Brytyjski szpital chce odłączyć Polaka od aparatury. Instytut Ordo Iuris interweniuje w ONZ
W czwartek po południu szpital w Plymouth w południowo-zachodniej Anglii najprawdopodobniej będzie miał prawo do odłączenia aparatury podtrzymującej życie obywatela Polski, który po ataku serca pozostaje od dwóch miesięcy w śpiączce. Ordo Iuris w związku z tą sytuacją zażądało decyzji tymczasowej od Komitetu ds. Praw Osób z Niepełnosprawnościami ONZ.
2021-01-07, 18:11
Część rodziny mężczyzny, w tym mieszkająca w Polsce matka i siostra, próbowała zatrzymać decyzję poprzez drogę sądową. Ostatnią szansą na to, by do odłączenia od aparatury nie doszło, jest ewentualna decyzja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Wniosek do ETPC matka i siostra złożyły z powodu pozbawienia ich przez sąd w Anglii możliwości apelacji. Przed tygodniem Sąd Opiekuńczy w Londynie wyznaczył termin 7 stycznia godz. 16 miejscowego czasu jako termin, w którym decyzja ETPC musi zostać podjęta, aby wstrzymać odłączenie aparatury.
Interwencja Ordo Iuris
W związku z tą sytuacją Instytut Ordo Iuris zażądał decyzji tymczasowej od Komitetu ds. Praw Osób z Niepełnosprawnościami ONZ. Podkreślono w niej, że art. 10 Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych zapewnia wszystkim, w tym niepełnosprawnym, prawo do życia. "Przepis ten nie wartościuje tego prawa zależnie od „jakości” życia danej osoby. Również na art. 15 Konwencji zabrania okrutnego traktowania osób niepełnosprawnych. Z kolei art. 22 potwierdza prawo niepełnosprawnych do poszanowania ich życia prywatnego i rodzinnego oraz czci i reputacji. Natomiast art. 25 podkreśla prawo osób z niepełnosprawnościami do osiągnięcia najwyższego możliwego stanu zdrowia" - wskazuje Instytut.
REKLAMA
Dr Filip Furman, Dyrektor Centrum Nauk Społecznych i Bioetyki Instytutu Ordo Iuris, podkreślił ponadto, że życie ludzkie stanowi wartość chronioną w każdych warunkach. - Próby leczenia i rehabilitacji osób, które samodzielnie oddychają, a ich stan, zgodnie z opiniami specjalistów z zakresu neurologii, może ulec daleko idącej poprawie, nie mogą być uznane za terapię daremną. Podejście do kwestii bioetycznych wyraźnie różni się w tej kwestii w Wielkiej Brytanii i Polsce. Prawo musi jednak chronić wartości podstawowe, takie jak ludzkie życie - zaznaczył.
Rodzina przeciwna odłączeniu
Sprawa dotyczy Polaka, który od kilkunastu lat mieszka w Anglii i który 6 listopada 2020 roku doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut, w wyniku czego, według szpitala, doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. Szpital wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie od aparatury podtrzymującej życie. Zgodę wyraziła żona i dzieci, ale przeciwne są wspomniane matka i siostra oraz druga siostra i siostrzenica mieszkające w Anglii.
Zdaniem żony, mężczyzna nie chciałby być podtrzymywany przy życiu w takim stanie. Druga część rodziny uważa jednak, że jako praktykujący katolik opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do śmierci naturalnej.
Powiązany Artykuł
![nastolatka młodzież smutek depresja 1200.jpg](http://static.prsa.pl/images/6d6e609e-1a4f-46f5-9ddb-8f2111746d51.jpg)
Wpływ pandemii na samopoczucie Polaków. Zobacz najnowsze badanie
Czytaj także:
REKLAMA
- Jak będą szczepieni rodzice wcześniaków? Rzecznik MZ doprecyzował informację
- Nowy etap szczepień coraz bliżej. Andrusiewicz: zaczniemy od seniorów
Sąd przyznał rację żonie
15 grudnia Sąd Opiekuńczy - specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji - uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry.
Orzekł też, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, tak aby do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.
Aparatura podtrzymująca życie, była już dwukrotnie odłączana. Najpierw na dwa, potem na pięć dni - ale później została z powrotem przyłączana w związku ze złożonym wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, a później nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia.
Rodzina uważa, że kondycja mężczyzny poprawiła się zauważalnie od czasu pierwszego orzeczenia sądu i przedstawiała jako dowód nagranie wideo, na którym mężczyzna mruga oczami w trakcie obecności w szpitalu rodziny, a także opinię neurologa wyrażającego odmienne zdanie na temat jego szans na powrót do w miarę samodzielnego życia.
REKLAMA
Ponadto zaproponowała przetransportowanie mężczyzny do Polski, gdzie mógłby zostać dalej utrzymywany przy życiu. Na to jednak nie zgadza się żona mężczyzny.
Powiązany Artykuł
![pap_premier1200.jpg](http://static.prsa.pl/images/1d162aae-f484-4829-8fc7-0e4bc8c289bf.jpg)
Premier: nie ma zgody na szczepienia poza kolejnością
Matka nie traci nadziei
Jak podkreśla matka mężczyzny, w trakcie wizyty członków rodziny w szpitalu, jej syn płakał, ruszał głową, reagował na głos, zatem - według niej - nie można mówić o tym, że znajduje się on w śpiączce ani tym bardziej w stanie wegetatywnym, lecz jest to już stan minimalnej świadomości. Jej zdaniem szpital nie wykonał wszystkich badań w związku z poprawą stanu mężczyzny.
Na posiedzeniu w dniach 30 i 31 grudnia Sąd Opiekuńczy odrzucił te dowody, wskazując, że nagrane smartfonem wideo nie ma takiej samej wagi jak badania medyczne, mruganie oczami według lekarzy jest naturalnym odruchem osoby pozostającej w tym stanie i niekoniecznie jest ono reakcją na obecność kogoś z rodziny.
Wskazał też, że przywołany neurolog, Patrick Pullicino, jest jednocześnie katolickim księdzem i aktywnym działaczem organizacji na rzecz prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem jego opinia nie jest bezstronna. Ponadto nie miał on wglądu w dokumentację medyczną.
REKLAMA
***
Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie mężczyzny do Polski, argumentując, że wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej pozbawiające godności niż odłączenie aparatury.
Tym niemniej sąd zgodził się na to, by szpital wstrzymał się z tym do czasu zdecydowania przez Trybunał w Strasburgu, czy faktycznie ta część rodziny, która chce utrzymania Polaka przy życiu, została pozbawiona prawa do apelacji i czy w ogóle zajmie się sprawą.
as/wpolityce.pl/pkr
REKLAMA