ABW ustaliła kim jest „gejobomber”?
Według ABW podłożenie 14 atrap bomb w Warszawie w 2005 r. było happeningiem zorganizowanym przez jedną osobę - dowiedziała sie tvp.nfo
2012-05-07, 14:49
Tak wynika z najnowszego raportu z działalności ABW za rok 2011 r. Zdaniem Agencji nie było rzeczywistego zagrożenia o charakterze terrorystycznym a domniemany sprawca został ustalony.
Jednak warszawscy śledczy nie podzielają opinii specsłużb, bo osoba ta ma alibi, a jej udziału w serii fałszywych alarmów nie potwierdzają, żadne inne dowody.
Znaleziono 14 atrap bomb
20 października 2005 r., na trzy dni przed II turą wyborów prezydenckich centrum Warszawy sparaliżowały informacje o tajemniczych pakunkach znajdowanych m.in. na przystankach tramwajowych, w metrze przy kluczowych rondach. Miasto stanęło w gigantycznych korkach. W sumie policja znalazła 14 paczek. Atrapy były zbudowane według jednego schematu: pudełko z dwoma cylindrami z pianki wypełnionymi saletrą, do tego przewody elektryczne i elektroniczne timery. Całość była włożona do plastikowych reklamówek.
"Silny Pedał"
Niedługo po odkryciu atrap do kilku stołecznych redakcji dotarły e-maile z manifestem, że autor fałszywego zamachu chce walczyć z dyskryminacją i homofobią. Wiadomość była podpisana „Brygady PowerGay i Silny Pedał”, dlatego media ochrzciły zamachowca mianem „gejobombera”.
REKLAMA
Listy wysłano z kafejki w stołecznym centrum handlowym. Monitoring w budynku uwiecznił młodego mężczyznę, który rozsyłał manifest. Nie udało się go zidentyfikować, ponieważ na głowie miał czapkę bejsbolówkę i naciągnięty kaptur. Nie pomogły plakaty na mieście ani oferta nagrody.
ABW ma pewność
ABW zajmowała się sprawą największego w historii fałszywego alarmu bombowego przez blisko dwa lata. Dopiero teraz, przy okazji publikacji raportu z działalności za 2011 r. zdecydowała się ujawnić rezultaty swojej pracy. Agencja jest przekonana, że udało jej się rozwikłać sprawę i ustalić tożsamość osoby, która kryła się pod pseudonimem „gejobomber”. Według tych ustaleń "wydarzenia z roku 2005 r. miały charakter happeningu zorganizowanego przez jednego domniemanego sprawcę, którego dane zostały przekazane prokuraturze”.
Prokuratura wątpi
Warszawska prokuratura okręgowa potwierdza, że funkcjonariusze ABW wskazali domniemanego sprawcę, ale nie przekazali dowodów, pozwalających na postawienie tej osobie zarzutów. Przesłuchanie tej osoby w charakterze świadka wykazały, że ma ona alibi. Ponadto przeprowadzone badania antropologiczne nie potwierdziły, że to może osoba nagrana w kafejce internetowej po wysłaniu „manifestu” do redakcji – mówi tvp.info prok. Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej.
Z nieoficjalnych informacji, do jakich dotarł portal tvp.info wynika, że osobą wskazaną przez ABW był jeden z warszawskich dziennikarzy. Sprawdzano go bardzo dokładnie, i nie znaleziono nic, co obalałoby jego alibi. Śledczy uznali, że ABW, powinna dalej szukać dowodów i sprawcy.
"Winny Kaczyński"
Śledztwo w sprawie podłożenia 14 atrap bomb w centrum stolicy zostało oficjalnie umorzone przez warszawskich prokuratorów 14 lutego 2008 r. z powodu nie wykrycia sprawców. Z uzasadnienia umorzenia śledztwa wynika, że śledczy, szukając sprawcy, dali się oszukać Pawłowi L., siedzącemu w areszcie przestępcy. Aresztant skontaktował się w 2006 r. z ABW i powiedział, że ma wiedzę o „gejobomberze”. Agencja przekazała informację stołecznej policji. Przestępca twierdził, że „gejobomberem” jest Roman W. Policjanci poszli tym tropem, a Roman W. usłyszał w listopadzie 2006 r. zarzut podłożenia atrap. Dalsze śledztwo wykazało, że W. nie ma nic wspólnego z alarmem bombowym, a spisek powstał w głowie L. Na nic zdał się profil psychologiczny oraz odciski palców i ślady dna zabezpieczone na atrapach. Zamachowiec pozostał nieznany.
W śledztwie przesłuchano także Adama Bielana i Michała Kamińskiego, ówczesnych spin doktorów PiS. Niewykluczone, że miało to związek z plotkami, powtarzanymi przez część prasy, jakoby cała akcja była prowokacją mającą pomóc Lechowi Kaczyńskiemu w II turze wyborów.
źr. tvp.info/ mch
REKLAMA