Zostali otruci, bo krytykowali Kreml?
Berlińska prokuratura prowadzi śledztwo w związku z podejrzeniem zatrucia rtęcią dwojga rosyjskich dysydentów, mieszkających w Niemczech.
2010-12-27, 14:00
Według czasopisma "Focus" lekarze berlińskiego szpitala Charite na początku listopada stwierdzili bardzo wysoki poziom rtęci we krwi małżeństwa Wiktora i Mariny Kałasznikowów.
Oboje są dziennikarzami i - jak podkreślił "Focus" - od lat ostro krytykują rosyjski rząd. Gazeta "Tagesspiegel" ujawniła, że Wiktor Kałasznikow był kiedyś ekspertem wojskowym i pułkownikiem w KGB. Później pracował w sztabie Borysa Jelcyna, a następnie w jednym z rosyjskich koncernów naftowych.
"Focus" napisał, że Kałasznikow i jego żona pokłócili się z Kremlem w okresie prezydentury Władimira Putina. Jako niezależni dziennikarze ostro krytykowali zwłaszcza rosyjską ofensywę w Czeczenii.
Według niemieckich mediów Kałasznikowowie są pewni, że za ich zatruciem rtęcią stoją "ludzie z kręgów rosyjskich tajnych służb".
REKLAMA
Agencja dpa informuje, że śledztwo w tej sprawie prowadzi referat berlińskiej prokuratury, zajmujący się "sprawami karnymi z tłem politycznym".
Niektóre media przypominają historię Aleksandra Litwinienki, byłego agenta służb rosyjskich, który z Londynu wielokrotnie krytykował reżim Władimira Putina, ujawniając między innymi, że zamachy terrorystyczne z 1999 roku na bloki mieszkalne w Moskwie i Wołgodońsku były przygotowane i przeprowadzone przez agentów FSB. Według byłego agenta, w ten sposób Kreml chciał uzyskać pretekst do kolejnej wojny z Czeczenią.
W 2006 roku Litwinienko został otruty radioaktywnym polonem 210, podanym mu prawdopodobnie w filiżance herbaty. W pożegnalnym liście oskarżył o swoją śmierć reżim Putina. Według brytyjskich prokuratorów, radioaktywny polon-210 miał osobiście dodać do jedzenia Litwinienki były rosyjski agent, dziś deputowany Andriej Ługowoj. Brytyjczycy bezskutecznie zabiegają o jego ekstradycję.
rr
REKLAMA
REKLAMA