"Nie czuję się winna". Białoruska noblistka odmówiła składania zeznań w Komitecie Śledczym
Swiatłana Aleksijewicz powiedziała w środę po wyjściu z krótkiego przesłuchania w Komitecie Śledczym, że skorzystała z prawa do nieświadczenia w swojej sprawie i odmówiła składania zeznań. Zachowała status świadka w sprawie o utworzenie opozycyjnej Rady Koordynacyjnej.
2020-08-26, 16:56
Powiązany Artykuł
Ekspert: Łukaszenka traci szansę, by wybrać, jak odejdzie. Tymczasem Kreml posłał na Białoruś specjalnych "doradców"
- Idę tam spokojnie, nie czuję się winna, wszystko, co robimy, jest absolutnie legalne i potrzebne - mówiła noblistka, która jest członkiem prezydium Rady powołanej z inicjatywy Swiatłany Cichanouskiej, przed przesłuchaniem w mińskim Komitecie Śledczym.
- Musimy być razem, nie ustępować i nie daj Boże, by przelała się krew – powiedziała.
Posłuchaj
Podkreśliła, że Białorusini domagają się zmian w sposób pokojowy i powinni pozostać zjednoczeni.
REKLAMA
- Jeśli się podzielimy, damy się rozdzielić, to stoczymy się w wojnę domową - oceniła Aleksiewicz, którą przed wejściem do Komitetu Śledczego przyszło wesprzeć ponad 100 osób.
- Naszym celem jest zjednoczenie społeczeństwa, a nie przygotowanie jakiegoś przewrotu - powiedziała o działalności opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, w której prezydium zasiada.
Jak oceniła, "na naszych oczach tworzy się nacja, naród białoruski". - Myślę, że każdy z was dzisiaj jest dumny ze swojego narodu. I, szczerze mówiąc, jeszcze niedawno tego poczucia nie mieliśmy – powiedziała pisarka dziennikarzom.
REKLAMA
Zdaniem Aleksijewicz "powstała marka Białorusi, a o jej narodzie dowiedział się cały świat”, o czym świadczą strony zagranicznych gazet, piszących o sytuacji na Białorusi.
- Nie rozbito ani jednej witryny i ludzie zachowują się tak godnie, tak pięknie. Proponujemy nowy sposób, pokojowy sposób walki – wskazała pisarka.
Oceniła, że to, "co widać było w pierwszych dniach protestów, kiedy z ludzi "robiono mięso", to już jest historia, miniona epoka".
Powiązany Artykuł
Otrucie Nawalnego. B. ambasador USA w Polsce: to może być reakcja Kremla na protesty na Białorusi i w Chabarowsku
- Musimy rozmawiać i kłócić się, dyskutować. Dla mnie ideałem było to, kiedy człowiek niósł dwie flagi - (narodową) biało-czerwono-białą i (państwową) czerwono-zieloną. Jesteśmy różni, ale mamy jeden kraj i żyjemy w nim wspólnie - powiedziała pisarka.
REKLAMA
- Pamiętam tę wielką, dziesięciometrową flagę biało-czerwono-białą, pod którą wyciągały ręce małe dzieci. I drugi obraz, kiedy na mitingu budżetników poparcia dla władzy rodzice krzyczeli "Baćka, Białoruś", a małe dzieci: "Odejdź!" - wspominała noblistka.
Aleksijewicz: konieczna jest pomoc innych krajów, w tym Rosji
Jej zdaniem rozwiązanie obecnego kryzysu politycznego na Białorusi wymaga zaangażowania społeczności międzynarodowej i władz innych krajów, w tym Rosji.
Próba politycznego rozwiązania kryzysu potrwa długo - oceniła. - Myślę, że może świat nam pomoże, by Łukaszenka zaczął z nami rozmawiać, bo na razie rozmawia tylko z (prezydentem Rosji Władimirem) Putinem - powiedziała.
- Być może i Putin powinien być zaangażowany w te rozmowy - dodała.
REKLAMA
Białoruskie władze twierdzą, że utworzenie Rady Koordynacyjnej jest próbą "przejęcia władzy w kraju”. Aleksijewicz była już kolejnym członkiem Rady Koordynacyjnej wezwanym na przesłuchanie.
Rada stawia sobie za cel pokojowe rozwiązanie kryzysu politycznego w kraju. Dwoje członków prezydium Rady – Wolha Kawalkawa i Siarhiej Dyleuski - odbywa dziesięciodniowe kary aresztu za udział w nielegalnych zgromadzeniach.
By wesprzeć pisarkę, przed budynek Komitetu Śledczego przyszli mieszkańcy Mińska, w tym pisarze i aktywiści.
Kaciaryna Trubowicz, pracowniczka białoruskiego Pen Clubu, trzymała w rękach plakat nawiązujący do reportaży Aleksijewicz o burzliwych i trudnych latach 90.: "Czasy secondhand. Wydanie drugie, uzupełnione. 2020".
REKLAMA
- Wszystko się powtarza, tylko w gorszej wersji – w strasznej, dziwnej i śmiesznej wersji – oceniła. - Nie zmieniły się metody. Zmienił się świat i my, a władze próbują nas wepchnąć w jakąś zupełnie nieaktualną iluzję - dodała.
- Chcą od nas, byśmy zadowolili się tą "stabilnością", że mamy pracę i co jeść, ale dzisiaj potrzebujemy czegoś więcej - wolności, możliwości wpływania na rzeczywistość, w tym na politykę - przekonywała.
Jej zdaniem tego lata w Białorusinach przebudziła się inicjatywa. - Już nie czekają, aż ktoś przyjdzie i ich zorganizuje, lecz robią to sami. Zaczęli patrzeć sobie w oczy i uśmiechać się - podsumowała.
PAP/IAR/aagkm
REKLAMA
REKLAMA