Syria: żołnierze nie chcą strzelać do cywilów? "Walki wewnątrz armii"
W mieście Daraa doszło do walk między jednostkami armii. Część żołnierzy odmówiła strzelania do cywilów i została zaatakowana - relacjonują świadkowie. W protestach w Syrii zginęło już około 500 osób.
2011-04-29, 02:25
Posłuchaj
Takie rewelacje podała amerykańska agencja Associated Press, powołując się na cztery niezależne od siebie relacje świadków, mieszkańców miasta Daraa. - Niektóre bataliony odmówiły strzelania do zwykłych ludzi - cytuje agencja słowa rzecznika opozycji syryjskiej, zapytanego o komentarz do doniesień świadków. - Bataliony z 5-ej Dywizji chroniły cywilów i odpowiedziały ogniem, gdy zostały zaatakowane przez 4-tą Dywizję - powiedział Osama Monadżed. 4-ta Dywizja jest dowodzona przez brata prezydenta Baszara al-Assada, Mahera.
Walki między żołnierzami nie oznaczają wprawdzie żadnego fundamentalnego zwrotu w trwającym tygodnie konflikcie ani rozpadu armii, ale są znaczące, bowiem do tej pory armia była najbardziej zagorzałem obrońcą reżimu Assada - podkreśla AP.
W środę około 200 członków rządzącej w Syrii partii Baas ogłosiło, że w proteście przeciwko "praktykom służb bezpieczeństwa" w Darze rezygnują z członkostwa w ugrupowaniu.
Miasto bez wody, prądu i telefonów
W poniedziałek do Dary wjechały kolumny czołgów i tysiące żołnierzy. 75-tysięczne miasto zostało też ostrzelane przez artylerię. Daraa jeszcze zanim wybuchły walki była tradycyjnie najbardziej "niesubordynowanym" miastem pod rządami reżimu partii Baas. Od wybuchu demonstracji w Syrii w samej Darze zginęło ponad 120 osób, z czego co najmniej 35 od poniedziałku. W mieście nie ma prądu, ani wody, zablokowane są linie telefoniczne, zaczyna też brakować żywności i leków.
REKLAMA
Łącznie, według obrońców praw człowieka, podczas tłumieniu protestów przez policję i wojsko zginęło już blisko 500 osób.
Telewizja pokazuje zbliżenia ran i trupów
Według oficjalnej propagandy wojsko broni kraju i siebie przed zbrojnymi bandami bandytów i fundamentalistów islamskich. Telewizja regularnie oskarża też zachodnie wywiady o konspirowanie i sianie zamętu. Reżimowe media regularnie pokazują też drastyczne obrazy, m.in. zbliżenia na rany odniesione przez żołnierzy, żeby udowodnić, że są oni atakowani.
Wojsko w komunikacie opublikowanym w syryjskiej agencji prasowej zaprzeczyło jakoby doszło do jakiejkolwiek wymiany ognia pomiędzy żołnierzami.
REKLAMA
Kraj całkowicie zamknięty
Władze w Damaszku zakazały wjazdu do kraju wszystkim zagranicznym dziennikarzom i otoczyły kordonami wojska miasta, w których wybuchały najgorętsze protesty, weryfikowanie doniesień świadków jest więc praktycznie niemożliwe.
sg
REKLAMA