Witold Jurasz wspomina pierwsze godziny po katastrofie smoleńskiej. "Mówienie o dobrej woli Rosjan było absurdem"

Bałagan, amatorstwo ówcześnie rządzących i naiwności wobec Rosjan, którzy od początku, świadomie prowadzili grę przeciwko Polakom - taki obraz wyłania się ze wspomnień byłego dyplomaty Witolda Jurasza, który w swojej książce opisuje ostatnie minuty przed i pierwsze godziny po katastrofie w Smoleńsku.

2023-11-05, 16:04

Witold Jurasz wspomina pierwsze godziny po katastrofie smoleńskiej. "Mówienie o dobrej woli Rosjan było absurdem"
Szokujące wspomnienia ze Smoleńska byłego dyplomaty. "Rosjanie świadomie prowadzili grę przeciwko Polakom". Foto: PAP/Jacek Turczyk

Wspomnienia byłego dyplomaty we fragmentach zostały opublikowane na portalu Onet. Witold Jurasz 10 kwietnia 2010 roku był na miejsku katastrofy rządowego samolotu, na pokładzie którego zginęli Prezydent RP Lech Kaczyński, pierwsza dama Maria Kaczyńska, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski i cała załoga – w sumie 96 osób, w tym wielu wysokich urzędników państwowych, dowódców Wojska Polskiego.

Jurasz był wówczas chargé d'affaires RP na Białorusi. Tak wspomina ten tragiczny dzień:

"Rano obudził mnie telefon. Dzwonił naczelnik wydziału rosyjskiego naszego MSZ Dariusz Górczyński, który przebywał na lotnisku w Smoleńsku. Poinformował mnie, że »pewnie będzie lądował u was« (czyli w Mińsku) prezydent, bo jest fatalna pogoda i nie ma pewności czy samolot zdoła wylądować w Smoleńsku. Jak dziś pamiętam, że Darek wyraźnie powiedział mi, że Rosjanie poinformowali go, że samolot już raz próbował podejść do lądowania. Powyższe jest o tyle istotne, że jak wiemy, nic takiego, czyli próba podejścia do lądowania, nie miało miejsca. Sprawdziłem później bilingi i nasza rozmowa odbyła się dokładnie 3 min przed katastrofą. Innymi słowy, kłamstwo powstało, zanim doszło do katastrofy" – napisał w swojej książce "Demon zza miedzy" były dyplomata.

"Premier sprawiał wrażenie zagubionego"


Odnosząc się do wizyty premiera Donalda Tuska na miejscu katastrofy Jurasz wskazuje, że Donald Tusk "sprawiał wrażenie człowieka przerażonego tym, co widzi, oraz – to już zarzut – zagubionego". Jak zauważa, choć Tu-154 nie ściął żadnego masztu łączności komórkowej, to według relacji świadków bezpośrednio po katastrofie telefony przestały działać.

Zdaniem byłego dyplomaty "śledztwo prowadzone było w ten sposób, że jedna strona sporu politycznego w Polsce zawierzyła dobrej woli Rosjan, do czego nie miała żadnych podstaw".

REKLAMA

Przytacza przy tym relację na temat zachowania białoruskich kierowców, których zatrudniała polska ambasada na Białorusi: "wyposażeni byli w superprofesjonalne aparaty fotograficzne, przy pomocy których robili zdjęcia każdego napotkanego fragmentu metalu i każdego fragmentu samolotu. Fotografowali też ciała. Dzień później poprosiłem ich, żeby dali mi kopie tych zdjęć, na co jeden z nich, nie ukrywając, dla kogo w istocie pracuje (jasne było, że pracował dla białoruskiego KGB), powiedział: »Panie radco, przecież pan wie, że to nie był mój prywatny aparat fotograficzny, i pan wie, że ja tych zdjęć już dawno nie mam«".

Najlepsze zdjęcia ma Aleksander Łukaszenko

Jurasz jest przekonany, że "najlepszą dokumentacją fotograficzną zrobioną bezpośrednio po katastrofie dysponuje Aleksander Łukaszenko". "Jestem też głęboko przekonany – że tak jak to ma w zwyczaju – gdyby na tych zdjęciach było cokolwiek, co mógłby użyć przeciwko Rosjanom, to oczywiście by tego używał. Nie po to rzecz jasna, by cokolwiek kiedykolwiek ujawnić, ale by przy pomocy tych zdjęć uzyskać na przykład niższą o kilka dolarów cenę gazu" - czytamy.

Wspomina też, jak na miejsce katastrofy jechał z ówczesnym premierem Waldemarem Pawlakiem oraz ministrem obrony Bogdanem Klichem: "Poinformowałem ich o tym, że ma miejsce tego rodzaju sytuacja i że Rosjanie ewidentnie wstrzymują przejazd kolumny z Jarosławem Kaczyńskim. Kiedy dotarliśmy na lotnisko, dowiedzieliśmy się, że delegacja PiS nie jest na lotnisko wpuszczana. O tym również zostali poinformowani obydwaj wymienieni wyżej politycy, przy czym obydwaj informację tę przekazali również Donaldowi Tuskowi. Mówienie o dobrej woli Rosjan już w tym momencie stało się absurdem".

"Na dobrą wolę Rosjan nie można liczyć"

Dodaje, że już na lotnisku w Smoleńsku premier Donald Tusk udał się na rozmowy z Władimirem Putinem. Pozostała część delegacji i pracownicy ambasad w Moskwie i w Mińsku w towarzystwie szefa MON Bogdana Klicha komentowali "kolejne prowokacyjne zachowania Rosjan".

REKLAMA

"To, że Rosjanie zachowują się coraz bardziej prowokacyjnie, czego wyrazem było wstrzymywanie kolumny z Jarosławem Kaczyńskim, niewpuszczanie go na lotnisko, przesuwanie części wraku, było dla wszystkich oczywiste i kłamie każdy, kto twierdzi, że władze państwa nie miały świadomości, że na dobrą wolę Rosjan nie można liczyć, a nawet przeciwnie, że trzeba zakładać złą wolę Rosjan. Ta bowiem była ewidentna już w tym momencie" – konstatuje ówczesny chargé d'affaires RP na Białorusi.

Czytaj też:

Onet.pl/mn

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej