Demonstranci spalili przed ambasadą kukłę Putina. Policja bada sprawę

Do incydentu doszło w sobotę w Warszawie podczas demonstracji przed ambasadą Federacji Rosyjskiej.

2011-04-11, 14:00

Demonstranci spalili przed ambasadą kukłę Putina. Policja bada sprawę
. Foto: fot. PAP/Paweł Supernak

Posłuchaj

Filip Rdesiński zagroził bezpieczeństwu uczestników manifestacji - mówi rzecznik stołecznej policji Maciej Karczyński
+
Dodaj do playlisty

- Wyjaśniamy między innymi sprawę spalenia kukły - poinformował PAP rzecznik komendanta stołecznego policji podinsp. Maciej Karczyński.

Rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Monika Lewandowska powiedziała PAP, że prokuratura obecnie nie zajmuje się incydentem.

Dzień przed pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej przed ambasadą rosyjską w Warszawie zgromadziło się ok. dwóch tysięcy osób. Demonstranci przynieśli m.in. kukłę przedstawiającą premiera Rosji, którą pod koniec manifestacji spali, krzycząc "morderca". Chwilę później skandowali: "Teraz Tusk".

W trakcie demonstracji, która zakończyła się ostatecznie przed Pałacem Prezydenckim, policja zatrzymała związanego z "Naszością" Filipa Rdesińskiego.
Mężczyzna odpowie przed sądem za rzucanie petard oraz używanie ognia w niewyznaczonym do tego miejscu.

Rzecznik stołecznej policji Maciej Karczyński wyjaśnia IAR, że nie chodzi o represjonowanie uczestnika manifestacji, ale o respektowanie prawa. Według policji, Filip Rdesiński zagroził bezpieczeństwu uczestników manifestacji, przez podpalenie kukły, co mogło doprowadzić do pożaru. Po zatrzymaniu w jego torbie znaleziono też race świetlne, dymne i petardy.

Oburzenie zatrzymaniem Filipa Rdesińskiego wyraziła Unia Polityki Relanej. W oświadczeniu politycy UPR napisali, że reakcja policji w tym przypadku "przypomina najgorsze praktyki czasów PRL, gdy osoby kolportujące ulotki były oskarżane o zaśmiecanie miasta".

IAR,PAP,kk



/

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej