza się natomiast względnie szybką transmisję wirusa, pozwalając na zakażanie osób młodych, u których COVID-19 objawia się łagodnie.

Ale nie oznacza to, że społeczeństwo może ignorować zagrożenie. Zaleca się np. pracę w domu, noszenie maseczek, czy zachowanie dystansu od osób trzecich - ale nie ma takich nakazów. Czynne są szkoły, względnie normalnie funkcjonują sklepy i restauracje, a szwedzki rząd liczy na samodyscyplinę rodaków.

REKLAMA

- Scenariusze są dostosowane do zwyczajów, do populacji, wydolności służby zdrowia - podkreśla ekspertka, dodając jednocześnie, że to, czy Szwedzi przyjęli lepszy model działania, trudno dziś jednoznacznie ocenić.

Wykaże to ostateczny bilans kosztów gospodarczych, czy obciążeń służby zdrowia. Ale przede wszystkim będziemy mogli to ocenić porównując liczbę zgonów na COVID-19, jakie nastąpiły w czasie pandemii.

- Patrząc na umieralność w Szwecji, ta liczba może dziś budzić niepokój - przyznała ekspertka. Profesor zaznaczyła jednak, że po zakończeniu epidemii, gdy w różnych krajach policzymy ofiary koronawirusa np. na 100 tys. mieszkańców, mogą wyjść podobne statystyki. Dlatego teraz nie chce wyrokować, kto ma rację.

Zakażenia koronawirusem na świecie:

REKLAMA

Szwecja na co dzień

Larysa Brodén mieszka wraz z mężem i dwójką dzieci pod Goeteborgiem. Prowadzi działalność gospodarczą. Jej firma oferuje usługi sprzątające, budowlane, kobieta zajmuje się też projektowaniem wnętrz.

Zapytana, jak wygląda walka z koronawirusem w tym skandynawskim kraju, przyznaje, że nie ma żadnych zakazów, czy nakazów. - Życie toczy się względnie normalnie - zapewnia.

- Jedyne ograniczenie dotyczy zgromadzeń powyżej 50 osób, ale ono nie działa, jeżeli chodzi o szkoły. Dzieci uczęszczają do przedszkoli, czy szkół podstawowych jak przed pandemią. To ograniczenie działa natomiast np. w kościołach, czy restauracjach - tłumaczy.

REKLAMA

Polka mówi, że państwo ufa, iż ludzie będą dostosowywać się do zaleceń i będą sami unikać ryzyka zakażenia. I to jej zdaniem doskonale się sprawdza. - Zauważyłam, że starsi ludzie się odosobnili. Nie widać ich na ulicach, czy w komunikacji miejskiej - podkreśla. 

Nasza rozmówczyni dodaje, że większość osób pracuje z domu zdalnie, co w Szwecji nie jest niczym nowym. - Tu od dawna wiele firm pracuje w trybie home office - przyznaje.

Powiązany Artykuł

polki_1200.jpg

A jakie zalecania mają Szwedzi, jeśli ktoś zauważy u siebie objawy, które mogą wskazywać na zakażenie koronawirusem? - Jeżeli choroba przebiega dość łagodnie to ludzie zazwyczaj zostają w domu, odizolowują się. Jest nakaz, żeby cała rodzina poddała się w takiej sytuacji kwarantannie. W większości przypadków ludzie nie jeżdżą do szpitali, chyba że mają problemy z oddychaniem - tłumaczy.

Nasza rozmówczyń podkreśla też, że są specjalne numery telefonów, gdzie można się dowiedzieć, jak postępować w przypadku zachorowania.

REKLAMA

Zapytana o niepokojące statystyki mówi, że rząd przekonuje, iż w Szwecji dane są rzetelne, a w innych krajach - jej zdaniem - mogą być zaniżane. - W Szwecji toczą się też debaty. Mówi się, że dużo osób zakażonych to nie są osoby urodzone w Szwecji, tylko napływowe. Wcześniej rząd informował o zagrożeniu, ale osoby, które nie znają języka nie były tego świadome - mówi.

Larysa zaznacza też, że na początku pandemii również Szwedzi nie byli przygotowani na tę sytuację i nie zdawali sobie sprawy z jej powagi. - Na samym początku było ograniczenie zgromadzeń do 500 osób, to było zbyt optymistyczne - podkreśla.

Czym jest tzw. odporność stadna? Jakie nas czekają jeszcze wyzwania w walce z koronawirusem? Czy w spiskowych teoriach dot. szczepionki na koronawirusa kryje się ziarno prawdy? Między innymi o to zapytaliśmy prof. Joannę Zajkowską. Z kolej Larysa Brodén opowiedziała nam o pomocy rządu szwedzkiego w dobie kryzysu. Zachęcamy do obejrzenia załączonych do artykułu wywiadów.

Paweł Kurek

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej