Marsz Wolności w Mińsku. Nawet pół mln Białorusinów domagało się ustąpienia Łukaszenki
Komentatorzy na Białorusi zastanawiają się, ile osób uczestniczyło w dzisiejszych akcjach protestacyjnych w całym kraju. Niektórzy szacują, że tylko w stolicy - nawet pół miliona osób, czyli co czwarty mieszkaniec miasta. Domagali się odejścia prezydenta Alaksandra Łukaszenki i wypuszczenia z aresztów uczestników wcześniejszych protestów powyborczych.
2020-08-17, 07:11
To był ósmy dzień demonstracji białoruskiej opozycji. Uważa ona, ze wybory prezydenckie, które odbyły się tydzień temu, zostały sfałszowane i wygrał je nie urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka, lecz opozycyjna kandydatka Swiatłana Cichanouska. Gdy władze wycofały z ulic milicyjny OMON, protesty znów mają pokojowy charakter.
Posłuchaj
Powiązany Artykuł
"Klucz leży w Moskwie". Przemysław Czarnek o sytuacji na Białorusi
W pokojowych manifestacjach bierze udział młodzież
Niespodziewanie dla wielu obserwatorów, na ulice wyszła też białoruska młodzież, niosąc historyczne biało-czerwono-białe flagi, które do niedawna były zwalczane przez władze.
Na wiecach opozycji teraz dominują młodzi ludzie. - Dziś wyszłam z domu na protest, bo bardzo kocham swoją ojczyznę. Bardzo szanuję naszych ludzi i mam nadzieję, że to, co się odbywa, wyprowadzi nas na inny poziom życia - powiedziała uczennica jednego z mińskich liceów.
Białoruskie demonstracje mają spokojny przebieg. Ich uczestnicy chodzą zazwyczaj chodnikami. Gdy mają czerwone światło, to cała kolumna się zatrzymuje, a gdy demonstranci kończą wiec na jakimś placu, to zabierają za sobą śmieci. Większość budynków rządowych nie ma ochrony, ale nikt ich nie atakuje.
REKLAMA
Gigantyczny wiec w Mińsku
Dziś w Mińsku odbył się największy w historii niepodległej Białorusi wiec przeciwników urzędującego prezydenta. Na demonstrację przybyło 100-200 tys. ludzi, a niektórzy szacują, że mogło być ich nawet pół miliona. W centrum miasta musiano wstrzymać ruch samochodów. Ludzie skandowali: "Wypuść ich!", "Nie wybaczymy", "Niech żyje Białoruś!", "Odejdź!".
Ludzie gromadzili się na stołecznym Placu Niepodległości, gdzie znajdują się budynki administracji rządowej, zajmowali także przylegające do placu ulice. Niektórzy siedzieli i skandowali hasła, inni śpiewali, panowała atmosfera święta.
Na placu nie było wojska ani milicji. Pomnik Lenina, który znajduje się przed budynkiem rządu, został obklejony plakatami, sporządzonymi przez uczestników demonstracji.
Uczestnicy Marszu Wolności na Plac Niepodległości przeszli spod pomnika Miasta Bohatera. Kolumna rozciągała się na kilka kilometrów. Maszerujący rozwinęli 100-metrową historyczną biało-czerwono-białą flagę. Ludzie skandowali pod adresem Łukaszenki "Odejdź!" i "Wypuść ich!", a także "Nie wybaczymy" i "Niech żyje Białoruś!". Przy budynku KGB rozbrzmiewało hasło "Łukaszenka do więźniarki".
REKLAMA
W miarę rozwoju protestów na Białorusi na ulicach pojawiały się nowe plakaty: "Przyjechał twój Uber Dyskomfort", "Hala (żona prezydenta) - zabierz Saszę", "Aviasales Mińsk - Haga".
Powiązany Artykuł
"Gubernia Rosji". Romuald Szeremietiew o ofercie Putina dla Białorusi
Posłuchaj
W czasie manifestacji nie było zorganizowanych wystąpień, impreza nie była w żaden sposób prowadzona. Na chwilę do zgromadzonych przyjechała Maryja Kalesnikawa, współpracowniczka kandydatki w wyborach Swiatłany Cichanouskiej. Większość spotkania odbywała się jednak samoistnie i bez scenariusza, chociaż akcja była koordynowana przez internet - informacje pojawiały się w sieciach społecznościowych.
Największa demonstracja w najnowszej historii
Wcześniej ponad 100 tys. ludzi zebrało się pod stołecznym pomnikiem Miasta Bohatera. W pobliże obelisku poświęconego bohaterstwu mieszkańców stolicy w II wojnie światowej przychodziły nieprzebrane tłumy ludzi. Demonstranci uważają, że wybory prezydenckie, które odbyły się tydzień temu, zostały sfałszowane i domagają się ustąpienia prezydenta Alaksandra Łukaszenki.
Jeden z mieszkańców stolicy powiedział, że wybory prezydenckie poruszyły jego serce i sumienie. - Do wyborów byłem człowiekiem apolitycznym, ale gdy zobaczyłem, ile ludzi przychodzi na protesty, zrozumiałem, że trzeba iść głosować i demonstrować swoje stanowisko - powiedział mieszkaniec Mińska. Jeden z maszynistów w metrze zaczął pozdrawiać podróżnych hasłem "Niech żyje Białoruś".
REKLAMA
- Ścigany przez Rosję i Białoruś niedoszły kandydat w wyborach ma przyjechać do Polski
- "Żywy łańcuch solidarności" w Moskwie. Rosjanie wspierają protestujących na Białorusi
Tysiące ludzi demonstruje w innych miastach kraju. W Grodnie na wiec przyszło około 30 tysięcy ludzi. Centralny Plac Lenina nie mógł pomieścić wszystkich, którzy wyszli demonstrować.
W czasie manifestacji milicja nie interweniowała.
Demonstracje anty- i prorządowe
Tego dnia na głównym placu miasta zorganizowana została demonstracja poparcia dla prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Dziennikarz telewizji Bielsat Michał Janczuk podkreślał, że zorganizowana przez struktury prorządowe demonstracja nie przyciągnęła tłumów. Na głównym placu miasta, gdzie miało dojść do zgromadzenia, obecne były służby porządkowe, które ściśle kontrolowały uczestników prorządowego wiecu.
REKLAMA
Na manifestację prorządową przybył sam Alaksandr Łukaszenka, który mówił m.in. o tym, że w przypadku rozpisania nowych wyborów "Białoruś zginie jako państwo", a w pobliżu białoruskich granic znajdują się czołgi i samoloty NATO.
W rozmowie z TVP Info Michał Janczuk wyjaśniał, że demonstranci domagający się ustąpienia obecnego prezydenta Białorusi zbierali się w innym miejscu.
Powiązany Artykuł
Białoruś: w Mińsku i innych miastach kraju "marsz po wolność"
Organizatorzy apelowali do nich, by unikać starć z uczestnikami prorządowego wiecu.
Dziennikarz telewizji Bielsat zaznaczał, że w czasie powyborczych demonstracji opozycji dużą rolę odegrały kobiety nawołujące do pokojowych protestów. - Kiedy wyszły na ulice z kwiatami, ubrane na biało, mężczyźni też zaczęli wychodzić i ten protest przemienił się w taki protest pokojowy. Przeważnie teraz ludzie protestują w dzień, a o godzinie 21 rozchodzą się do domów - mówi Michał Janczuk.
REKLAMA
Protesty na ulicach Mińska i innych białoruskich miast trwają od ubiegłej niedzieli. Wybuchły po ogłoszeniu wyników oficjalnego badania exit poll, według którego w wyborach prezydenckich zwyciężył Alaksandr Łukaszenka. W piątek zwycięstwo obecnego prezydenta Białorusi potwierdziła oficjalnie Państwowa Komisja Wyborcza.
Posłuchaj
Wskutek protestów jedna osoba zginęła, kilkaset zostało rannych, a kilka tysięcy demonstrantów trafiło do aresztów i więzień.
bartos, jmo
REKLAMA