PiS: ujawnić wszystkie przypadki ułaskawień. Nałęcz: to niemożliwe

Prawo i Sprawiedliwość zamierza też złożyć w Sejmie projekt, precyzujący tryb stosowania prawa łaski.

2011-03-10, 13:00

PiS: ujawnić wszystkie przypadki ułaskawień. Nałęcz: to niemożliwe
Mariusz Błaszczak. Foto: pis.org.pl

Posłuchaj

Mariusz Błaszczak: Komorowski powinien ujawnić przypadki zastosowania prawa łaski
+
Dodaj do playlisty

PiS chce, by Kancelaria Prezydenta ujawniła wszystkie przypadki skorzystania z prawa łaski przez Bronisława Komorowskiego i okoliczności w jakich zostało ono zastosowane.

Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak przypomniał, że podczas obecnej prezydentury ułaskawiono ponad 50 osób. Jego zdaniem, skoro Kancelaria Prezydenta monitoruje przypadki ułaskawień poprzedniego prezydenta, powinna ujawnić też kogo i dlaczego ułaskawił Bronisław Komorowski.

Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało również zmianę przepisów o prawie łaski. Jak podkreślał Mariusz Błaszczak, obecnie jego zasady są oparte wyłącznie na konstytucji i wewnętrznych zarządzeniach prezydenta. - To za mało - mówił szef klubu PiS. Jego zdaniem, sprawa powinna być czytelna skoro budzi zainteresowanie opinii publicznej.

"Ujawnienie nazwisk jest niemożliwe"

Biuro prasowe Kancelarii Prezydenta w oficjalnym komunikacie zwróciło uwagę, że w świetle obowiązującego prawa udostępnienie listy osób ułaskawionych przez prezydenta jest niemożliwe ze względu na nakaz ochrony tajemnic wynikający z ustawy o dostępie do informacji publicznej.

Ponadto, według Kancelarii Prezydenta, zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych "zabrania się przetwarzania, a więc i ujawniania m.in.: danych dotyczących skazań".

"Komunikaty o zastosowaniu prawa łaski przez Prezydenta RP publikowane są na stronie internetowej www.prezydent.pl. Są w nich zawarte informacje o liczbie ułaskawionych, trybie postępowania ułaskawieniowego, kwalifikacji prawnej czynów, za które ułaskawieni zostali skazani, oraz o motywach zastosowania prawa łaski" - podkreśla biuro prasowe Kancelarii Prezydenta.

- Wydawało mi się, że już mnie niewiele rzeczy w kampaniach politycznych PiS-u zaskoczy, a jednak PiS zaskoczył mnie przekręcaniem faktów - w ten sposób do słów polityków PiS odniósł się prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz.

- Nie ma żadnego audytu ułaskawień Lecha Kaczyńskiego, mamy do czynienia z jedną, wyjątkową sprawą, którą zainteresowali się dziennikarze nie w związku z urzędowaniem świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego, tylko w związku z aktywnością biznesową pana Dubienieckiego - mówił Nałęcz.

Jak podkreślił, dobre imię Lecha Kaczyńskiego "wymaga poinformowania opinii publicznej, jak ta sprawa (ułaskawienia Adama S.) była załatwiana w Kancelarii".

W jego ocenie, nie ma żadnej sprawy ułaskawień Lecha Kaczyńskiego. - Nie sądzę, aby kiedykolwiek, ktokolwiek z Kancelarii Bronisława Komorowskiego podnosił sprawę ułaskawień dokonanych przez Lecha Kaczyńskiego - powiedział Nałęcz.

Jego zdaniem, "rozkręcanie jakiejś spirali prześwietlania ułaskawień Lecha Kaczyńskiego, czy jakiegokolwiek innego prezydenta, jest ogromnym nieporozumieniem".

Wałęsa: procedura ułaskawień powinna być przejrzysta

- Procedura ułaskawień powinna być jak najbardziej przejrzysta, żeby uniknąć podejrzeń o jakiś układ. Powinniśmy pokazywać narodowi, czym się kierowaliśmy - powiedział prezydent Lech Wałęsa.

Wałęsa odnióśł się też do sprawy Adama S. Media informowały, że Adam S., z którym mąż Marty Kaczyńskiej - Marcin Dubieniecki - założył spółkę, został w "trybie nadzwyczajnym" w czerwcu 2009 r. ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego.

Adam S. był skazany na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 30 tys. zł grzywny oraz 120 tys. zł zwrotu wyrządzonej szkody. Ułaskawienie nastąpiło 9 czerwca 2009 r. Trzy tygodnie wcześniej S. założył spółkę z Dubienieckim.

Pytany, czy prezydent Lech Kaczyński mógł nie mieć świadomości czyje ułaskawienie podpisuje, Wałęsa odpowiedział, że miał podobny przypadek. - Ja miałem taki przypadek chyba ze "Słowikiem", czy z kimś. Ja w ogóle człowieka nie znałem i do dziś nie wiem o co chodzi. Mógł mi podłożyć ktoś z biurokratów, przecież ja nie znałem tych ludzi - wyjaśnił prezydent.

Wałęsa zaznaczył, że za jego prezydentury nie istniał aparat oceniający wnioski o ułaskawienie, a on sam kierował się w dużej mierze opiniami duchownych. - Nie miałem rozpoznania, więc patrzyłem kto pod propozycjami się podpisał. Jeśli było dużo księży, i jeszcze trafił się biskup, to podpisywałem. To były gwarancje i tym się kierowałem - tłumaczył.

- Starałem się uczciwie, ale opierałem się na tym co miałem. Teraz już tyle lat upłynęło, chyba dopracowali się dobrych kadr, zaufania większego i przepisów lepszych. Teraz nie powinno już być pomyłek, nawet takich, na jakie ja byłem skazany - ocenił Wałęsa.

IAR,PAP,kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej