Kara za Turów i ukryte opłaty za członkostwo w UE. Felieton Miłosza Manasterskiego
Członkostwo w UE ma swoją wartość, ale i swoją cenę. Ta cena powinna być bardziej sprawiedliwa. Raport Patryka Jakiego dowodzi, że dzisiaj to Zachód bardziej niż my, korzysta z naszego członkostwa w Unii Europejskiej. To dokładnie odwrotnie niż nam wmawiano.
2021-10-01, 08:28
Powiązany Artykuł
Gra o Turów. Felieton Miłosza Manasterskiego
Czy ktoś pamięta jeszcze jak poseł PO Agnieszka Pomaska opowiadała Polakom, że Niemcy oddają nam swoje szczepionki na COVID-19? - To największe kraje UE podzieliły się z takimi krajami jak Polska dostępem do szczepionki. To dlatego w Niemczech szczepienie nie idzie tak dobrze, jak by mogło – mówiła Agnieszka Pomaska. Czy polityk opozycji nie miała pojęcia o tym, że Unia Europejska negocjowała szczepionki w imieniu Polski i kupowała je za nasze, polskie pieniądze? Jak negocjowała i jak kupowała, i dlaczego ich tak długo nie było, to już osobny problem. Wypowiedź poseł PO to jeden z wielu przykładów propagandy PO, prowadzonej tak, jakbyśmy byli ciągle przed referendum akcesyjnym. W tamtym czasie mówienie o ciemnych stronach UE było traktowane jako niebezpieczne a osoby zachowujące wstrzemięźliwość w zachwytach były uważane za obłąkane.
I tak mijają lata, a Agnieszka Pomaska i jej koledzy próbują nam wytłumaczyć, że wszystko co dobre pochodzi z Brukseli, a wszystko co złe, od rządu PiS. Nijak się to ma do odczuć zwykłego Kowalskiego, który dostrzega co najmniej kilka różnych problematycznych aspektów naszego członkostwa w UE i zauważa wiele pozytywów obecnego rządu. Jesteśmy w Unii od wielu lat, ale politycy PO tresują nas w siedzeniu cicho, kiedy inni robią nad naszymi głowami interesy. I to złote interesy, w dodatku naszym kosztem.
Wieloma osobami wstrząsnął raport zlecony przez europosła PiS Patryka Jakiego i przygotowany przez profesorów Zbigniewa Krysiaka i Tomasza Grosse. Obydwu ekspertów o niechęć do Unii Europejskiej nie można podejrzewać, tym bardziej o zamiar przygotowania gruntu pod wyjście z niej Polski. Raport Jakiego jest fundamentem dla dyskusji o naszym miejscu w Unii Europejskiej, a także o tym, czym Unia ma dla nas być. Kwoty robią wrażenie i dają do myślenia. Po zsumowaniu przychodów i rozchodów ekspertom wyszło, że średnio 23 miliardy złotych rocznie kosztuje nas uczestnictwo we wspólnym unijnym rynku. To zadaje kłam tezom, że polski rozwój gospodarczy i poprawa jakości życia wynika z hojnych unijnych subwencji. Można wręcz stwierdzić, że polski rozwój gospodarczy odbywa się pomimo wysokim kosztom uczestnictwa w UE.
Warto zaznaczyć, że Polska niestety ciągle nie jest najbogatszym krajem Unii. Politycy PO i ich zagraniczni koledzy wiele razy mówili nam, że to Zachodni Europejczycy dzielą się z nami swym bogactwem. Że transfery finansowe z UE są aktem solidarności zamożniejszych z biedniejszymi. A tymczasem to bogatsi bogacą się na biedniejszych, czyli na nas. Jeśli spojrzeć z tej perspektywy to transfery z UE są absolutnie niewystarczającą rekompensatą za nasze straty na rzecz zachodnich koncernów. I jesteśmy po prostu ciągle wykorzystywani, co utrudnia nam podniesienie poziomu życia naszych obywateli.
