Londyn: trzeci dzień rozruchów
Płonie kilka budynków na południowych przedmieściach Londynu. Także w spokojnej dotychczas dzielnicy Hackney grupy młodzieży wywołały kolejne rozruchy. Trwające od soboty zamieszki przeniosły się w nowe okolice na południowym brzegu Tamizy.
2011-08-08, 19:20
Posłuchaj
Tłum młodych, zakapturzonych ludzi starł się z policją w Peckham. O dwa kilometry dalej, w Lewisham zapłonął cały budynek przy głównej ulicy. Obie dzielnice to etniczny tygiel, podobnie jak inne okolice sobotnich i niedzielnych rozruchów. Ale nie mają one nic wspólnego ani z napięciami rasowymi, ani z protestem przeciwko zastrzeleniu w zeszły czwartek przez policję 29-letniego mężczyzny w Tottenham.
Jak ocenia odpowiedzialny za pracę policji zastępca burmistrza Londynu Kit Malthouse nie ma w tym ani śladu elementu protestu.
- To jest najzwyklejsza przestępczość i tak ją powinniśmy traktować, nie kreować atmosfery usprawiedliwienia dla tego, co się dzieje - zaznaczył zastępca burmistrza
Zdjęcia telewizyjne z zajść ukazują jasno dążenie do fizycznej konfrontacji z policją i poszukiwanie łupu w rozbitych sklepach. Widać też, że wśród uczestników zamieszek są młodzi ludzie różnych ras. Świadkowie zwracali uwagę na obecność dzieci, nawet poniżej 10. roku życia, i na stosunkowo niewielki trzon prowodyrów.
REKLAMA
Zdjęcia z kamer telewizyjnych i wideoklipów rozchodzących się w internecie ukazywały pierwsze próby włamań do sklepów już około g. 17.00.
- Słyszałem kilku mówiących przez telefon
REKLAMA
Według podanych przez policję informacji, podczas dwóch ostatnich nocy w Londynie aresztowano ponad 100 osób. Około 35 policjantów policjantów jest rannych. Pogotowie ratunkowe udzieliło pomocy około 25 uczestnikom zajść.
REKLAMA
Zdaniem policji i władz miasta, wydarzenia minionej nocy nie miały nic wspólnego z protestem przeciwko brutalności policji, czy konfliktami rasowymi i możnaby je określić jako eskapady rabunkowe w pięciu różnych dzielnicach.
mr
REKLAMA