Ekonomista: strajk generalny na Białorusi oznacza koniec reżimu w ciągu dni lub tygodni

2020-10-02, 21:20

Ekonomista: strajk generalny na Białorusi oznacza koniec reżimu w ciągu dni lub tygodni
Protest w Mińsku . Foto: Shutterstock.com / Hairem

- Strajk generalny w obliczu braku rezerw na Białorusi oznacza załamanie reżimu w ciągu tygodni, nawet dni – szacuje dr Janusz Wdzięczak w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. - Wywiązałby się paraliż całego kraju, przestano by wypłacać pieniądze dla sektora siłowego. OMON-owcy, którzy biją demonstrantów, nie dostaliby pensji. Myślę, że Aleksander Łukaszenka byłby aresztowany przez swoich ochroniarzy – zaznacza.


Powiązany Artykuł

wojsko białoruś stock 1200.jpg
Działacz: Białorusini pokazali, że chcą wolności, to wybór wartości Zachodu - wolność nie koreluje z Kremlem

- Strajk generalny zakończyłby rządy Łukaszenki. Trudno się spodziewać, żeby z racji masowości takiego przedsięwzięcia Łukaszenka mógł w jakikolwiek sposób temu przeciwdziałać. Jeśli ludzie nie będą pracować, to OMON do pracy ich nie zapędzi – zaznacza w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr Janusz Wdzięczak, historyk i ekonomista, specjalista ds. gospodarek państw Europy Wschodniej.

W rozmowie również o tym, jakimi środkami Aleksander Łukaszenka próbuje zniechęcić robotników do strajku, w jaki sposób na Białorusi kontynuowana jest propaganda rodem z PRL i jakie obszary gospodarki są przyszłościowe dla Białorusi.

***

Zachęcamy do przeczytania wywiadu.

Powiązany Artykuł

en protest białoruś 1200.jpg
B. kandydat na prezydenta Białorusi: po lekcji Krymu Zachód musi stawić Rosji opór, bo po Białorusi może być Polska

PolskieRadio24.pl: Duże przedsiębiorstwa białoruskie, rafinerie w Mozyrzu i Nowopołocku, zakłady ciągników i ciężarówek w okolicy Mińska, zakłady soli potasowych w Saliharsku, zakłady azotowe – i niektóre inne – to obecnie najważniejsze podmioty państwowej gospodarki. Tworzą się tam komitety strajkowe, są nastroje protestu, choć na Białorusi nie ma strajku generalnego. Jak przekazują jednak działacze, robotnicy wstępują do niezależnych związków zawodowych.

Łukaszenka straszył robotników, którzy notabene wszem i wobec ogłaszali, że głosowali za Swiatłaną Cichanouską, że jeśli robotnicy przerwą produkcję, to firmy z Zachodu przejmą ich nisze, i potem nie będą już mieli po co wracać do pracy. Wydaje się, że nie miał racji, choć może wielu mu uwierzyło.

Po pierwsze ustalmy – gdyby zaczął się strajk generalny, to bardzo szybko nastąpiłby koniec tego systemu?

Dr Janusz Wdzięczak, ekonomista, specjalista ds. gospodarki państw Europy Wschodniej: Tak by było. Oczywiście.

Strajk generalny byłby zatem skuteczny. Może dlatego Łukaszenka straszy robotników, że utracą swoje rynki, jeśli zaczną strajkować – wmawia im, że Zachód w tym czasie je im odbierze, zacznie dostarczać produkcję tam, gdzie oni teraz i stracą utrzymanie.

Czy takie straszenie jest w jakimkolwiek stopniu uzasadnione? Czy można podsumować to oceną, że tak nigdy się nie stanie, bo ekonomia tak nie działa?

To typowa narracja Aleksandra Łukaszenki, wyjątkowo kłamliwa. Dobre kłamstwo, to takie, które zawiera część prawdy. Oczywiście, jeśli wszystkie zakłady produkcyjne na Białorusi przestałyby prowadzić działalność, odbiorcy znajdą innych dostawców – nikt nie czekałby wiele miesięcy na ich produkty.

Ale cały szkopuł tkwi w tym, że zanim zachodnie zakłady znalazłyby nowych dostawców, to strajk generalny osiągnie cel – budżet państwa z powodu strajku generalnego się załamie.

I Łukaszenki nie będzie.

Czyli strajkujący zdążą wrócić na swoje rynki. Załamanie gospodarki byłoby bardzo szybkie?

