Krzywonos: Solidarność to nie naszywka na spodniach

Nikt nie ma prawa zawłaszczać nazwy Solidarność, która należy do wszystkich Polaków - mówiła Henryka Krzywonos podczas promocji swojej biografii.

2010-08-31, 14:30

Krzywonos: Solidarność to nie naszywka na spodniach

Biografię działaczki opozycji pod tytułem "Duża Solidarność mała solidarność" napisała socjolog Agnieszka Wiśniewska, opublikowała ją "Krytyka Polityczna". 

W czasie spotkania Krzywonos nawiązała do poniedziałkowych obchodów 30. rocznicy powstania NSZZ Solidarność, podczas których skrytykowała Jarosława Kaczyńskiego.

"Lecha mam w sercu"

We wtorek Krzywonos podkreśliła, że ani PiS, ani Jarosław Kaczyński nie mają prawa do zawłaszczania sobie hasła Solidarność. "Jarosław Kaczyński nie ma prawa do pierwszej "Solidarności", on nie brał z nami udziału w tym wszystkim w przeciwieństwie do swojego brata, Lecha. Mam go w sercu, lubiliśmy się i nie zapominał o mnie, a ja o nim. Spotykaliśmy się także prywatnie" - mówiła Krzywonos.

Na pytanie, czy planowała swoje wtorkowe wystąpienie podczas uroczystego zjazdu NSZZ "S" i czy konsultowała je z prezydentem bądź premierem, Krzywonos odpowiedziała: "To, co się stało wczoraj, było spontaniczne. A wcześniej plotkowałam, jeżeli chcecie państwo wiedzieć. Pytałam premiera o jego żonę. Potem rozmawiałam z prezydentem i pytałam, jak się czuje. To wszystko" - powiedziała. Krzywonos dodała, że czuła, że jej obowiązkiem jest "przypomnieć kolegom, co znaczy słowo solidarność". "To nie jest naszywka na spodniach" - dodała Krzywonos.

"Wszystko można wybaczyć"

Działaczka Solidarności wspominała też prześladowania ze strony PRL-owskich służb bezpieczeństwa. Kiedy w stanie wojennym zaangażowała się w pomoc internowanym podczas jednej z rewizji została tak dotkliwie pobita, że poroniła ciążę. "Nie chcę się jednak na nikim mścić. Wczoraj usłyszałam, że to, co powiedziałam podczas obchodów rocznicy Solidarności to woda na młyn lewicy, komunistów. A mi jest co roku szkoda Wojciecha Jaruzelskiego, kiedy mija kolejna rocznica stanu wojennego. Co ten schorowany człowiek musi czuć, kiedy pod jego oknem wznoszone są wrogie okrzyki. Wszystko można wybaczyć w imię solidarności" - dodała Krzywonos.


"Żal, że nie ma innych kobiet "Solidarności"

Jak powiedziała IAR autorka książki, Agnieszka Wiśniewska - w Henryce Krzywonos zafascynował ją obraz silnej kobiety, bohaterki rodzącej się "Solidarności".

Henryka Krzywonos wyraziła żal, że publikacja nie zawiera charakterystyki innych kobiet związanych z powstaniem "Solidarności": między innymi Aliny Pieńkowskiej, Anny Walentynowicz. Dodała, że z Aliną Pieńkowską zastanawiały się nad napisaniem książki, która przekazywałaby ich doświadczenia z czasów "Solidarności". Niestety, tak się nie stało. A jak mówi, w wydanej właśnie biografii są "elementy, które są sympatyczne", ale nie odzwierciedlają prawdy o jej życiu.

Kobieta, która uratowała strajk


Henryka Krzywonos 15 sierpnia 1980 roku rozpoczęła strajk pracowników gdańskiej komunikacji miejskiej, zatrzymując tramwaj. Obwieściła pasażerom: "Ten tramwaj dalej nie pojedzie".

Później - wraz z Aliną Pieńkowską, Anną Walentynowicz i Ewą Osowską zatrzymała robotników, którzy chcieli opuścić stocznię po tym jak komitet strajkowy podpisał porozumienie z dyrekcją, a Lech Wałęsa ogłosił zakończenie strajku.

Taka postawa kobiet skłoniła Lecha Wałęsę do ogłoszenia strajku solidarnościowego z innymi zakładami pracy.

Henryka Krzywonos weszła wówczas w skład Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, a 31 sierpnia znalazła się wśród sygnatariuszy porozumień sierpniowych.

agkm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej