"Hipoteza zamachu bardziej aktualna"

2011-01-17, 13:50

"Hipoteza zamachu bardziej aktualna"
. Foto: wikipedia

Rosja traktowała wybiórczo odczyty z czarnych skrzynek i próbowała ukryć, że już 22 sekundy przed katastrofą była decyzja o odejściu na drugi krąg - uważa Marcin Dubieniecki.

Posłuchaj

Marcin Dubieniecki
+
Dodaj do playlisty

W opinii mecenasa Marcina Dubienieckiego prokuratura badając katastrofę smoleńską powinna skupić się na hipotezie zamachu.

Mecenas zwraca uwagę, że strona rosyjska ukryła bardzo ważną informację. Chodzi o komendę "odchodzimy", którą 22 sekundy przed katastrofą wydał kapitan Arkadiusz Protasiuk. Zdaniem Marcina Dubienieckiego jeżeli powiąże się ten fakt z od początku błędnym naprowadzaniem polskiego samolotu, to składa się to na pewną całość.

"Rosyjskie matactwa"

Zdaniem Dubienieckiego, Rosjanie mieli wiele powodów, aby jak to ujął, "wyeliminować prezydenta Kaczyńskiego" z gry politycznej. Wśród nich wymienia chęć odwetu za powstrzymanie inwazji na Gruzję, blokowanie ekspansji rosyjskiej w Polsce i reprezentowanie mniejszych państw regionu niezgodnie z interesem Rosji.

Według Dubienieckiego, odczyty z czarnych skrzynek, których dokonało Centralne Laboratorium Kryminalistyczne w Polsce w sposób jednoznaczny potwierdzają nierzetelność raportu MAK. Najprawdopodobniej w dużym stopniu oparty był on na matactwie ze strony rosyjskiej - dodał Dubieniecki.

Do tej pory wiadomo było, że w czasie zniżania lotu przez rządowego tupolewa w Smoleńsku, na 14 sekund przed zderzeniem, drugi pilot Robert Grzywna wydał komendę "Odchodzimy". Z raportu MAK i przesłanych przez Rosjan stenogramów z rozmów załogi rządowego Tu 154M wynikało, że to drugi pilot Robert Grzywna wydał taką komendę, a kapitan Protasiuk jakoby nie zareagował. Polscy eksperci ustalili, że jeszcze przed słowami Grzywny to Protasiuk, w 22 sekundzie przed katastrofą wydał komendę.

Odczyt podważa tezy Rosjan zwarte w raporcie MAK, bo potwierdza, że piloci nie chcieli lądować za wszelką cenę we mgle. Ze znanych już stenogramów wynika, że gdy samolot zbliżał się do lądowania, Protasiuk mówił, że "Podchodzimy do lądowania. W przypadku nieudanego podejścia, odchodzimy w automacie."

Czarne skrzynki

Polska prokuratura wystąpi do prokuratury rosyjskiej z kolejnym żądaniem zwrotu oryginałów czarnych skrzynek Tu 154. Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk powiedział, że jeśli będzie to niemożliwe, prokuratorzy chcieliby wypożyczyć skrzynki i poddać je badaniom w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Jeżeli rosyjska prokuratura nie wyda na to zgody, polscy śledczy chcą, by biegli z krakowskiego instytutu mogli uczestniczyć w ich badaniach w Moskwie.

Martyniuk dodał, że po zakończeniu prac MAK czarne skrzynki znalazły się w dyspozycji rosyjskiej prokuratury.

W ocenie Edmunda Klicha, polskiego akredytowananego przy MAK, załoga polskiego tupolewa w Smoleńsku po komendzie kapitana "odchodzimy" mogła wykonać próbę przerwania podchodzenia do lądowania w systemie automatycznym, tak jak planowano jeszcze przed rozpoczęciem schodzenia.

Edmund Klich uważa, że taka próba nie mogła się powieść, bo na lotnisku w Smoleńsku nie było systemu wspomagającego lądowanie samolotu ILS. Polski ekspert dodał, że nieskuteczna próba użycia autopilota do manewru mogła spowodować kilkusekundowe opóźnienie w fazie wyprowadzania.

to

Polecane

Wróć do strony głównej