Proces szantażystów Piesiewicza ponownie odroczony
W warszawskim sądzie rejonowym nie stawiła się jedna z trojga oskarżonych o szantażowanie senatora PO.
2010-08-25, 09:46
Przesłała zwolnienie lekarskie.
Proces miał rozpocząć się już w czerwcu, jednak nie doszło do tego z przyczyn formalnych. Jednej z oskarżonych nie dostarczono bowiem aktu oskarżenia. Tym razem proces odroczono do 29. września.
We wrześniu 2008 roku zarejestrowano spotkanie Krzysztofa Piesiewicza z dwiema kobietami: Joanną D. i striptizerką Joanną S., a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów, łącznie senator miał zapłacić za nagrania ponad pół miliona złotych. W listopadzie 2009 roku zatrzymano osoby wskazane przez Piesiewicza.
Nie sformułowano wobec nich wniosków o areszt, co prokuratura tłumaczyła stosunkowo niską grożącą im karą. Kilka dni przed oskarżeniem szantażystów umorzono odrębne śledztwo wobec Piesiewicza. Prokuratura zamierzała zarzucić mu przestępstwa posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia. Senat nie zgodził się jednak na uchylenie mu immunitetu - bez czego nie można było postawić politykowi zarzutu. Początkowo Krzysztof Piesiewicz sam zrzekł się immunitetu, ale potem wycofał zgodę. Mandat senatora wygaśnie w 2011 roku i wtedy prokuratura zapewne wróci do sprawy. Senator zaprzeczał, by zażywał narkotyki; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale wiele lat wcześniej. Mówił, że Joannę D., od której zaczął się szantaż, poznał przypadkowo i kilka razy się z nią spotkał.
REKLAMA
rr
REKLAMA