Załamanie byłoby bardzo szybkie, ponieważ Białoruś nie ma zbyt dużych rezerw. Jeśli miałby miejsce strajk generalny, to najprawdopodobniej nawet najbliższe otoczenie Łukaszenki odeszłoby od niego.

Wywiązałby się paraliż całego kraju, przestano by wypłacać pieniądze dla sektora siłowego. OMON-owcy, którzy biją demonstrantów, nie dostaliby pensji. Myślę, że Aleksander Łukaszenka byłby aresztowany przez swoich ochroniarzy.

Argument o stracie rynków miałby znaczenie w dłuższej perspektywie. Jednak zanim miałby okazję się sprawdzić, strajk generalny zmiótłby Aleksandra Łukaszenkę ze szczytów władzy.

To byłaby kwestia tygodni - miesięcy?

To zależy. Strajk generalny strajkowi generalnemu nierówny. Gdyby stanęła cała krajowa produkcja, zakłady przemysłowe, transport – wówczas będzie to kwestia dni, tygodni.

Powiązany Artykuł

nord stream 2 opis
Czy Nawalny zatrzyma projekt Nord Stream 2? B. ambasador USA w Polsce: agresja Putina musi zmienić świadomość Zachodu

Sytuacja rozstrzygnęłaby się błyskawicznie?

Strajk generalny zakończyłby rządy Łukaszenki. Trudno się spodziewać, żeby z racji masowości takiego przedsięwzięcia Łukaszenka mógł w jakikolwiek sposób temu przeciwdziałać. Jeśli ludzie nie będą pracować, to OMON do pracy ich nie zapędzi.

Jak też ktoś zauważył, OMON nie stanie przy taśmach produkcyjnych. Może z racji tego, że strajk jest tak groźny, widać aktywność propagandy, która ma mu przeciwdziałać. Na przykład widać ją w różnych komentarzach w sieciach społecznościowych. Pojawiają się wśród wpisów różnych trolli  hasła zniechęcające, w rodzaju „walczcie, walczcie, strajkujcie, to wam potem te zakłady zamkną”. To właściwie retoryka Łukaszenki…

Jest to też piękna kontynuacja propagandy PRL. Zawsze kiedy wybuchały strajki na Wybrzeżu, kiedy wybuchały strajki na Śląsku, gdy tworzyła się Solidarność, to polska propaganda komunistyczna twierdziła, że każdy dzień strajków to tyle i tyle straconych samochodów, wagonów, statków etc.

Chodziło o to, żeby pokazać polskiemu społeczeństwu rzekomą szkodę – to, jak zdaniem komunistów te strajki są szkodliwe. Zatem widzimy kontynuację takiej obrzydliwej propagandy.

Chodzi o to, że próbuje się przekonać społeczeństwo, że ludzie, którzy walczą o wolność, działają na szkodę kraju.


Powiązany Artykuł

białoruś 1200 free mińsk
Polska, UE, szykują plan Marshalla dla Białorusi. Ekonomista: ten kraj ma olbrzymie szanse na sukces gospodarczy

Wiodą go na zgubę…

Z perspektywy krótko – i średniookresowej jest to zupełne kłamstwo. Bo obalenie Aleksandra Łukaszenki i rozpoczęcie nowego rozdziału w historii Białorusi może doprowadzić do naprawy gospodarki białoruskiej. Odsunięcie Łukaszenki i reformy sprawią, że wydajność gospodarki białoruskiej się zwiększy.

Niektóre wpisy trolli w sieci zniechęcają też Białorusinów do strajkowania, snując wizje ponurej przyszłości: „strajkujcie, a potem za nowej władzy zamkną wam zakład”, jak w Polsce stocznie. Ale przecież jeśli zakład będzie rentowny – będzie dalej działał.

Obecnie lepiej jest być przez rok bezrobotnym w Polsce niż zarabiającym robotnikiem na Białorusi.

Nie jest też prawdziwe założenie, że jeśli zakład strajkuje, a państwo odzyska suwerenność, zacznie się gospodarka rynkowa, to wszystko automatycznie zostanie zamknięte. W domyśle: gdy pojawi się rynek zachodni, zachodni kapitał, pozamyka wszystko, co dobre. Tak nie jest. Z pewnością potrzebne będą mechanizmy ochronne, ale na pewno zmiany wraz z gospodarką rynkową byłyby ku lepszemu, nie na odwrót.

