O kobietach w kampanii słów kilka
Scenarzysta Andrzej Saramonowicz sugeruje kobietom, by zagłosowały na ładniejszego kandydata. Natalia Waloch w "Wysokich Obcasach" radzi paniom, jak namówić mężczyzn do głosowania za "demokracją i różnorodnością". A ja, Polka, kobieta i wyborca, zastanawiam się, czy nie zostałam przypadkiem specyficznym podgatunkiem człowieka, do którego trzeba gadać jakimś specjalnym językiem.
2020-07-09, 15:09
Kobiety w czasie kończącej się kampanii wyborczej były adresatkami licznych apeli czy propozycji. I chociaż nie mam nic przeciwko temu, by podnoszono np. postulat równej płacy dla obu płci na takim samym stanowisku, to inne odezwy mocno działają mi na nerwy. W ostatnich dniach dwa apele do kobiet zwróciły moją uwagę.
Uśmiech politowania wzbudził u mnie scenarzysta Andrzej Saramonowicz, który udostępnił obrazek uśmiechniętego Rafała Trzaskowskiego i skomentował go: "Jeżeli czujesz się zagubiona i przytłoczona tymi wszystkimi debatami, nie znasz się na polityce i nie wiesz, na kogo głosować, zrób jak z samochodem – niech wygra ładniejszy". No cóż.
Powiązany Artykuł
Nie lubię "warszawki" w Warszawie
De gustibus non disputandum est, to jedno. Rozsądni ludzie, kupując samochód, kierują się parametrami technicznymi, tym, czy to auto rodzinne, czy wóz dla biznesmena na długie podróże służbowe, a nie tylko urodą karoserii, to drugie. Trzecie: gdyby oceniać stan polskiej demokracji po wpisie scenarzysty, zaiste słaba byłaby to ocena. Nie: "Jeśli nie interesujesz się polityką, to poczytaj programy i zagłosuj świadomie", nie: "Zadaj sobie trochę trudu, dokonaj odpowiedzialnego wyboru". Tylko: "Idź na wybory, jakbyś wybierała mistera Polski". Zaiste, szkoda, że ilustracją nie były zdobyte przez jakieś tabloidy zdjęcia obu kandydatów na plaży, by panie mogły porównać muskulaturę.
Poważniej jednak. Ze wspomnianego wpisu wynika, że Saramonowicz prawdopodobnie uważa kobiety za istoty płytkie, powierzchowne i pozbawione kontaktu z rzeczywistością. Wpisu nie wzięłam do siebie, bo – nieskromnie mówiąc – raczej znam się na polityce. Jednak gdybym miała inne zainteresowania, raczej na złość Saramonowiczowi przeanalizowałabym postulaty obu kandydatów i zagłosowała świadomie (do czego zresztą zachęcam wszystkich czytelników, nie tylko panie).
REKLAMA
Dajmy jednak spokój Saramonowiczowi, wielu internautów oskarżyło go o "maczyzm" i temu podobne. Trzaskowskiemu się chyba nie przysłużył, a tłumaczenia scenarzysty, co tak naprawdę miał na myśli, pominę milczeniem. Nawiasem mówiąc, oburzenie byłoby trzy razy bardziej ogniste, gdyby zwrócił się do mężczyzn z propozycją, że jeśli nie interesują się polityką, to niech wybiorą ładniejszą pierwszą damę. A co byłoby w sytuacji, gdyby Koalicja Obywatelska jednak nie zmieniła kandydata i to Małgorzata Kidawa-Błońska walczyłaby o urząd prezydenta? To mogłoby się skończyć prawdziwą wojną płci! Bardziej jednak od wpisu Saramonowicza zadziwił mnie artykuł zamieszczony w "Wysokich Obcasach".
"Powiedz mu"
"Czy wiesz, siostro Polko, że przez wiele lat sondaże pokazywały, że kobiety głosują »tak jak mąż«? Może już czas, żeby teraz mężczyźni zaczęli głosować tak, jak żony i dziewczyny?" – grzmi Natalia Waloch, autorka wspomnianej już publikacji. To, jak głosujemy i czy wpływ ma na to rodzina, środowisko, partner, to temat na osobną analizę polityczną. Czy głosowanie na zasadzie: bo tak głosuje mąż, żona, rodzice, znajomi mi się podoba? Nie. Stoję na stanowisku, że wszyscy powinniśmy te wybory podejmować świadomie. Jednak pomysł, by na zasadzie odwrócenia trendu to teraz mężczyźni głosowali tak, jak ich partnerki, wydaje mi się co najmniej absurdalny.
Tymczasem pani Waloch radzi czytelniczkom, by wahającym się ojcom, mężom i braciom mówiły o głosowaniu "za różnorodnością". I chociaż nie pada to wprost, można wywnioskować, że oznacza to "przeciw Dudzie".
REKLAMA
"Sondaże swego czasu pokazywały, że polscy mężczyźni w dużym stopniu boją się ideologii gender i LGBT" – pisze pani Waloch. No tak, twój mężczyzna się boi, oświeć go. Jak? Autorka radzi, by zapytać swojego mężczyznę, "kiedy ostatnio jakiś gej rozbił rodzinę waszych znajomych". Może ja coś przeoczyłam, ale wśród krytyków ideologii LGBT chyba nie ma takich, co snują opowieści o gejach odbijających mężów heteroseksualnym kobietom. Bo jak inaczej rozumieć stwierdzenie o geju rozbijającym rodzinę?
Co jednak, jeśli sama uważasz ideologię LGBT za zagrożenie? Tego wątku pani Waloch jakoś nie porusza, najwyraźniej zakładając, że wszystkie kobiety ideologię LGBT akceptują bez zastrzeżeń. A jak nie akceptują, to zapewne nie mają własnego zdania i są zdominowane przez mężczyzn.
