Jerzy Buzek: Unia musi pomóc uciekinierom z Libii
Szef PE Jerzy Buzek odwiedził obóz dla uchodźców Szusza przy granicy tunezyjsko-libijskiej .
2011-10-31, 06:29
Podczas wizyty w obozie Jerzy Buzek obiecał, że zaapeluje do krajów UE, by przyjęły choć część mieszkańców obozu. - Jestem pewien, że nie przekracza to naszych możliwości - ocenił.
- Najważniejsza jest możliwość przeniesienia tych ludzi gdzieś na stałe, najlepiej w Europie. Oni o tym marzą. Myślę, że przyjęcie tych ludzi nie jest zbyt wielkim wysiłkiem dla 27 państw UE. Jestem przekonany, że ten wysiłek nie przekracza naszych możliwości - powiedział Jerzy Buzek.
Obóz, prowadzony przez urząd Wysokiego Komisarz ONZ ds. Uchodźców (UNHCR), powstał tuż po wybuchu powstania w sąsiedniej Libii. Od tego czasu, czyli w ciągu ponad siedmiu miesięcy, przewinęło się przez niego ok. 205 tys. uchodźców. Obecnie utknęło tam ponad 3,6 tys. ludzi z 22 krajów, głównie Afryki Subsaharyjskiej.
Nie mają dokąd wrócić
W ciągu tygodnia do obozu trafia od 20 do 200 ludzi. Są to głównie uchodźcy z Libii, którzy pracowali tam przez wiele lat, lecz uciekli, gdy wybuchło powstanie. Teraz nie mają dokąd wrócić. W Libii, uznawanym często za najemników Muammara Kaddafiego czarnoskórym mieszkańcom Szuszy grożą ataki. - Nie mają też możliwości powrotu do swoich krajów ze względu na walki etniczne czy klęskę głodu - powiedział Buzek, który rozmawiał z kilkunastoma uchodźcami.
REKLAMA
W Szuszy atmosfera jest napięta. W maju wybuchł tam bunt, uchodźcy palili namioty. Kwitnie przestępczość, dochodzi do gwałtów. Wielu mieszkańców ma traumatyczne doświadczenia z Libii i krajów.
Norwegia zgodziła się przyjąć ok. 400 uchodźców z Szuszy. Krajem, który postanowił przyjąć największą liczbę mieszkańców tego obozu - 2-2,5 tys. ludzi - są Stany Zjednoczone. Proces ten powinien zakończyć się w lipcu 2012 r. Wtedy też obóz zostanie najpewniej zamknięty.
PAP
Zobacz galerię Dzień na zdjęciach >>>
REKLAMA
REKLAMA