Afera w Wałbrzychu: haracze trafiały do Chlebowskiego?
Ireneusz Zarzecki, jako pierwszy złożył do prokuratury doniesienie o haraczach, jakie według niego, wymuszali w Wałbrzychu politycy PO od członków partii.
2011-08-04, 12:50
Zarzecki, były dyrektor MPK w Wałbrzychu, w wywiadzie dla "Super Expressu", mówi w jaki sposób wyciągał z publicznej spółki pieniądze, żeby oddawać je po cichu działaczom Platformy Obywatelskiej.
"To miały być pożyczki"
Wśród osób, które brały haracze wymienia b. prezydenta miasta Piotra Kruczkowskiego, posłów PO: Izabellę Mrzygłocką i Zbigniewa Chlebowskiego oraz senatora Platformy Romana Ludwiczuka.
W sumie, jak mówi, "pożyczył" politykom Platformy, z kasy MPK, około pół miliona złotych. Najwięcej, około 300 tysięcy miał wziąć b. prezydent Kruczkowski i jego ludzie.
Zarzecki twiedzi, że proceder zaczął się przed wyborami parlamentarnymi w 2005 roku. Pieniądze miały iść na kampanię wyborczą. W ten sposób na wybory wydano dużo więcej niż potem wykazano w sprawozdaniach.
REKLAMA
Byłem "za krótki"
- Kruczkowskiemu, Mrzygłockiej i Ludwiczukowi dawałem pieniądze bezpośrednio. Natomiast dla Chlebowskiego przez pośredników. Jak mi powiedziano jestem "za krótki" na taki kontakt. Podczas imprezy w restauracji "Legenda" w Szczawnie Zdroju, usłyszałem by dać pieniądze Mrzygłockiej a ona odda je Chlebowskiemu, który też był na tym przyjęciu.
Formalnie większość pieniędzy branych z kasy MPK, księgowano jako moje pożyczki. - Brałem to na siebie - mówi Zarzycki i dodaje, że Kruczkowski obiecywał mu, że pieniądze zostaną zwrócone.
Dawał nie tylko Zarzecki
Pieniądze dawał także politykom PO, Wojciech Czerwiński, były wiceszef Miejskiego Zarządu Budynków w Wałbrzychu. On także złożył doniesienie do prokuratury w tej sprawie.
Były prezydent Wałbrzycha i politycy PO zaprzeczają, że pobierali haracze. Zapowiadają zlożenie zawiadomień do prokuratury przeciwko Zarzeckiemu i Czerwińskiemu.
REKLAMA
źr. super express/mch
REKLAMA