Jakóbik: NS2 staje się trędowaty, USA objęły go takimi sankcjami jak Iran, mogą być rozszerzane w nieskończoność

2021-01-23, 14:30

Jakóbik: NS2 staje się trędowaty, USA objęły go takimi sankcjami jak Iran, mogą być rozszerzane w nieskończoność
Na zdjęciu archiwalnym: rury do budowy Nord Streamu 2 w porcie Mukran we wrześniu 2020 r.Foto: Forum/Reuters/HANNIBAL HANSCHKE

- Amerykanie są gotowi wprowadzać kolejne rozwiązania, które będą blokowały Nord Stream 2. Rozszerzyli sankcje o wachlarz prawny, który pozwala sankcjonować NS2 tak, jak jest objęty sankcjami Iran – to znaczy wykluczać z rynku podmioty, które są w niego zaangażowane, dopisywać nowe i bez końca ścigać kolejne elementy architektury NS2, tak by ten projekt nie mógł powstać. Dlatego właśnie projekt NS2 jest trędowaty. Nikomu nie będzie się opłacało nawet zbliżyć do tego przedsięwzięcia. O to chodzi w sankcjach, które będą podtrzymywane przez administrację Joe Bidena – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.


Powiązany Artykuł

białoruś protest free 1200
Amerykański akt o demokracji na Białorusi uznaje Radę Koordynacyjną, umożliwia sankcje także wobec Kremla

- Na horyzoncie widać rozmowy niemiecko-amerykańskie o Nord Streamie 2 – powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik, wskazując na to, że gotowość do nich po raz pierwszy wyraziła ostatnio kanclerz Angela Merkel.

Ekspert zaznaczył jednak, że Stany Zjednoczone są zdeterminowane, by nie dopuścić do realizacji projektu. Takie stanowisko wyraził nowy sekretarz stanu USA Antony Blinken.

Nowy sekretarz stanu Antony Blinken podczas przesłuchania w Senacie powiedział jasno, że Amerykanie będą przekonywać partnerów, w tym Niemcy, do zmiany podejścia do Nord Streamu 2. Potwierdził, że sankcje wprowadzone przez jego poprzednika były słuszne. Natomiast jeśli nie uda się porozumieć z takimi partnerami jak Niemcy, to wprowadzane będą kolejne rozwiązania. Nowe sankcje amerykańskie dają taką szansę: można je poszerzać w nieskończoność. Widać to na przykładzie podmiotów dopisywanych do listy sankcji na Iran – kolejne firmy, które próbują przemycać ropę z Iranu i Wenezueli, są wpisywane na listę sankcji. Taki los będzie czekać każdy podmiot, który będzie próbował omijać sankcje amerykańskie – zauważa analityk.

Kilka dni temu USA wpisały na listę sankcji w ramach  ustawy CAATSA barkę Fortuna i jej armatora, które budowały odcinek NS2 na wodach niemieckich. Na listę podmiotów, które nie mogą prowadzić transakcji z Amerykanami i w amerykańskich bankach, umieszczono wówczas także podmioty z Wenezueli i Jemenu.

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl dodał, że NS2 nie tylko niesie niebezpieczeństwo dla Ukrainy, Europy Środkowo-Wschodniej, ale może roznieść od środka projekt europejski.

- Nie ma zgody na ten projekt - on dzieli Europę, wzmacnia Rosję, uderza w Europę Środkowo-Wschodnią. Mamy moment rozstrzygnięcia, czy Europa jest gotowa na ponowne zwiększenie zależności od Rosji, pomimo wszystkich argumentów przeciwko temu. Niemcy muszą odpowiedzieć na to pytanie, jeśli chcą zachować resztki wiarygodności w procesie integracji europejskiej. A można rzec, że wiarygodność tego projektu jako całości też zależy od projektu NS2 – zauważa nasz rozmówca.

Oby Kreml nie zdołał się włączyć w nowy ład energetyczny Europy

Wojciech Jakóbik ostrzega, że oprócz względów strategicznych, bezpieczeństwa regionu i Europy w grę wchodzi przedłużenie zależności energetycznej całej Europy od Kremla na kolejne dziesiątki lat, na ponad pół wieku. Dostawy gazu, a potem wodoru z NS2 mogą być bowiem włączone w system nowego energetycznego ładu – to oznaczałoby kolejny etap uzależnienia od Rosji – w nowym wydaniu.

***

Więcej w rozmowie.

Czytaj także: 

Powiązany Artykuł

S.Cichanouskaja.Svetainei.XIII-190-S20210107-O Posaškovos-4516 – kopija.JPG.jpg
Dla Białorusinów kluczowa będzie postawa Zachodu, w tym państw, które rozumieją Białorusinów najlepiej: Polski i Litwy

PolskieRadio24.pl: Jak ocenia pan stan rozgrywek wokół Nord Streamu 2? Z jednej strony mamy nowe sankcje USA, nie widać zmian w podejściu administracji względem tego projektu. Nawet Gazprom w prospekcie rocznym napisał, że projekt może nie dojść do skutku. Z drugiej strony Niemcy nie rezygnują, widać, że i Rosja podejmuje kolejne działania na rzecz podtrzymania projektu -  powstała m.in. firma, która miałaby zająć się ubezpieczaniem projektu. W niemieckim landzie powstała zaś fundacja, która ma zabezpieczać NS2 przed sankcjami, biorąc na siebie jego realizację.

Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl: Projekt Nord Stream 2 staje się trędowaty. Coraz mniej opłaca się go bronić, coraz większy jest koszt jego obrony. Tylko silne uwikłanie sektora energetycznego Niemiec w relacje biznesowe z Rosją, które są używane przez Kreml do celów polityki zagranicznej, wrogiej wobec całego Zachodu, utrzymuje Niemcy przy tym projekcie, pomimo wielkiego oporu w Stanach Zjednoczonych, w Europie i w samych Niemczech. A tymczasem także w samych Niemczech sprzeciw przeciw NS2 rośnie.

Obecnie projekt NS2 wisi na włosku. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek zostanie zrealizowany. Takie są realia. Opóźnienie przekracza już rok – NS2 miał być gotowy z końcem 2019 r. Już teraz NS2 nie spełnia celu strategicznego, jakim jest ominięcie Ukrainy przy dostawach gazu do Europy. Jego los jest coraz bardziej niepewny.

Z Rosji z jednej strony ciągle płyną zapowiedzi, że projekt na pewno powstanie w pierwszym kwartale 2021 roku. Mało kto wierzy w te deklaracje, poza mediami prorosyjskimi, które jak zwykle przekonują, że wszystko jest w porządku.

Z drugiej strony i w samej Rosji pojawiła się refleksja na temat zatrzymania Nord Streamu 2. A tego jeszcze nie było – Gazprom w prospekcie emisyjnym obligacji przyznał, że NS2 może być zawieszony lub zatrzymany przez sankcje USA i opór polityczny.

Także w gazecie ”Kommersant” pojawiła się zawoalowana sugestia, że Kreml nie powinien robić kolejnej krzywdy Aleksiejowi Nawalnemu, bo to może się zemścić na NS2. Ponowne zatrzymanie Nawalnego, po uprzedniej próbie jego zabójstwa, to jeden z wielu argumentów przeciw NS2, który przemawia do społeczeństwa niemieckiego, wrażliwego na prawa człowieka, swobody demokratyczne.

Zmiana polityczna w Stanach Zjednoczonych raczej gazociągowi nie pomoże. Utrzymane zostały deklaracje Departamentu Stanu na temat woli dalszego blokowania NS2.

Jeśli obecny zestaw sankcji nie spełni swojej roli, Amerykanie są gotowi wprowadzać kolejne rozwiązania, które będą blokowały NS2. Rozszerzyli sankcje o wachlarz prawny, który pozwala sankcjonować NS2 tak, jak jest objęty sankcjami Iran – to znaczy wykluczać z rynku podmioty, które są w niego zaangażowane, dopisywać nowe i bez końca ścigać kolejne elementy architektury NS2, tak by ten projekt nie mógł powstać. Dlatego właśnie projekt NS2 jest trędowaty. Nikomu nie będzie się opłacało nawet zbliżyć do tego przedsięwzięcia. O to chodzi w sankcjach, które będą podtrzymywane przez administrację Joe Bidena.

To wszystko prowadzi nas ku rozmowom amerykańsko-niemieckim. Wydaje się, że są one blisko na horyzoncie, ponieważ kanclerz Niemiec Angela Merkel zasugerowała już w mediach, że co prawda nie jest gotowa zrezygnować z projektu, ale jest gotowa rozmawiać z Amerykanami. To krok naprzód, bo do tej pory administracja niemiecka uważała, że nie ma o czym rozmawiać i nie ma żadnego problemu z NS2, który jest przedsięwzięciem czysto ekonomicznym.

Teraz w Berlinie widać pewną otwartość na dialog. Paradoksalnie, administracja Joe Bidena może być lepiej przygotowana do takiej rozmowy, bo Donald Trump prowadził unilateralną politykę uderzania przeciwników kijem, a bardziej wyrafinowana dyplomacja, z użyciem multilateralnych narzędzi, może doprowadzić do tego, że Amerykanie przekonają Niemców do zmiany stanowiska ws. NS2 lub do koncesji.

Nie ma zgody na ten projekt - on dzieli Europę, wzmacnia Rosję, uderza w Europę Środkowo-Wschodnią. Mamy moment rozstrzygnięcia, czy Europa jest gotowa na ponowne zwiększenie zależności od Rosji, pomimo wszystkich argumentów przeciwko temu.

Niemcy muszą odpowiedzieć na to pytanie, jeśli chcą zachować resztki wiarygodności w procesie integracji europejskiej. A można rzec, że wiarygodność tego projektu jako całości też zależy od projektu NS2.

Do tego Parlament Europejski wezwał do przerwania projektu NS2 – a to silna reprezentacja Europejczyków. Także zdecydowana postawa Joe Bidena w kwestii rurociągu z Kanady zmniejsza szanse NS2. Z drugiej strony kiedyś w mediach obecne były doniesienia, że Niemcy mogą dostać zielone światło na NS2, a w zamian zbudują np. gazoport.

Takie układy polityczne mogły być brane pod uwagę za poprzedniej administracji, bo to byłoby podejście transakcyjne. Administracja Joe Bidena będzie raczej kłaść nacisk na rozwiązania systemowe. Terminale LNG w Niemczech nie rozwiążą żadnego problemu, który tworzy NS2.

To prawda.

Amerykanie blokowali NS2 z przyczyn strategicznych, nie dlatego, że chcieli promować LNG. Inaczej podpowiadała propaganda rosyjska, która, jak pokazuje historia, jest często nazbyt popularna w Europie Zachodniej. Amerykanom nie zależy na budowie przez Niemcy terminali LNG - gaz i tak dociera przez terminale krajów Beneluksu, kiedyś może docierać przez Świnoujście, a nowe obiekty powstaną, jeśli tego będą wymagały potrzeby rynku.

Terminal w Niemczech nie był ofertą, mógł być zasłoną dymną stworzoną przez dyplomację niemiecką. Ale jej realnym jedynym projektem do tej pory była bezkompromisowa obrona NS2 wbrew wszystkim sojusznikom.

Projekt NS2 jest zatem zakopywany… Tylko rozmowy Waszyngtonu i Berlina mogą wnieść coś nowego do sprawy?

Możliwe, że dojdzie do rozmów, co sygnalizuje Angela Merkel. Amerykanie jednak wcale nie ustępują. Sankcje są kijem przeciwko NS2.

Nowy sekretarz stanu Antony Blinken podczas przesłuchania w Senacie powiedział jasno, że Amerykanie będą przekonywać partnerów, w tym Niemcy, do zmiany podejścia do NS2. Potwierdził, że sankcje wprowadzone przez jego poprzednika były słuszne. Natomiast jeśli nie uda się porozumieć z takimi partnerami jak Niemcy, to wprowadzane będą kolejne rozwiązania.

Nowe sankcje amerykańskie dają taką szansę: można je poszerzać w nieskończoność. Widać to na przykładzie podmiotów dopisywanych do listy sankcji na Iran – kolejne firmy, które próbują przemycać ropę z Iranu i Wenezueli, są wpisywane na listę sankcji. Taki los będzie czekać każdy podmiot, który będzie próbował omijać sankcje amerykańskie.

Może być to także sposób na zneutralizowanie fundacji klimatycznej (Fundację Ochrony Klimatu i Środowiska MV), powołanej przez rząd Meklemburgii–Pomorza Przedniego. Miał być to wytrych, który uchroni NS2 przed sankcjami. Tymczasem teraz widać, że i ten plan może się nie powieść.

Rosja nie może sama bez Niemiec, bez innych firm, dokończyć tego projektu.

Rosja może dokończyć budowę, jeśli znajdzie sposób na ubezpieczenie, certyfikację, serwisowanie elementów infrastruktury potrzebnej do budowy NS2. Jest to teoretycznie możliwe, ale koszty byłyby bardzo wysokie. Już teraz Gazprom musi brać pożyczki, by na bieżąco finansować NS2. Prawdopodobnie nie dostanie nowych pożyczek na Zachodzie. Firmy zachodnie nie włączą się teraz w NS2.

Rosjanie w wymiarze politycznym są w stanie forsować ten projekt w nieskończoność – bo Kreml może finansować go nawet kosztem emerytów, znany jest z realizowania celów polityki zagranicznej za wszelką cenę, nawet kosztem ludzkiego życia.

Jednak jeśli nawet Rosjanie dokończyliby gazociąg, to czy znajdą odbiorcę? Czy rurociąg będzie stał pusty? Czy na koniec nie trzeba będzie rozebrać rurociągu na koszt Kremla? Tak kończą się absurdy agresywnej polityki Kremla. Symbolem jest aneksja Krymu i most na Krym, projekt równie absurdalny, który miał rozwiązywać problemy stworzone przez Kreml.

Eksploatacja gazociągu rzeczywiście stoi pod znakiem zapytania, jeśli brać pod uwagę determinację USA.

Żadna firma nie odważy się sprowadzać przez niego gazu z obawy przed objęciem amerykańskimi sankcjami.

Tu znów ważna jest analogia do sankcji irańskich czy wenezuelskich, które uniemożliwiają handel surowcami z reżimem, który jest objęty sankcjami.

Podobnie może być z NS2. Nawet jeśli rura zostanie dokończona, handel gazem z jej użyciem może okazać się zbyt dużym ryzykiem, by ktokolwiek się na to zdecydował. Już teraz widać exodus firm z tego projektu. Firmy norweskie, duńskie, niemieckie nie chcą mieć nic wspólnego z tym przedsięwzięciem.

Ryzyko sankcji jest zbyt duże. Amerykańskie sankcje de facto uniemożliwiają przeprowadzenie transakcji z użyciem dolara – a na nim opiera się większość poważnych uzgodnień biznesowych.

Owszem, możliwe są działania Niemiec i Rosji na rzecz projektu. Coraz częściej jednak będą padać pytania, czy warto kontynuować tę grę.

Na koniec warto dodać jeszcze jeden czynnik niepolityczny – chodzi o transformację energetyczną i pandemię, która przynosi rekordowe spadki w handlu węglowodorami z Rosji.

Powstaje pytanie, czy Europa potrzebuje i będzie potrzebować tak dużych ilości gazu, jak liczył Gazprom? Prognozy niekończącego wzrostu zapotrzebowania na gaz, przygotowane przez Gazprom, nadają się do kosza. Rosyjska stacja benzynowa traci grunt pod nogami.

Dobrze byłoby, gdy projekt upadł, bo Rosja zapowiadała wcześniej, że NS2 ma umożliwić ominięcie Ukrainy. To byłaby dobra wiadomość, jeśli chodzi o bezpieczeństwo regionu.

Może się okazać, że kraje, które nieroztropnie rzucają koło ratunkowe Rosji, przedłużą zależność od rosyjskiej stacji paliw, na przykład projektowanie transformacji energetycznej z użyciem surowców rosyjskich.

Gdyby zwyciężyła niemiecka wizja napędzania gospodarki europejskiej tanim gazem z Rosji z NS2, to istnieje ryzyko, że przedłużylibyśmy zależność o kilkadziesiąt lat. Bo ma on funkcjonować do 2070 roku, a w przyszłości mógłby służyć do transportu wodoru.

To niebezpieczne.

To byłby nowy etap zależności od Rosji, w którym zależni bylibyśmy nie od gazu, a wodoru. Okazałoby się, że to rosyjskie paliwo napędza Europejski Zielony Ład. To czarny sen, na który nie wolno się godzić.

Polska musi odegrać prominentną rolę w następnych etapach dyskusji o bezpieczeństwie dostaw.

Na szczęście i w Niemczech są przeciwnicy tego scenariusza  - może już jesienią tego roku wejdą do rządu i będą mieli duży wpływ na politykę energetyczną i klimatyczną Niemiec. Chodzi o Zielonych. Partia ta w PE jednogłośnie skrytykowała Nord Stream 2 – po raz kolejny w historii.

To bardzo ważne: skoro tworzy się nowy ład energetyczny, trzeba rzeczywiście postarać się z całych sił, żeby to nie był nowy ład starego typu.

Nord Stream 2, jednak, jak się wydaje, także w optyce Partii Demokratycznej jest zagrożeniem na tyle poważnym, że wbrew wielu wcześniejszym ocenom nie będzie poświęcony pod szyldem poprawy relacji USA z Niemcami. Te, jako podstawa relacji transatlantyckich, miałyby być w ocenie części komentatorów wyższym dobrem, dla których kwestię NS2 można byłoby poświęcić.

Nie mówili w ten sposób sami demokraci. W odniesieniu do Stanów Zjednoczonych tworzy się wiele dogmatów – jako taki przedstawiana była opinia, że w tej sprawie USA muszą porozumieć się z Niemcami.

Rzeczywiście, to było uważane za pewnik - rzekomy brak determinacji USA w sprawie Nord Streamu 2 uzasadniano tym, że Niemcy są najważniejsze w relacjach z Europą.

To jest przykład sytuacji, kiedy pewne argumenty są popularne i stają się wiedzą ludową nie znajdującą potwierdzenia w faktach. Trzeba bardzo uważać, by ich nie powtarzać.

To bardzo pouczający przypadek i nauczka na przyszłość. Zdarzyć się może, że ugruntowany tylko z pozoru argument wplata się czasem w tok myślenia – wielu może wpaść w pułapkę.


    ***

    Z Wojciechem Jakóbikem, redaktorem naczelnym portalu BiznesAlert.pl, rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

     

     

     

    Polecane

    Wróć do strony głównej