Ponadto adresatka artykułu powinna zapytać męża, brata lub ojca, czy pamięta relacje "mieszkających na tzw. Zachodzie przyjaciół o tym, jak ich dzieci uczą się w tamtejszym przedszkolu masturbacji i innych bezeceństw". Założenie, że każdy, absolutnie każdy Polak ma znajomych na Zachodzie, zaskakuje. Gorzej, jak z braku owych znajomych ów mąż czy ojciec poszuka w internecie i trafi np. na zalecenia WHO dot. edukacji seksualnej z 2010. Tam pojawiają się m.in. informacje o tym, że podczas zajęć z dziećmi do lat 4 powinno być kształtowane "pozytywne nastawienie do własnej płci biologicznej, jak i społeczno-kulturowej" czy powinno informować się maluchy, iż związki natury seksualnej mogą być różnorodne i powinno się tę różnorodność akceptować. Pojawiają się także takie treści jak "radość i przyjemność z dotykania własnego ciała" czy zagadnienie "masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa". Facet sobie poczyta, plan spali na panewce i jeszcze awantura w domu gotowa.
Powiązany Artykuł
Trzaskowskiego zemsta na dziennikarzach
"Powiedz mu, że w wolnej, różnorodnej Polsce wciąż będzie można żyć w tradycyjnej rodzinie, chodzić do kościoła i nazywać się dumnym patriotą pamiętającym o powstaniu warszawskim. A w Polsce, jaką wespół w zespół z PiS buduje Andrzej Duda, wasze dziecko może oberwać na ulicy za przypinkę z tęczą lub za to, że ma ciemniejszą skórę czy siedzi w parku na ławce z czarnym kolegą" – to kolejny postulat z omawianego artykułu. No tak. Uspokój swojego szowinistycznego samca, że jak chce sobie funkcjonować w swoim zaścianku, to nikt mu tego nie zabroni.
REKLAMA
A powiedzieć koleżance nie mogę?
Nie tylko o różnorodności ma mówić "siostra Polka" mężczyznom swojego życia. Wiele jeszcze elementów znanych z dyskusji politycznej pojawia się w tekście. Nie ma sensu ich już omawiać, kto chce, niechaj sięgnie do oryginału.
W skrócie można powiedzieć, że cały tekst opiera się na założeniu, iż postępowa kobieta powinna tłumaczyć mężczyznom – w domyśle bardziej konserwatywnym – że Polska powinna być różnorodna i że oni w niej też się odnajdą.
O ile więc Saramonowicz traktuje kobiety jako płeć niepotrafiącą odnaleźć się w polityce, o tyle Waloch chyba uważa, że mężczyźni programowo nie czytają gazet, nie oglądają serwisów informacyjnych i nie są w stanie wyrobić sobie zdania o otaczającej ich rzeczywistości.
REKLAMA
Co ciekawe, tyle pisząca o różnorodności pani Waloch nie dostrzega różnorodności w poglądach politycznych Polek. Słowa nie ma o tych, które nie życzą sobie, by ich dzieci patrzyły na maszerujące ulicami miast Parady Równości, które są katoliczkami i pragną przekazywać swoim dzieciom, że rodzina to jednak kobieta i mężczyzna, które chcą mieć wpływ na treści, jakie w szkole są przekazywane ich pociechom. Jeśli tak się składa, że one mają w domu mężczyzn o poglądach liberalnych, to mam rozumieć, że powinny siedzieć cicho i najlepiej jeszcze głosować tak jak mąż? Czy przypadkiem nie mamy tu do czynienia z dzieleniem Polek?
I wreszcie: cóż to za pomysł, że Polska obecnie nie jest różnorodna? Jeśli ktoś "oberwie" za przypinkę z tęczą, będzie to tak samo ścigane przez prawo, jak każdy inny akt agresji. Jeśli walczy się o różnorodność, to może warto pochylić się nad dziećmi, które są szykanowane przez kolegów, bo np. regularnie chodzą do kościoła?
Poza tym, dlaczego ja, Polka, kobieta i obywatelka, mam rozmawiać o polityce akurat z mężczyznami? Z koleżanką już nie mogę?
Drogie Panie, nie dajcie się brać pod włos
REKLAMA
Pani Waloch zastawia na Polki swego rodzaju pułapkę. Nie dość, że zakłada, iż określone poglądy łączą "siostry Polki", to jeszcze chce, by kobiety wzięły odpowiedzialność za wyborcze decyzje mężczyzn. Zabieg bardzo sprytny, bo – teraz ja posłużę się stereotypem, przepraszam – ilu mężczyzn decyduje się na różne działania, byle nie musieć słuchać utyskiwania żon? Widzimy więc, że usiłuje się spacyfikować konserwatywnych wyborców ich liberalnymi partnerkami. Czy to się uda? Panowie, trzymam kciuki za Waszą niezależność! Głosujcie, jak sumienie dyktuje.
Powiązany Artykuł
Warszawocentryzm, czyli historia pewnej zamiany
Równie mocno trzymam kciuki za kobiety. Nie dajmy sobie wmówić, że w dobrym tonie jest mieć poglądy przeciwne do poglądów męża, by pokazać niezależność. Nie pozwólmy się wpuścić w wojnę płci nad urną wyborczą. Zagłosujmy w zgodzie z własnym sumieniem i wizją Polski. Nie będę Wam mówić, na kogo powinnyście głosować, bo wierzę w Waszą mądrość i odpowiedzialność.
Magdalena Złotnicka
REKLAMA