Część zakładów się utrzyma, część zmieni profil działalności, część zakładów będzie zamknięta. Spowoduje to jednak poprawienie ogólnej sytuacji gospodarczej na Białorusi. Będzie można znaleźć pracę w innej branży, będzie możliwe przekwalifikowanie. Ogół Białorusinów będzie mógł odczuć poprawę gospodarki.

Jest takie powiedzenie, że kapitalizm to nierówny podział bogactwa, a socjalizm to równy podział biedy. Ta druga część myślę, że bardzo pasuje do Białorusi.

Tak czy inaczej, zakłady generujące zyski prawdopodobnie zostaną.

Absolutnie tak. Ale powstanie też bardzo dużo nowych przedsiębiorstw. W Łodzi, z której pochodzę, zlikwidowano przemysł włókienniczy. Jednak nie znaczy to, że jest wielkie bezrobocie – pojawiły się nowe firmy.

Na pewno Białoruś będzie mogła uczyć się na błędach transformacji popełnionych przez inne kraje.

Oczywiście. Tym bardziej że na Białorusi nie musi być szokowej terapii. Zmiany mogą być stopniowe.

Będzie trudno, ale Białoruś ma dużo do wygrania?

Będzie trudno, jednak po to, żeby było lepiej. Trzeba wprowadzić reformy. Jeśli nie będzie reformy gospodarki, sytuacja może znacznie się pogorszyć.

Białorusini mogą zobaczyć, jaki jest efekt końcowy – czy w Polsce, czy w innych krajach.

Owszem, z jakiegoś powodu Białorusini jeżdżą do pracy do Polski.

Zgodziliśmy się też, że Białorusini mają wielkie szanse powodzenia: już teraz białoruskie firmy IT odnoszą duże sukcesy.

W modelu edukacyjnym Białorusi jest duży nacisk na przedmioty ścisłe, dlatego Białorusini mają świetnych programistów, inżynierów, a nawet szachistów. Udało im się stworzyć kilka silnych marek na rynku IT – mają zatem doświadczenie i nic nie stoi na przeszkodzie, by ten kierunek rozwijać.

W Polsce także branża IT jest bardzo silna, np. w zakresie gier komputerowych. Współpraca z polskimi firmami, wsparcie polskim kapitałem byłyby bardzo obiecujące. To miałoby szansę powodzenia. Obecnie jest to utrudnione, bo białoruski dyktator jest bardzo niestabilny politycznie. Nie ma w rządzonym przez niego kraju podstawowych swobód obywatelskich. Zatem tego rodzaju przedsięwzięcia się utrudnione. Tymczasem branża IT na Białorusi mogłaby się rozwijać jeszcze lepiej.

Podobnie szansę ma białoruski sektor maszyn rolniczych. Białoruś ma duże know-how. Sprzęt rolniczy mógłby się przydać, gdyby był innowacyjny, w miarę prac nad zwiększaniem wydajności rolnictwa. Mogłyby tam być produkowane np. ciągniki autonomiczne, które nie potrzebują kierowców. Tego na Białorusi wciąż nie ma. Gdyby Łukaszenka odszedł, współpraca w tym zakresie mogłaby się zacząć rozwijać.

W przypadku soli potasowych, surowców, na pewno jest to także mocny punkt. A inne branże?

To na pewno turystyka, agroturystyka, turystyka historyczna. Polacy, Litwini, turyści z Europy Zachodniej bardzo chętnie przyjeżdżają na Białoruś. Białoruś jest przepięknym krajem, gdzie przyroda jest jeszcze względnie mało dotknięta działalnością człowieka. Są tam olbrzymie obszary Puszczy Białowieskiej. Są rozwinięte połączenia komunikacyjne.

Turystyka mogłaby wzmocnić gospodarkę. Jednak jeśli Łukaszenka grozi, że zamknie granice, niszczy taki potencjał. Trudno, żeby turyści przyjeżdżali.

A jakie są inne obszary gospodarki przyszłościowe dla Białorusi?

Długo można byłoby wymieniać. Obecnie wystarczy jeden duży silny ośrodek i nagle gromadzi się wokół niego cała branża.

Na pewno ważne są dla Białorusi technologie IT, sztuczna inteligencja. W zakresie turystyki warto wspomnieć, jak wiele zarobił Lwów, goszcząc polskich turystów. Pytanie, czy miasta białoruskie nie mogłyby zyskać równie dużo. 

                                                                   

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***


Polecane

Wróć do strony głównej