REKLAMA
Raport Jakiego stawia nas przed bardzo konkretnym pytaniem: czy członkostwo w UE w ogóle nam się opłaca. Mimowolnie pojawia się teza, że gdybyśmy nie płacili „unijnego haraczu” w postaci owych 23 miliardów rocznie bylibyśmy Państwem wielokrotnie bogatszym. Łatwo policzyć, co moglibyśmy sfinansować z tych 23 miliardów złotych, gdyby zostały w kraju. Ale te zyski wcale nie są takie oczywiste. Obecność w Unii Europejskiej ma też wymiary pozafinansowe, jak pewnego rodzaju prestiż na arenie międzynarodowej, szanse rozwojowe, poczucie bezpieczeństwa, komfort obywateli a także wzrost atrakcyjności dla inwestorów. Mimo wszystko szkoda, że to kosztuje nas tak wiele. Teraz trzeba pomyśleć jak sprawić, by przynależność do Unii opłacała nam się bardziej. Abyśmy po prostu do tego jak najmniej dopłacali (a najlepiej wcale). Tymczasem wydaje się, że UE zamierza nam raczej zwiększać, niż zmniejszać obciążenia.
Unia nigdy nie słynęła z szybkości, ale opóźnienie w rozpatrywaniu polskiego Krajowego Planu Odbudowy jest po prostu skandaliczne. Nawet jak na żółwie standardy Brukseli, jest to tempo służące nie tyle pomocy, co raczej zaduszeniu wzrostu gospodarczego w Polsce. Wiosną tego roku ekonomiści szacowali, że uruchomienie funduszu odbudowy wtedy oceniane jako możliwe już na początku sierpnia, podniesie roczne PKB Polski o 1 punkt proc. (czyli do szacowanych wówczas 5 proc. w roku 2021). Dzisiaj szacunki wzrostu PKB Polski w roku obecnym r. i tak pokazują powyżej 5 proc., ale minął już wrzesień a z funduszu odbudowy nie dostaliśmy jeszcze ani jednego euro. Czy gdybyśmy je dostali, to nasze PKB wzrosłoby w tym roku o 6 proc.? To całkiem możliwe. Jeśli więc to jest pomoc UE w odbudowie gospodarki, to przypomina bardziej nalot dywanowy aniżeli wsparcie przyjaciół. Jednocześnie Trybunał Sprawiedliwości UE wystawił Polsce rachunek w wysokości 500 tys. euro dziennie kary za niewykonania zabezpieczenia, polegającego na wyłączeniu z eksploatacji kopalni w Turowie. Kopalni strategicznej dla naszego bezpieczeństwa energetycznego.
O działanie TSUE pytam Juliusza Bolka, Przewodniczącego Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu: - Sprawa kopalnia węgla brunatnego w Turowie jest stara. To znaczy od dziesięcioleci wiadomo, że wydobywanie tego surowca stanowi degradację środowiska – mówi Juliusz Bolek. - Znamienne jest wyciągnięcie tej sprawy na wokandę obecnie wobec Polski. Warto pamiętać, że w tym rejonie działają inne przedsiębiorstwa degradujące środowisko na terenie Czech i Niemiec, jednak to Polska została postawiona pod pręgierzem. Zarówno w Czechach jak i w Niemczech, z powodu problemów Turowa konkurenci się cieszą. Nie wiem dlaczego polskiej stronie nie udało się wykazać, że pod płaszczykiem degradacji środowiska, toczy się brutalna walka biznesowa – zastanawia się Przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu.
A może polskiej stronie nie udało się przekonać TSUE, bo nikt nie zamierza brać pod uwagę naszych argumentów? Może jest tak, że w Luksemburgu dowiedzieli się, że wpływy budżetowe w Polsce wzrosły o 80 miliardów złotych względem planu i ktoś postanowił, że owocami naszego spektakularnego wzrostu musimy podzielić się z KE? Pytanie, czy wzbogacona o taką zawrotną (3,5 miliona euro na tydzień!) kwotę Komisja Europejska zatrudniłaby kilku dodatkowych urzędników, żeby szybciej rozpatrywać nasz Krajowy Plan Odbudowy? A może byliby to urzędnicy, których zadaniem będzie dalszego pogłębienie integracji europejskiej (czytaj drenażu) naszych portfeli?
REKLAMA
Według raportu Patryka Jakiego około 605 zł rocznie każdy z nas płaci za napis na paszporcie „Unia Europejska - Rzeczpospolita Polska” i dwanaście gwiazdek w rejestracjach samochodów. To ukryta opłata wizowa za możliwość wygodnych podróży do Niemiec, Holandii czy Francji. Płacą ją jednak nie tylko właściciele szybkich mercedesów i klienci linii lotniczych, ale także ci, którzy samochodu nie mają i za granicę nie jeżdżą. To dużo. Podnoszenie nam dalej opłaty członkowskiej w UE przez drakońskie kary TSUE i jednoczesne hamowanie naszego wzrostu jest czymś, na co nie może być naszej zgody.
Miłosz Manasterski
REKLAMA